Siedem.

272 26 1
                                    

- Ale obiecaj, że nie powiesz chłopakom. Jak się dowiedzą to mnie zabiją. Dosłownie – jego ton był w połowie błagalny.

- Jasne, masz to jak w banku – wzruszyła ramionami, odnajdując płytę, którą włożyła do radia.

-  No więc, kilka dni temu...
Nicole włączyła numer piąty na płycie, a chłopak kontynuował swoją wypowiedź.

- Kilka dni temu odwiedziłem pewien klub. Poznałem grupkę chłopaków, z którymi założyłem się o tysiąc dolarów – dziewczyna otworzyła szeroko oczy, słysząc tak wielką sumę pieniędzy. Postanowiła jednak mu nie przerywać i dała znak, aby mówił dalej – graliśmy w karty. Dokładnie w pokera. Jest to gra, wymagająca użycia rozumu, stawia się różne stawki, wygrany bierze wszystko...

- Znam zasady tej gry, mów dalej – wtrąciła jasnowłosa,wywracając oczyma.

- Na początku szło gładko, wygrywałem, naśmiewałem się, a oni się denerwowali. Potem doszedł do tego alkohol, co pogorszyło sprawę. Ostatecznie wygrałem, ale cudem. Naprawdę. Zagrozili mi, że się zemszczą za to, bo myślą, że oszukiwałem, ale tak nie było. Przebite opony to jedna z tych rzeczy, które będą robić, aby odpłacić się za przegraną – przełknął głośno ślinę. Wiedział, że nie powinien nikomu o tym mówić, ale potrzeba wygadania się komuś, miała nad nim przewagę.

- W jakim klubie byłeś? - spytała, po dłuższym rozmyślaniu czy aby na pewno chce wiedzieć.

- Nie pamiętam, ale jakiś w centrum – skrzywił się na samą myśl,że przez różne trunki nic nie pamięta.

- Michael, w centrum jest dziesiątki klubów – wywróciła swoimi brązowymi oczyma, odwracając się w stronę okna.

- Pamiętam, że znajdował się na rogu jakieś ulicy. Bahrts... Bahrtest...Bathrest Street czy jakoś tak – wymieniał nazwy, mając nadzieję, że ta poprawna przyjdzie mu szybciej do głowy, ale nic z tego. Spojrzał na pasażerkę, która tępo wpatrywała się w jeden punkt przed sobą. Michael zmarszczył brwi – Wszystko w porządku? – zapytał, wracając spojrzeniem na jezdnię. W oddali mógł dostrzec już szkołę, a na zegarku wybijała prawie trzynasta, co utwierdzało go w przekonaniu, że w wytwórni będą przed czasem.

- Bathurts Street – wyszeptała, zwracając na siebie uwagę ciemnowłosego – Bathurts Street, tak? - jej głos stał się o wiele głośniejszy i żądny natychmiastowej odpowiedzi. Michael lekko zmieszany kiwnął głową, a Nicole zbladła. Nagle w jej płucach zabrakło tlenu. Otworzyła szybę i zaczerpnęła świeżego powietrza, które podziałało na nią kojąco. Do końca końca drogi Nicole jak i Michael nie odzywali się do siebie, jedynie z głośników samochodowych wydobywała się piosenka, do której dziewczyna normalnie śpiewałaby i wybijałaby rytm palcami. Jednak nie tym razem. Nie dziś.

***

Pod szkołą blondynka nie odezwała się słowem. Nawet nie przywitała się z chłopakami, tylko kiwnęła głową, chcąc mieć ich z głowy. Calum i Luke pojechali samochodem Hood'a, gdyż Mustang dziewczyny jest trzyosobowy. Michael całą podróż do wytwórni przegadał z Astonem o tym co chcą dzisiaj nagrać. Postawili na piosenkę ich autorstwa, która powstawała bardzo długo i z której są naprawdę dumni. Próbowali zagadać dziewczynę, ale ona nie zwracała na nich uwagi. Była w swoim świecie, ignorowała wszystkich. Przygotowywała się psychiczne na dzisiejsze spotkanie z Maxem, które nawet gdyby nie chciała, musiało się odbyć. Mieli jeszcze wiele do wyjaśnienia, a do tego nastolatka chciała się dowiedzieć co wydarzyło się ostatniej nocy i czy nękanie Michaela jest jego sprawką. Chwilami słyszała śmiechy chłopców, ale nawet na tym nie potrafiła się skupić, mimo iż próbowała, to i tak wszystkie jej myśli kręciły się wkoło Maxa.

Better|M. CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz