Dziewięć.

179 23 13
                                    

- Co ty tutaj robisz? - odsunęła się od rodzicielki, pociągając nosem.

- Annie do mnie wczoraj zadzwoniła, że odbędzie się pogrzeb. Dopytałam o szczegóły i oto jestem. Nie mogłam cię zostawić w takiej sytuacji samej. Wiem, że masz Mai'ę, ale jednak to nie to samo co wsparcie matki, prawda? - posłała córce delikatny uśmiech, na co Nicole pokiwała twierdząco głową. Mary Lawson od zawsze była przy swoich dzieciach. Nie mogła patrzeć na ich cierpienie. Oddałaby wszystko, aby odebrać ich ból i przejąć go na siebie, ale niestety w takich sytuacjach mogła jedynie przy nich być i wspierać – Jesteś piękną, ale wolę cię bez łez – dotknęła policzków blondynki i przejechała palcami, ścierając krople słonej wody, jakie wydobywały się z oczu córki.

- Dziękuję – wyszeptała, a następnie stanęła obok matki i przyglądała się jak ludzie po kolei podchodzą do grobu i zostawiają wiązanki oraz znicze. Kiedy już większość odeszła w swoją stronę, młoda Lawson odważyła się na podejście do czarnej płyty. Widząc na nagrobku zdjęcie uśmiechniętego Davida, kąciki jej ust lekko zadrżały. Zawsze był radosny i szczęśliwy. Żył trwającą chwilą, nigdy nie przejmował się tym co było. Interesowało go to, co jest tu i teraz. Nicole położyła wiązankę na stosie innych. Nie chciała stąd odchodzić. Czuła tutaj bliskość swojego byłego chłopaka. Przejechała dłonią po zdjęciu, a wgardle znowu poczuła gulę, którą od razu przełknęła.
- Idę porozmawiać z Annie, będę na ciebie czekać przed cmentarzem – nastolatka pokiwała głową na słowa matki, a po chwili została już sama. Usiadła na małej ławeczce, stojącej centralnie przed grobem i zadawała sobie w tym momencie masę pytań. Nie mogła zrozumieć, dlaczego akurat on. Przecież niczym nie zawinił, a spotkało go coś tak okropnego. Planowali wspólną przyszłość, a teraz nie ma już nic. Może tak musiało być, a może ktoś to zaplanował? Sama nie wiedziała co myśleć. Najlepiej nic, niewiedza doprowadzała ją do szału. 

- Dzisiaj mam się ciebie spodziewać? - dobrze jej znany głos przerwał jej myśli. Całe ciało dziewczyny automatycznie się spięło. W tej chwili nawet nie chciała na niego patrzeć. 

- Przyjechała do mnie mama, więc raczej nie – odparła chłodno, krzyżując ramiona na piersi. Zaraz po tym poczuła jak on zasiada obok niej. Woń męskich perfumszybko do niej dotarła.

-To może ja wpadnę do ciebie? - zasugerował, opierając łokcie na kolanach.

- Ani mi się waż – syknęła przez zaciśnięte zęby – W ogóle czego tutaj chcesz? - zmarszczyła brwi, odwracając się w jego stronę. To co zobaczyła zaskoczyło ją doszczętnie. Max miał na sobie czarny dopasowany garnitur, kilkudniowy zarost zniknął z jego twarzy, a włosy zaczesał na bok. Jego stopy były odziane w czarne jak smoła pantofle. Wzrok wbity miał prawdopodobnie w twarz zmarłego chłopaka. Był skupiony, to można było zauważyć od razu. Wydawał się inny, taki jakiego blondynka poznała. 

- To też był mój przyjaciel. Myślisz, że mi go nie brakuje? Może ci się wydawać, że stałem się oschły i wredny, ale cząstka starego mnie nadal we mnie pozostała. Też mam uczucia, jak każda istota na ziemi – słowa Maxa zrobiły na dziewczynie wielkie wrażenie. Nie spodziewała się, że jeszcze kiedyś może z nią być tak szczery. To wszystko mówił z takim opanowaniem. Siedział nieruchomo, wpatrując się w przestrzeń przed sobą, a słowa wychodziły z niego naturalnie. Zazdrościła mu tego, że tak dobrze potrafi ukrywać jakiekolwiek uczucia.

- Według mnie ty nie stałeś się oschły i wredny, tylko takiego udajesz. Nie chcesz, aby ktoś zajął twoje miejsce w klubie, więc grasz twardziela. Typowe – wzruszyła ramionami, a następnie wstała, gładząc koszulę. Wzrok mężczyzny skierował się natychmiastowo na nią. Dziewczyna zaczęła wolno kierować się wstronę wyjścia.

Better|M. CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz