Jedenaście.

154 20 124
                                    


- Ty i bal? Jakoś ciężko mi w to uwierzyć – zaśmiał się Max – ty nawet chyba nigdy nie miałaś na sobie sukienki, a co dopiero bal.

- Lubię zaskakiwać – uśmiechnęła się cwaniacko – Przez tyle lat powinieneś to wiedzieć – spoglądała na swoje karty przed sobą, dwóch zawodników spasowało, a całą stawkę jaką postawili już stracili. Teraz jedynie przyglądali się rozgrywającej się grze. Dym wydobywający się z papierosa, którego palił Max coraz bardziej docierał do Nicole. Zaciągnęła się zapachem. Waller widząc to podsunął jej paczkę i zapalniczkę.

- Częstuj się – dziewczyna rzuciła okiem na nikotynę, jednak zignorowała propozycję. Zamiast wziąć papierosa, Lawson postawiła stawkę w wysokości dwustu złotych. Kolejny zawodnik rzucił karty, wiedząc, że nie ma szans na wygraną.

- No to co panowie, wyłożenie kart – oznajmiła Nicki. Pierwszy w kolejce był Daniel. Chłopak wspomógł się kartami ze środka i miał dwie różne pary i piątkę trefl. Kolejny był Thomas, mający pięć kart w tym samym kolorze trefl. Max wyłożył cztery karty o tej samej wartości i trójkę kier. Na sam koniec była Lawson, miała strit w kolorze karo* od ósemki do damy. Blondynka potarła dłońmi i sięgnęła po pieniądze, leżące na środku stołu.

- Gratuluję, Nicole. Nie straciłaś wprawy w wygrywaniu – powiedział Waller, zaciągając się papierosem.

- Takich rzeczy się raczej nie zapomina – odparła z przekąsem, licząc pieniądze.

- Za kilka dni odbędą się nasze zawody, mam nadzieję, że pojawisz się – mężczyzna wstał od stołu, podchodząc do barku. Nalał sobie kolejną szklankę whisky i wypił duszkiem – Chcesz trochę? -pomachał pustą już szklanką w jej stronę.

- Kuszące, jednak dzisiaj muszę odmówić – wzięła do ręki telefon, sprawdzając godzinę. Duże cyfry wskazywały trzecią w nocy - Za siedem godzin przychodzi do mnie Maia, więc będę się zbierać – schowała pieniądze do torby i stanęła na równe nogi.

- Jak wolisz, Lawson – odwrócił się i ponownie wlał sobie whisky do szklanki. Tym razem nie było inaczej i wszystko wypił na jednym tchu.

- To kiedy dokładnie te zawody? - spytała jeszcze przed wyjściem.

- W poniedziałek. Bądź o dwudziestej drugiej – puścił jej oczko, po czym Nicole kiwnęła głową, wychodząc.

***

Po mieszkaniu rozszedł się dźwięk dzwonka do drzwi, podczas gdy blondynka jadła śniadanie. Tradycyjnie były to płatki kukurydziane z zimnym mlekiem. Krzyknęła „otwarte" z pełną buzią, a chwilę potem w kuchni pojawiła się Maia. W jednej ręce trzymała wieszak z sukienką, a drugą ciągnęła za sobą małą walizeczkę.

- Gotowa na dzień pełen atrakcji? - zapytała podekscytowana. Bailey od zawsze uwielbiała różne tego typu imprezy. Kochała się stroić i zawsze wyglądała dobrze i elegancko. Miała jakby szósty zmysł w tematyce modowej.

- Nie – odpowiedziała, głośno chrupiąc.

- Zawiało entuzjazmem – rzekła sarkastycznie - Gdzie mogę powiesić swoją sukienkę?

- U mnie na szafie – Maia kiwnęła głową na słowa przyjaciółki i wyszła z pomieszczenia – Co masz w tej walizce? - krzyknęła, aby ją dobrze usłyszała.

- Buty o różnych obcasach i kosmetyki – odkrzyknęła z sypialni, należącej do Nicole – Musisz się nauczyć chodzić w szpilkach, zapomniałaś? - kończąc to zdanie, Bailey z powrotem pojawiła się w kuchni.

- Czy to jest aż tak konieczne? Nie mogę założyć jakiś czerwonych trampek? Wyjdzie na to samo tylko bez obcasa – zrobiła kwaśną minę, wstając z pustą miską w ręku, a następnie włożyła ją do zlewu.

Better|M. CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz