Nicole stała przed lustrem w łazience, gdzie kończyła wiązać włosy w koński ogon. Następnie szybko pobiegła do kuchni, napić się szklankę soku pomarańczowego, gdyż nie miała czasu by zjeść cokolwiek. Była zła na swojego starszego brata, który specjalnie wyłączył jej budzik w nocy. Od samego rana zabijała go wzrokiem, jednak on jedynie miał z tego ubaw. Podczas gdy Nicole starała się nie spóźnić, Nathan śmiał się w niebo głosy, siedząc przy stole kuchennym i pijąc czarną kawę.
- Tylko się nie spóźnij! Chyba nie chcesz zepsuć sobie frekwencji – droczył się z blondynką, na co ta zgromiła go wzrokiem.
- Dla twojego dobra już się lepiej nic nie odzywaj – odgryzła się, wypijając duszkiem wcześniej nalany sok.
- Podwieźć cię? Wydaje mi się, że wypiłaś wczoraj więcej i nie tylko – nagle starszy Lawson spoważniał.
- O czym ty mówisz? - na jej czole pojawiła się zmarszczka niezrozumienia.
- O tym – z kieszeni spodni Nathtan wyciągnął woreczek z białą zawartością. Nastolatka w momencie zbladła. Nie miała czasu na wymyślenie wymówki. Podeszła do niego z zamiarem zabrania mu jej własności. Lawson, przeczuwając co dziewczyna chce zrobić, uciekł ręką do tyłu w tym samym czasie, kiedy blondynka wyciągnęła dłoń.
- Skąd to masz? - warknęła, krzyżując ręce na piersi.
- Wypadło ci z kieszeni kurtki jak szukałaś kluczy – wytłumaczył – Słuchaj, Nicole – wstał od stołu, stając naprzeciwko siostry. Na jego twarzy malowała się troska. Był wyższy niż nastolatka, więc aby spojrzeć jej w oczy musiał schylić lekko głowę – Nie chcę, abyś znowu wpadła w to gówno. Nie chcę, abyś po raz drugi zniszczyła sobie życie. Nie chcę ponownie stracić ciebie, rozumiesz? Jesteś dla mnie zbyt ważna, aby historia sprzed roku się powtórzyła. Kocham cię i jako twój starszy brat chcę zadbać o ciebie, więc albo to sama wyrzucisz, albo ja to zrobię – ciemnooka widziała w oczach szatyna smutek. Chciała zrobić wszystko, aby z nich zniknął. Z jednej strony była gotowa wyrzucić to jak najdalej od niej, z drugiej zaś nie, ponieważ z każdą sekundą jej chęć na zażycie narkotyku wzrastała. Musiała jednak zwalczyć głód i postawić się temu.
- Ty to zrób – wyszeptała, odwracając głowę. Chłopak od razu po tych słowach skierował się do kosza na śmieci, a po chwili biały proszek znajdował się na dnie.
- Chodź, podwiozę cię – rzekł, po czym skierował się do korytarza. Nicole stała, jeszcze chwilę, wpatrując się w kosz na śmieci. Następnie chwyciła torbę z oparcia krzesełka i dogoniła szatyna. Chłopak czekał na nią na klatce schodowej. Poczekał aż siostra przekręci zamek w drzwiach i razem skierowali się na dół.
Nathan zajął miejsce kierowcy w swoim Chevrolecie, czekając aż Lawson wgramoli się do środka. Kiedy już jej się to udało, odpalił silnik samochodu i ruszył w stronę szkoły, do której uczęszczała jasnowłosa.
- Nie chwaliłeś się nowym cackiem – poklepała dłonią podłokietnik – Może zrobimy małą wymianę? Twoje Camaro na mojego Mustanga? - uniosła jedną brew.
- W twoich snach – prychnął - pozatym muszę oddać go do mechanika, więc tym bardziej nie.
- Wal się – odpyskowała, a resztę drogi spędzili w ciszy. Nawet żadne z nich nie pokwapiło się do włączenia radia.
***
Lawson wysiadła z samochodu jak poparzona i rzuciła się biegiem do szkoły, nie żegnając się z bratem. Do dzwonka została minuta. Biegła najszybciej jak mogła, żeby tylko się nie spóźnić. Wraz z przekroczeniem progu rozbrzmiał dźwięk dzwonka na lekcje. Odetchnęła z ulgą, wiedząc że zdążyła. Na korytarzu istniał chaos. Każdy uczeń szedł do swojej klasy. Wzrokiem zaczęła szukać Mai, jednak próby poszły na marne. W tym tłumie nie mogła jej dostrzec. Wzdychając ciężko pokierowała się w stronę swojej szafki z zamiarem wyciągnięcia książek od matematyki.
CZYTASZ
Better|M. Clifford
Fanfiction"A jednak mamy ze sobą coś wspólnego - uśmiechnął się tajemniczo. - To o niczym nie świadczy - siliła się na obojętny ton. - Ja mam inne zdanie na ten temat - jego uśmiech stawał się coraz bardziej tajemniczy. Po kilku sekundach odwrócił się i...