Dwanaście.

160 18 22
                                    

Spanie od zawsze było ulubionym zajęciem Lawson i nie lubiła kiedy ją budzono. Tak było i tym razem. Ktoś nieustannie pukał do drzwi. Przez chwilę dziewczyna rozmyślała nad tym, aby udawać, że niema jej w mieszkaniu. Jednak osoba ta nie poddawała się. W końcu Nicole zwlekła się powoli z łóżka i w dresowych szortach i czarnym topie skierowała się do korytarza.

- No już idę! - krzyknęła, gdy osoba za drzwiami nie przestawała nawet na moment. Nie patrząc przez wizjer, otworzyła drzwi –Nathan? Co ty tutaj robisz? - zmarszczyła brwi.

- Ja też się za tobą bardzo stęskniłem! - powiedział radośnie, a następnie rozłożył ramiona – No chodź się przytulić –blondynka wywróciła oczami z uśmiechem. Podeszła do szatyna i wtuliła się w niego mocno – Brakowało mi tych rodzinnych czułości w Europie. Masz coś do jedzenia?

- Jak zwykle – odsunęła się od brata – wchodź – zaprosiła go do środka. Nathan zostawił walizkę w korytarzu, kierując się do kuchni. Nastolatka chwilę potem dołączyła do niego – Zrób mi też jedzenie jak już sobie szykujesz.

- Bozia rączek nie dała?

- Za to, że mnie obudziłeś musisz jakoś to odpokutować –uśmiechnęła słodko, cmokając. Chłopak zaśmiał się cicho, szykując sobie i siostrze kanapki – Nadal nie odpowiedziałeś mi na pytanie co tutaj robisz – przypomniała.

- Wróciłem na trochę. Mam aktualnie przerwę w pracy i chciałem odwiedzić rodziców. Korzystając z okazji postanowiłem też wpaść do ciebie. Jutro o 18 tata po mnie przyjedzie – Nicole pokiwała głową – a dzisiaj... - spojrzał na blondynkę, ruszając znacząco brwiami.

- Dzisiaj co? - spytała podejrzliwie, bojąc się odpowiedzi.

- Dzisiaj chcę spędzić czas z moją najukochańszą siostrą! O dwudziestej wyjdziemy do klubu, możemy wziąć Maię jeśli chcesz – dziewczyna wypuściła powietrze z ust z ulgą.

- Maia pewnie będzie chciała wziąć Luke'a, a Luke swoich przyjaciół.

- Kogo? - Nathan zmarszczył brwi. Lawson westchnęła teatralnie.

- Od niedawna do naszej szkoły zapisała się czwórka chłopaków. Nie dość, że tam się z nimi widuję to jeszcze z nimi pracuję, ale da się przeżyć.

- Poprawka, masz nad nimi kontrolę w pracy i to lubisz, chciałaś powiedzieć – szatyn zaśmiał się ciężko.

- Oh, zamknij się – rzuciła w niego papierkiem po cukierku, który leżał w zasięgu jej dłoni. Śmieć odbił się od jego ramienia, a on sam zaczął się głośno śmiać, kręcąc głową z rozbawieniem.

- Dobrzy są chociaż? - uniósł jedną brew, kładąc gotowe kanapki na talerzyki.

- Znają się na muzyce, wiedzą, w którym kierunku iść. Jak chcesz możesz jutro ze mną iść i sam zobaczyć.

- Z chęcią – zalał wrzątkiem kubki z herbatą, następnie stawiając jeden przed Nicole – Co do tego wyjścia do klubu, bierzemy kogoś w końcu?

- Nie. Chcę spędzić czas z moim kochanym braciszkiem –zachichotała. Po chwili Nathan podał jej talerz z kanapkami i zajął miejsce obok niej.

- Smacznego!

- Smacznego! - uśmiechnęła się do brata i zaczęła konsumować przyrządzone dla niej jedzenie.

***

Dochodziła godzina siedemnasta. Rodzeństwo siedziało na kanapie w salonie i razem oglądali kabaret. Co chwilę oboje wybuchali śmiechem. Aktualnie na ekranie była scena z farmerami.

Better|M. CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz