Rozdział VI - Restauracja

784 32 11
                                    

•Restauracja•


Całość trwała całe 40 minut, chyba nigdy jeszcze tak długo nie wypierałam sukienki na wyjście, a wszystko to z uwagi iż przy każdej sukience chłopcy musieli podzielić się swoim zdaniem na jej temat. Wszystkich sukienek był aż siedem, gdy je zobaczyłam trochę się speszyłam bo zerknęłam na metki, ale przypomniałam sobie że w tej rodzinie pieniądze to najmniejszy problem. Gdy przyszedł czas na ostatnią sukienkę, moi bracia wstali z kanapy w momencie aż zobaczyli że właśnie weszłam do pokoju w długiej, bordowej sukience z odkrytymi plecami. Śmiesznie się patrzyło na ich zdumione miny kiedy wreszcie stanęłam centralnie przed nimi.

- No siostra, pierwsza klasa.- Powiedział Tony, a wszyscy zgodnie pokiwali głowami zgadzając się z jego słowami.

-Ślicznie Ci w niej Malutka.-Dodał Will.- Aż trudno będzie Ci teraz dorównać.

-Oj nie przesadzajmy, wy zawsze wyglądacie doskonale.- Dodałam od siebie.- Pójdę się już szykować, za pół godziny mamy rezerwację. - Przypomniałam i wyszłam z salonu.

Pomknęłam szybko na górę aby dopełnić moją stylizację naszyjnikiem, oraz poprawić makijaż. Na nogi zdecydowałam się założyć srebrne, brokatowe szpili. Włosy zostawiłam rozpuszczone lecz na końcach trochę je pofalowałam. Kiedy zeszłam na dół ku mojemu zaskoczeniu wszyscy bracia Monet byli już gotowi do wyjście, momentalnie zrobiło mi się głupio że zaczęłam się szykować najwcześniej, a i tak przyszłam ostatnia. Dzisiejszego wieczoru przypadł mi zaszczyt jazdy z Willem i Vince'm. Wyjechaliśmy jako pierwsi, ale święta trójca musiała nas wyprzedzić, słyszałam jak nasz najstarszy brat skwitował ich zachowanie westchnięciem.

-Nadal jak dzieciaki.- Zaśmiał się Will.

-Kiedyś to się na nich odbije.- Odpowiedział Vincent kręcąc głową.

Gdy dojechaliśmy na miejsce zdałam sobie sprawę iż owa restauracja to ta sama, w której nie tak dawno spotkałam Adriena Santana. Po prostu świetnie, ale no nic miałam nadziej że akurat dziś go tu nie spotkam. Kiedy weszliśmy i zajęliśmy nasz stolik w lewym rogu pomieszczenia jak na złość w siedzącym tam mężczyźnie rozpoznałam Adriena Santana.

-Kurwa.-Szepnęłam jękliwie do siebie, ale niestety nie zrobiłam tego na tyle cicho żeby stojący koło mnie Will tego nie usłyszał.

-Coś nie tak Hailie?- Zapytał mój ulubiony brat ze zmartwieniem w głosie.

Adrien na moje nieszczęście zobaczył że na niego patrzyłam i jak na zawołanie zmierzał w naszą stronę. Jak najszybciej chciałam stamtąd odejść, ale wyszło by to nieelegancko więc siedziałam na krześle ze spuszczonym wzrokiem. Wyglądałam trochę jak więzień wstydzący się za swoje czyny i czekający na wyrok.

-Znowu się spotykamy Hailie Monet.- Na jego słowa momentalnie podniosłam wzrok i zobaczyłam ten kpiarski uśmiech, który kierował w moją stronę.- Miło cię widzieć.

-Ja niestety nie powiem tego samego.- Odpowiedziałam oschło liczą na to że odejdzie i zostawi nas, a przede wszystkim mnie w świętym spokoju. Momentalnie wszyscy moi bracia posłali mi zainteresowane spojrzenia.

-Czy tym razem również będziesz trzymać na muszce mojego człowieka?- Zapytał Adrien tym razem szczerząc się do mnie.

-Jeśli zrobi coś co mi się nie spodoba i będzie groził komuś bronią to nie przepuszczę takiej okazji.-Mówiąc to ja również skierowałam swój zadziorny lecz poważny uśmiech w jego stronę.

-Odważna i dowcipna, coś nowego. 

-Co cię tu sprowadza Adrienie?- Nareszcie Vincent przerwał naszą jakże uroczą wymianę zdań.

-Chciałem tylko zamienić kilka słów z naszą uroczę Hailie, nic więcej.-Odparł Adrien.- Widzę że to rodzinna kolacja, pójdę już. Żegnaj Hailie Monet, mam nadzieję że jeszcze się spotkamy.


•Rodzina Monet dotrzeć do prawdy• cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz