C H A P T E R N I N E

221 15 36
                                    

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)

Zło nadeszło szybciej niż się spodziewam.

Jak na razie klan ognia nie dawał o sobie znać, a Neteyam już dostał głupawki. Każdego dnia szkolił żołnierzy jak i siebie przy okazji. Nie miał już czasu na ciebie ani swoją rodzinę.
Byłaś zła, ponieważ chciałaś zabrać go na spacer.
Ale odpowiedziałby tylko:
"Jesteśmy zagrożeni, nie możemy wystawiać się jako cel dla klanu ognia".

- Neteyam, musimy pogadać.- powiedziałaś twardo, kiedy pojawił się w zasięgu twojego wzroku.

- O czym ?.- zapytał, nie patrząc na ciebie tylko na swój łuk, z którego strzelił.

- Nie możesz tak świrować. Jesteśmy przygotowani na starcie z klanem ognia.- powiedziałaś.- Odpocznij, widzę, że dzieje się z tobą coś niedobrego.

- Musimy ćwiczyć, aby ich wszystkich wybić. Albo zastraszyć. Chcę oszczędzić ich jak najmniej.

- Skup się na tym, co powinno być dla ciebie ważne. Na przykład na nas.- podeszłaś do niego i złapałaś jego broń.

- Najważniejsze jest dobro klanu.- odpowiedział.

- A nasze dobro ?.- zapytałaś, ściskając mocniej jego rękę.

Nie odpowiedział.

Za to odtrącił twoją rękę i odszedł, wołając do żołnierzy. Twoje serce zaczęło się kruszyć, a łzy pojawiły się w twoich oczach. Przegryzłaś wargę i wskoczyłaś na swojego ikrana, którego przywołałaś jakieś pięć minut temu. Wskoczyłaś na niego i poleciałaś w górę kompletnie ignorując świat wokół. Kiedy byłaś nad wysokością lasu pozwoliłaś łzom spłynąć po twoich policzkach.

- Co się stało ? Zajebać Neteyama ?.- zapytał Brandon.

Krzyknęłaś, prawie spadając z ikrana.

- Brandon ? Co ty tutaj robisz ?!.- Krzyknęłaś wkurzona.

- Nie tylko on.- obok ciebie pojawiła się Leyla.- Pokłóciłaś się z Neteyamem ?

- Można tak powiedzieć.
Ma totalnego bzika na punkcie tego klanu ognia. Nie ma czasu dla nas.

- Ugh, znam to.- uśmiechnął się Brandon.- Leyla też nie chce mi poświęcać dużo czasu.

- Nie jesteśmy razem.- odparła.

- Już niedługo...- powiedział ciszej, tak, abyś tylko ty to słyszała.

- To...gdzie lecimy ?

- Tam, gdzie ikrany nas zabiorą.- odpowiedziałaś.

I tak właśnie było. Lecieliście i bawiliście się świetnie.

- A pamiętacie jak Brandon raz spadł z ikrana ?.- zapytała Leyla śmiejąc się jak psycholka.

- Ja wolałbym tego nie pamiętać.

- Ja chyba też. Prawie umarliśmy ze strachu.

- Kto się wystraszył ten się wystraszył.- uśmiechnęła się wrednie dziewczyna.

- Pff, żałosne.

- Nie znam tego terenu ludzie, może powinniśmy już wra...

Wypowiedź Leyli przerwał cień, który zaczął lecieć nad wami.
Jedna rzecz przyszła ci do głowy.
Lenopteriks wielki.
Toruk Makto.

Spojrzałaś na górę.
Tak.

To był on.

Problem był taki.

Że to nie był zwykły Torukt Makto.

Był czarno pomarańczowy, a te barwy kojarzyły ci się z jednym.

Klan ognia.

- [T.I]...znam te spojrzenie.- powiedziała zmartwiona Leyla.

- Nie zabiję go.- odpowiedziałaś.- Ale fajnie by było się na nim przejechać.

- Chyba cię coś boli. Jeżeli coś sobie zrobisz to co na to Neteyam ?.- zapytał Brandon.

- Niech mnie w dupę pocałuje.- uśmiechnęłaś się.

W międzyczasie Lenopteriks zaczął lecieć w twoją stronę, skoczyłaś ze swojego ikrana i złapałaś za róg Toruk. Ten ryknął przeraźliwie, ale ty się nie poddawałaś, kiedy próbował cię zrzucić.

- Tsaheylu!.- wrzeczała Leyla.- Szybko!

Weszłaś na jego grzbiet, szybko dobywając więź. Szybko się uspokoił, kiedy połączyłaś Tsaheylu z jego.

- Prorsus.- powiedziałaś cicho.- Tu es meus.

- [T.I], mamy problem.- powiedział Brandon.

- Co się znowu...

Odwróciłaś się i zamarłaś, widząc Neteyama lecącego w twoją stronę. Nadal byłaś na niego zła, ale nie przejmowałaś się tym. Obecnie dosiadałaś Toruk Makto. I to takiego.
Uśmiechnęłaś się zwycięsko.

- Ignis.- powiedziałaś, kiedy się zbliżył do ciebie.- Vocavi eum Ignis.

- [T.I], martwiłem się.

- Dla ciebie najważniejszy jest klan.- przypomniałaś mu jego słowa.- Ja potrafię zadbać o siebie. Idź, musisz zadbać o armię i klan.

- [T.I]...

- Odwal się.- warknełaś i poleciałaś prosto. Ikran leciał szybko, nikt nie był w stanie cię dogonić.

I dobrze.
Chciałaś pobyć sama.

Prorsus - Dokładnie takTu es meus - Jesteś mójIgnis - OgieńVocavi eum Ignis - Nazwałam go Ogień

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Prorsus - Dokładnie tak
Tu es meus - Jesteś mój
Ignis - Ogień
Vocavi eum Ignis - Nazwałam go Ogień

PIERWSZY RAZ NIE ZAPOMNIAŁAM O TŁUMACZENIU XDDD

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤

Shameless || Avatar 2: Istota WodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz