*18*

450 17 18
                                    

Zaczynało mi się już tam nudzić więc wróciłam do pokoju. Usiadłam na łóżko i założyłam słuchawki. Kliknęłam pierwszą lepsza playliste na spotify i wsłuchałam się w melodię.  Rozpoznałam tą piosenkę. To In the stars. Nie zliczę ile razy płakałam do niej w nocy. Zamknęłam oczy i oparłam głowę o ścianę.

Po dłużej chwili usłyszałam kroku na korytarzu. Pablo skończył grę i wszyscy wracali do pokoju. Wszyscy oprócz niego i Lindy. Nóż kurwa mać gdzie on jest do cholery. Poszłam go poszukać.

Stal i gadał z Carlosem a obok niego stała uśmiechnęła szatynka. Boże ona mnie tam wkurwia. To w jaki sposób wypinała dupe w stronę hiszpana było komiczne. Podeszłam do nich i przytuliłam Pabla.

- O czym gadacie?- zapytałam

-O niczym. Idzemy do ciebie?- spytał uśmiechnięty. Coś kręcił

-Jasne słonce. To pogadamy o tym jeszcze później- zwrócił się do Carlos i odeszliśmy.

-Kocham cie wiesz?- powiedział kiedy weszliśmy do pokoju  i pocalowal mnie w czubek głowy

-Wiem Pablo

-Tęskniłem za tobą - przytulił mnie. Tak dawno nie czułam tych perfum. Oparł głowę na moje ramię i zaczął składać pocałunki na mojej szyi. W ogóle nie zwracała uwagi ja dziewczyny.

-Idę do Harrego - powiedziała Rose I wyszła

- A ja do Olivii z drugiego domu - Vera zrobila to samo co Rose i pokoju był już prawie pusty. Została tylko Linda.

Pablo oderwał się od mojej szyi i usiadł na moim łóżku. Oparł się o ścianę i uśmiechnął. Zrozumiałam gest, usiadłam na jego kolana i wtuliłam się w jego tors.

Szatynka wyszła z pokoju i trzasnęła drzwiami. Zaśmialiśmy się.

-Nie zostawiaj mnie nigdy na tak długo. Wiesz jak było mi ciężko wytrzymać bez ciebie? Beż twoich przytulasów, bez twoich słodkich ust, bez twojego głosu, bez twojej bliskości.

-Kocham cie Pablo

-Tez cię kocham myszko. Idzemy gdzieś?

-Nie możemy. Za godzinę jadę na paintball- powiedziałam- muszę się ogarnąć

Duży skip time
Od dwóch dni jestem już w Barcelonie. Mama już była przygotowana do szpitala.

Rzadko Siedziałam na dole z resztą rodziny z powodu Kevina. Bałam się go więc jak byłam z nim sama w domu to szlam do Pabla albo dzwonilam po niego. Właśnie dziś byl moment gdzie on był mi strasznie potrzebny ale nie odbierał.

Kevin gadał do mnie cały czas jakieś obleśne rzeczy. Dzowniłam do Gaviry milion razy a on nic. Napisałam tysiąc wiadomością a nawet nie odczytał. Zostało mi tylko iść do jego domu. Szłam szybki krokiem bo Kevin szedl za mną. Myślałam że umrę ze starachu.

Kiedy doszłam na miejsce nawet nie pukałam tylko od razu weszłam. Na wejściu zobaczyłam zdziwnioną mamę chłopaka.

-Błagam niech pani powie ze Pablo jest w domu

-Nie ma go. Zostawil telefon a jest u Pedra.

-Cholera. Mogę tu zostać na jakąś godzinę? proszę

-Jasne kochanie. Zawsze jesteś tu mile widziana. Siedź tu tyle ile potrzebujesz - przytuliła mnie

-Jest pani cudowna. Dziękuję. I niech pani nie wpuszczą do domu takiego mężczyzny co około dwóch metrów z brodą. - usiadłam na kanpę

-Kto to?

-Moj ojczym

-Boisz się go? - usiadła przerażona obok mnie- możesz mi powiedzieć wszystko

-Molestowal mnie i gwałcił. Proszę nie mówić tego mamie i tak nie uwierzy. Moi bracia z nią rozmawiali a ona wydarła się na nich że osadzamy Kevina w wszytko bo go nie lubimy - spuściłam głowę

-Boze dziecko - przytuliłam mnie i pocałowała w głowę. Usłyszałyśmy dzownek. Przestraszyłam się że to może być Kevin- pójdę sprawdzić kto to a ty się nie ruszaj - poszła otworzyć drzwi a ja Usłyszałem głos Pabla. Pobiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję

-Debilu zawsze zabiraj ze sobą telefon - wyszeptałam mu do ucha.

Twoje Słodkie Usta-pablo Gavi,Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz