C H A P T E R T W E N T Y

185 13 17
                                    

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)

Właśnie wtargnęłam się na swoje życie.
Kolejny raz z własnej woli.

Miałaś wrażenie, że ktoś do ciebie cały czas gada, ale nie rozumiałaś słów. Nie byłaś w stanie zrozumieć tej dziwnej składni. Twoje ciało było ciężkie, nie umiałaś się ruszyć, nie umiałaś obrócić głowy, otworzyć oczu...
Miałaś wrażenie, że popadasz w obłęd.
Zaraz zwariujesz...

Dopiero po chwili docierało do ciebie, co się stało. Te dziwne odrętwienie poszło w niepamięć i otworzyłaś oczy. Wszystko sobie przypomniałaś.
To, jak znalazłaś się na ziemiach klanu ognia, bliskie spotkanie z ich mieszkańcami, łuk, strzały...

Lo'ak.

Wstałaś natychmiast z łóżka jednak szybko do niego wróciłaś. Brzuch zaczął cię boleć tak jak nigdy. Syknęłaś z bólu i znowu ułożyłaś się na łóżku. Kręciło ci się w głowie, a twoje ciało znowu było pokryte potem.

- W końcu!

Spojrzałaś ukradkiem na wejście, w którym stała Leyla.
Przybiegła do ciebie i kucnęła.

- Co to miało znaczyć ?!.- krzyknęła.

- Będziesz się teraz na mnie drzeć ?.- zapytałaś cicho.

- Oczywiście, że tak! Co ci przyszło do głowy, aby sama lecieć na takie nie bezpieczeństwo ?!

- Leyla...

- Jeszcze z tym idiotą Lo'akiem.- pokręciła głową.- Gdzie ty masz rozum ?

- Problem był taki, że albo biorę jego, albo powie Neteyamowi.- mruknęłaś.- Nie miałam wyjścia.

- Miałaś. Mogłaś wogóle nie iść.- pociągnęła nosem.- Nie dość, że Brandonowi pogarsza się stan, to jeszcze ty!

- Jak to pogarsza ?.- zapytałaś. Nie, nie, to nie mogła być prawda.

- Spokojnie, lekarze są w dobrej myśli.- znowu pociągnęła nosem.- Tak samo jak ja. Ty też powinnaś.

- Brandon nigdy nie umrze. Zawsze wychodzi żywy.- warknęłaś, kiedy ból znowu przeszył twoje ciało.- A jak...Neteyam ?

- Może lepiej nie mówić...- mruknęła.

- Gadaj. Co z nim ?

- Był tak wkurwiony, że musieli mu wstrzyknąć lek uspokajający.

- Aż...tak ?.- zapytałaś przerażona.

- Nie chce cię straszyć, ale przyszykuj się na ostrą kłótnie. Tym razem na pewno zostaniesz zamknięta w klatce.
I do tego złotej.

- Nie żartuj sobie. Nigdy do tego niedopuszcze.

- Nie byłabym tego taka pewna. [T.I], jesteś dla mnie jak siostra, ale ja również boję się o twoje bezpieczeństwo.

Jakby się nad tym wszystkim zastanowić...

- Ukrywacie coś przede mną ?.- zapytałaś poważnie.

Leyla wydawała się na zdziwioną, ale później jej twarz wróciła do normalnej postaci.
Była dobrą aktorką.
Trzeba uważać.

- Idę do Brandona.- oznajmiła.- Zaraz do ciebie wrócę.

- Ale na pewno z Brandonem wszystko okej ?.- zapytałaś, kiedy dziewczyna miała już wychodzić z sali.

- Kiedy powiedziałam mu o tym, co się z tobą stało to zaczął płakać. Dlatego poczuł się gorzej.

- Leyla...- byłaś na nią zła.

- Spokojnie. Odpoczywaj.

Ciekawe jak skoro zaniedługo czeka cię rozmowa z Neteyamem.

***

Leżałaś spokojnie na łóżku. Od wyjścia Leyli minęła może godzina. Lub trochę więcej.
Za ten czas dostałaś dwie tabletki przeciwbólowe, które...nie pomogły.
Patrzyłaś w sufit do momentu, kiedy nie usłyszałaś strzasku drzwi.

- Neteyam...

- Co to miało być ?!.- krzyknął, podchodząc do twojego łóżka.- Czemu znowu to robisz ?!

- Robię co ?.- odezwałaś cicho.

- Dlaczego znowu narażasz swoje życie ?! Dlaczego znowu to robisz ?!

- Neteyam...

- Nie. Od dzisiaj nie masz prawa wychodzić nigdzie bez mojej zgody.

- To jest niesprawiedliwe!.- wstałaś.- Nie możesz odbierać mi wolności przez swój zasrany kaprys!

- Tu chodzi o twoje bezpieczeństwo!.- odwrócił się w twoją stronę.

- Robisz to, bo boisz się, że znowu umrę.- syknęłaś.- Dlatego taki jesteś. Ale wiedz jedno, Neteyam. Jestem tak samo silna jak ty i armia. Zawsze byłam silna, dlatego proszę cię. Przestań!

- Będę cię chronił, wbrew twojej woli.- zaczął iść w twoją stronę, ale ty się cofałaś.- Będę miał więcej na głowie...

- Nie musiałbyś się mną zajmować, gdybym...

- Umarła za pierwszym razem ?.- zapytałaś cicho. Twoje gardło było ściśniętę.

Nie odpowiedział.
Po prostu wyszedł.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!Miłego dnia/nocy!❤

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤

Shameless || Avatar 2: Istota WodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz