Nicole nie była porannym ptaszkiem, co bardziej utrudniało jej wstawanie do szkoły. Miała raz sytuację, kiedy to brat musiał ją budzić. Ma słabą cierpliwość i skończyło się na tym, że wylał na nią szklankę lodowatej wody. Od tamtej pory, na rozkaz starszego rodzeństwa, wstaje niczym piorun. Po kilku minutach leżenia, blondynka postanowiła wstać. Na stopy wsunęła swoje ulubione kapcie świnki. Może były dziecinne, ale gdy je zobaczyła po raz pierwszy, zakochała się w nich. Przez szpary w żaluzji, zawieszonej w oknie, wpadały pojedyncze promyki słońca. Nicole podeszła do niej i podwinęła do góry. Teraz słońce padało na nią, przez co dziewczyna szybko się odwróciła, aby nie raziło ją w oczy. Wzięła do ręki komórkę, leżącą na szafce nocnej i sprawdziła godzinę. Dokładnie siódma. Ma trzydzieści minut na wyszykowanie się. Ruszyła w stronę kuchni, w której panowała jasność. Dosłownie. Nastolatka zapomniała wyłączyć światła wieczorem. Westchnęła i zgasiła je szybko. Podeszła do czarnej lodówki w celu przygotowania śniadania. Wyciągnęła z niej butelkę mleka, stawiając ją na wyspie kuchennej. Z górnej szafki wzięła płatki kukurydziane, które wsypała do białej miski, uprzednio wyciągając ją ze zmywarki. Na koniec wypełniła ją do połowy zimnym mlekiem. Nawet nie trudziła się z podgrzaniem jedzenia. Nie miała czasu. Usiadła przy stole, stojącym zaraz obok lodówki i zaczęła jeść zimne płatki. Po skończonym posiłku, włożyła miskę do zlewu i pobiegła do łazienki, gdzie umyła zęby. Będąc u siebie w pokoju z szafy wyciągnęła jasne, poszarpane szorty i czarny, luźny top. Stanęła przed lustrem, stojącym w rogu pokoju i pociągnęła rzęsy czarnym tuszem. Jeszcze nigdy, w całym swoim życiu, nie nakładała podkładu czy pudru na twarz. Uważała, że są jej niepotrzebne, ale również nie lubiła mieć maski na twarzy. Stawiała na naturalność. Jednym ruchem zrobiła sobie mało widoczne kreski i wyszła z pomieszczenia, zabierając po drodze torbę i telefon. W holu zrzuciła ze swoich stóp urocze kapcie i założyła czarne, niskie Converese. Chwyciła kluczyki od mieszkania z komódki i wyszła z domu, przekręcając na zamek drzwi.
Szła ulicami Sydney. Słońce było po prostu wszędzie. Co jakiś czas, Nicole poprawiała swoje czarneRay-Ban'y, które spadały jej z nosa. Kierowała się marszobiegiem na przystanek autobusowy. Do jego odjazdu pozostało jeszcze 5 minut. Całe szczęście dotarcie do College'u zajmie pięć minut transportem publicznym. Jakimś cudem zdążyła na przystanek i w momencie dotarcia, autobus podjechał. Wsiadła szybko do niego i zajęła pierwsze lepsze miejsce. Odbiła bilet na maszynie i zajęła się pisaniem wiadomości do Mai, że jest już w drodze. Jeśli dobrze pójdzie będzie na miejscu przed czasem.
Nie myliła się. Wysiadła przed szkołą, kierując się do wejścia. Na szkolnym parkingu oczywiście już większość uczni stała, a w nich także przyjaciółka blondynki. Podeszła do niej pewnym krokiem.
- Cześć! - przywitała się. Na jej twarzy widniał wielki uśmiech, co Maia odwzajemniła nerwowo. Coś się musiało wydarzyć.
- Cześć - mruknęła, przygryzając dolną wargę. Nicole aż buzowała w środku, bo jej przyjaciółka znowu to robi. Ukazuje w gestach, że się czymś denerwuje, ale nie raczy już powiedzieć.
- Coś się stało? - spytała w końcu, na co blondynka westchnęła i przytaknęła głową - więc..?
- Tych chłopców jeszcze nie ma, a co jeśli nie przyjdą? - była zdenerwowana. W dłoniach obracała telefon, wargę cały czas przygryzała, a nogi zaczęły jej się trząść. Nicole postanowiła zaingerować.
- Chodźmy do szkoły. Zaczekamy przy wejściu. Na pewno się pojawią. To są chłopcy, czego ty od nich oczekujesz? Że przyjdą na czas? - prychnęła - Życie cię niczego nie nauczyło, co?
- David się tak nie zachowywał, prawda? - na te słowa, Nicole zmiękły nogi. Rozmowa o nim przyprawia ją o mdłości i czuje się jakby zaraz miała zejść z tego świata.
- Nie zaczynaj tematu Davida, proszę - błaga cicho, ale przyjaciółka słyszy i milczy - możemy wejść do środka?
- Tak, oczywiście. Chodźmy - obie bez żadnych dalszych rozmów ruszyły w stronę drzwi wejściowych.Wyminęły kilka osób, które nawet nie odważyły się spojrzeć na Nicole. Prawdę mówiąc, gdy ktoś zachodzi jej za skórę, to boi się do niej podejść, zagadać, spojrzeć w oczy. Blondynka należy do tych silnych fizycznie i emocjonalnie osób. Owszem, są pewne rzeczy, pewni ludzie, które sprawiają, że dziewczyna mięknie, ale o tym wiedzą tylko najbliżsi. Przywykła już do tego i nie rusza jej to.
Przyjaciółki stanęły zaraz obok drzwi, jednak w bezpiecznej odległości. Tak na wszelki wypadek. Za każdym otwarciem, spoglądały na osobę wchodzącą. Do tej pory były to jakieś dziewczyny z młodszych klas, kilku chłopaków z drużyny, Abby wraz ze swoimi niewolnikami. Tak. Abby Easton. Królowa tej szkoły. Zdobywa każdego chłopca, a potem go wystawia. Jest z tego znana, ale najwidoczniej jej paczce to nie przeszkadza. Jak na nią przystało, była ubrana w rozkloszowaną, błękitną sukienkę, która sięgała jej nad kolana. Nie była typową lafiryndą. Może się tak zachowywała, ale jej wygląd można zaliczyć do prymusek szkolnych. Zmroziła Nicole i Maię wzrokiem, na co tylko obie uniosły brwi w geście "Coś nie tak?". Abby przekręciła oczyma i poszła dalej. Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanęła czwórka chłopaków.
- To oni - wyszeptała Maia. Nicole powędrowała tam wzrokiem. Jeden był blondynem z kolczykiem w wardze. Następny był Azjatą. Kolejny miał coś dziwnego na głowie. Przypominało szczotkę, ale po dokładnym przyjrzeniu się, były to tylko włosy. Ostatni. Cóż, ostatni z nich miał czarne włosy, które były w nieładzie i wyglądały na bardzo zniszczone. Każdy z nich miał czarne, poszarpane rurki i koszulki z nazwami dobrze znanych Nicole zespołów. Coś w jej stylu. Jest nawet taka możliwość, że się polubią - Chodź - pociągnęła przyjaciółkę za nadgarstek w ich stronę - Hej, jestem Maia! - przywitała się gdy już stały przed nimi.
- Cześć! - odpowiedział czarnowłosy, z bliska Nicole mogła dostrzec jego ciemne oczy - Ja jestem Calum, a to jest Luke - wskazał na chłopaka z kolczykiem. Blondyn skinął głową - to jest Ashton - przedstawił tego z włosami jak szczotka, który uśmiechnął się, ukazując dołeczki w policzkach. Nie wiadomo dlaczego, zaczął machać. Calum zatrzymał jego rękę, patrząc na niego surowo - a ten ostatni to Michael - skinął głową na chłopaka, przyglądającemu się Nicole. Oczywiście, że dziewczyna czuła na sobie jego wzrok, ale nie chciała być dla nich niemiła już pierwszego dnia. Chcąc być uprzejmą wystawiła do niego rękę, przedstawiając się:
- Nicole - posłała mu wymuszony uśmiech.
- Michael - uścisnął jej dłoń, odwzajemniając uśmiech.
CZYTASZ
Better|M. Clifford
Fanfiction"A jednak mamy ze sobą coś wspólnego - uśmiechnął się tajemniczo. - To o niczym nie świadczy - siliła się na obojętny ton. - Ja mam inne zdanie na ten temat - jego uśmiech stawał się coraz bardziej tajemniczy. Po kilku sekundach odwrócił się i...