Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)
On nie żartował.
A ja poszłam na pewną śmierć.- Chcesz mi powiedzieć, że...- zawachałaś się.- Że...oni myślą, że jestem ich wojownikiem ?!
- Na to wygląda...ale spokojnie. Nie dopuścimy do tego.- Neteyam próbował cię złapać, ale ty odchodziłaś od nich.
- Ale przecież...teraz będzie jeszcze większy konflikt. Między naszym klanem a klanem ognia. I co teraz ?!
- Cóż...wbrew pozorom...- Lo'ak próbował ratować sytuację, ale Neteyam go zjebał lekko mówiąc wzrokiem.
- Teraz będzie czas na szkolenie armi.- zaczął powoli twój narzeczony.- Będzie dobrze. Musimy tylko się bronić.
- Dlaczego nikt mi nie powiedział, że jest taka legenda? Oboje o tym wiedzieliście ?
- Ja nie!.- krzyknął Lo'ak.
- Ja...cóż...poniekąd.
- Miało być koniec kłamstw. Mieliśmy zacząć od nowa, a teraz ? Kłamstwa ?
- Przysięgam ci, że tak nie było.- podszedł do ciebie i mocno chwycił za ręce.- Kurwa, kocham cię. I nigdy, ale to nigdy bym cię nie okłamał. Nie wiedzieliśmy. My, nasza dwójka nie. Nie miej do nas pretensji.
Patrzył w twoje oczy tak intensywnie, że bałaś się spojrzeć chodźby na chwilę w inny punkt.
Powoli zbliżał swoją twarz do twojej powodując u ciebie uderzenie gorąca. Byłaś tak zafascynowana jego ustami, że kiedy powoli zbliżał je do twoich usłyszałaś nerwowe kaszlnięcie.
Zdenerwowany Neteyam spojrzał agresywnie na swojego brata.- Nie przeszkadzajcie sobie.- warknął Lo'ak.- Naprawdę. Udawajcie, że mnie nie ma. Nie psujcie sobie atmosfery.
- Idź sobie stąd, albo ci pomogę.
- Oj dobrze dobrze, braciszku.- zaśmiał się Lo'ak i odleciał.
- Cholera, on zawsze potrafi zepsuć atmosferę.
- Jak będzie z Tsireyą to też mu tak będziemy psuć nastrój. Wystarczy, że zjawimy się w najmniej odpowiednim momencie.
- No nie wiem, czy chciałbym się tam znaleźć.
Wybuchłaś śmiechem, który zanosił się przez połowę Pandory.
Szybko jednak uciekaliście, wiedząc, że może gdzieś niedaleko czycha niebezpieczeństwo.
Już w drodze powrotnej czułaś, że coś jest nie tak.
Dopiero, kiedy spotkałaś płaczącą Leylę zrozumiałaś, że coś się stało z Brandonem.
Nie.- Jeżeli schlał się do tego stopnia, że znowu spadł z drzewa to przysięgam, że go zabije.- warknęłaś, podbiegając do Leyly.
- Nie o to chodzi.- dziewczyna próbowała się uspokoić.- Zostaliśmy zaatakowani. Byłam z Brandonem na spacerze...nagle w naszą stronę zaczęły lecieć strzały...nie wiem nawet z jakiej strony...chyba z kurwa wszystkich!
Ja odskoczyłam, ale Brandon...kurwa wiesz jaki on jest. On by się nawet wyjebał na prostej. Trafiły go dwie strzały, którą jedną debil obrazu wyjął.- Gdzie on jest ?.- zapytałaś.
Byłaś przerażona.
- Wyjdzie z tego ?.- zapytał Neteyam.
Leyla jeszcze bardziej się rozpłakała.
- Pamiętasz jak Brandon walczył po zgniłych truskawkach?.- zapytałaś, przypominając sobie jedną z sytuacji, gdzie też walczył o życie.
- O tym wolałabym jednak nie pamiętać.- zaśmiała się.
- W sumie ja też, ale lekarze też walczyli o jego życie.
- Tak jak my.- zaśmiała się.
- Leyla, [T.I], Neteyam.- lekarka przyszła.- Brandon żyje.
Dziękuję.
Z całego serca.
Będę ich chronić znowu, za cenę swojego życia.Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał i hmm...nie macie zawału, prawda ?
Wiecie, że was kocham ? HahaTo ja piszącą rozdział.
Przepraszam.
MAM SERCE I WAS KOCHAM OKEJ ?
CZYTASZ
Shameless || Avatar 2: Istota Wody
FanfictionShow me you're shameless. Write it on my neck, why don't ya? And I won't erase it I need you more than I want to I need you more than I want to ~ DRUGA CZĘŚĆ KSIĄŻKI HEARTLESS ~ Neteyam x Fem! Reader