Wyskoczyła z samochodu jak poparzona i rzuciła się biegiem w stronę drzwi wejściowych. Zapukała o drewno. Po odczekaniu kilku sekund nikt nie otworzył. Powtarzała tę czynność za każdym razem coraz to mocniej. Czuła ból w palcach, ale się nim nie przejmowała. W końcu ktoś się zlitował i otworzył jej. W progu stanęła niska szatynka ze smutnym wyrazem twarzy. Zaprosiła Nicole gestem ręki do środka, a dziewczyna nie czekając ani chwili dłużej weszła wgłąb domu. Znała rozmieszczenie pokoi na pamięć. Była kiedyś tutaj stałym bywalcem. Skierowała się w stronę kuchni, gdzie zastała małego chłopca, siedzącego na kolanach u taty. Blondynek czując czyjąś obecność, podniósł wzrok na nią. Jego oczy powiększyły się po czym zeskoczył z kolan ojca i rzucił się na nastolatkę. Ukucnęła przed nim, by mógł się do niej normalnie przytulić.
- Myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę - wyszeptał delikatnie, łkając. Nicole przytuliła go mocniej do siebie.
- Nigdy bym na to nie pozwoliła, Henry - wypowiedziała te słowa cicho, ale tak aby mały usłyszał. Przez dłuższą chwilę trwali w uścisku - Leć na górę, chce porozmawiać z twoimi rodzicami - oznajmiła odsuwając się od blondyna. Ten jedynie pokiwał głową i wyszedł z pomieszczenia. Blondynka usiadła za stołem, opierając łokcie o niego i kierując wzrok na państwo Radley'ów. W kuchni zapanowała ciężka cisza. Nikt nie miał odwagi się odezwać. Dopiero po chwili starsza kobieta przełamała pierwsze lody.
- Już wiesz? - spytała, a Nicole dobrze wiedziała o czym myśli Annie.
- Tak, jechałam do domu, kiedy w radio pojawiły się wiadomości. Dopóki nie zobaczyłam ciebie, Annie, miałam nadzieję, że to nie o niego chodzi - w jej oczach pojawiły się łzy, którym za wszelką cenę nie pozwalała wypłynąć. Nie chciała płakać.
- Rozumiem, za trzy dni będzie pogrzeb. Mam nadzieję, że zobaczę cię na nim - kobieta posłała nastolatce smutny uśmiech, która wpatrywała się w jeden punkt przed sobą. Pan Radley, zauważając to, powędrował za jej wzrokiem.
- Byliście razem tacy szczęśliwi - skomentował, wstając od stołu podchodząc do zdjęcia, któremu blondynka uważnie się przyglądała. Wziął je w dłonie i wrócił z nim na swoje miejsce. Położył je przed dziewczyną - Możesz je zatrzymać - poklepał ją po plecach i wyszedł z pomieszczenia, kierując się na górę do syna. Blondynka bała się dotknąć zdjęcia. W końcu odważyła się i uniosła je w swoich dłoniach. Była bliska płaczu, patrząc na siebie i Davida, przytulających się i uśmiechających się do zdjęcia. Każdy spędzony z nim dzień pamięta tak dokładnie. Z każdym szczegółem. Nawet tamten.
- Kiedyś wybierzemy się na koniec świata - podsumował David, spoglądając na swoją dziewczynę - i będziemy tam żyć razem, do końca.
- To było takie romantyczne, Dave - przytuliła się do jego boku, a on owinął rękę wokół jej talii. Siedzieli tak już dłuższy czas. Na bujanej ławce u niego w ogródku.
- Uwielbiam spędzać z tobą wieczory - oznajmił.
- Tylko wieczory? - drażniła się.
- Noce też - musnął jej usta delikatnie, na co on zachichotała.
- Jutro damy im w kość, prawda? - spytała, odchodząc od tematu.
CZYTASZ
Better|M. Clifford
Fanfiction"A jednak mamy ze sobą coś wspólnego - uśmiechnął się tajemniczo. - To o niczym nie świadczy - siliła się na obojętny ton. - Ja mam inne zdanie na ten temat - jego uśmiech stawał się coraz bardziej tajemniczy. Po kilku sekundach odwrócił się i...