- Ty i bal? Jakoś ciężko mi w to uwierzyć – zaśmiał się Max – ty nawet chyba nigdy nie miałaś na sobie sukienki, a co dopiero bal.
- Lubię zaskakiwać – uśmiechnęła się cwaniacko – Przez tyle lat powinieneś to wiedzieć – spoglądała na swoje karty przed sobą, dwóch zawodników spasowało, a całą stawkę jaką postawili już stracili. Teraz jedynie przyglądali się rozgrywającej się grze. Dym wydobywający się z papierosa, którego palił Max coraz bardziej docierał do Nicole. Zaciągnęła się zapachem. Waller widząc to podsunął jej paczkę i zapalniczkę.
- Częstuj się – dziewczyna rzuciła okiem na nikotynę, jednak zignorowała propozycję. Zamiast wziąć papierosa, Lawson postawiła stawkę w wysokości dwustu złotych. Kolejny zawodnik rzucił karty, wiedząc, że nie ma szans na wygraną.
- No to co panowie, wyłożenie kart – oznajmiła Nicki. Pierwszy w kolejce był Daniel. Chłopak wspomógł się kartami ze środka i miał dwie różne pary i piątkę trefl. Kolejny był Thomas, mający pięć kart w tym samym kolorze trefl. Max wyłożył cztery karty o tej samej wartości i trójkę kier. Na sam koniec była Lawson, miała strit w kolorze karo* od ósemki do damy. Blondynka potarła dłońmi i sięgnęła po pieniądze, leżące na środku stołu.
- Gratuluję, Nicole. Nie straciłaś wprawy w wygrywaniu – powiedział Waller, zaciągając się papierosem.
- Takich rzeczy się raczej nie zapomina – odparła z przekąsem, licząc pieniądze.
- Za kilka dni odbędą się nasze zawody, mam nadzieję, że pojawisz się – mężczyzna wstał od stołu, podchodząc do barku. Nalał sobie kolejną szklankę whisky i wypił duszkiem – Chcesz trochę? -pomachał pustą już szklanką w jej stronę.
- Kuszące, jednak dzisiaj muszę odmówić – wzięła do ręki telefon, sprawdzając godzinę. Duże cyfry wskazywały trzecią w nocy - Za siedem godzin przychodzi do mnie Maia, więc będę się zbierać – schowała pieniądze do torby i stanęła na równe nogi.
- Jak wolisz, Lawson – odwrócił się i ponownie wlał sobie whisky do szklanki. Tym razem nie było inaczej i wszystko wypił na jednym tchu.
- To kiedy dokładnie te zawody? - spytała jeszcze przed wyjściem.
- W poniedziałek. Bądź o dwudziestej drugiej – puścił jej oczko, po czym Nicole kiwnęła głową, wychodząc.
***
Po mieszkaniu rozszedł się dźwięk dzwonka do drzwi, podczas gdy blondynka jadła śniadanie. Tradycyjnie były to płatki kukurydziane z zimnym mlekiem. Krzyknęła „otwarte" z pełną buzią, a chwilę potem w kuchni pojawiła się Maia. W jednej ręce trzymała wieszak z sukienką, a drugą ciągnęła za sobą małą walizeczkę.
- Gotowa na dzień pełen atrakcji? - zapytała podekscytowana. Bailey od zawsze uwielbiała różne tego typu imprezy. Kochała się stroić i zawsze wyglądała dobrze i elegancko. Miała jakby szósty zmysł w tematyce modowej.
- Nie – odpowiedziała, głośno chrupiąc.
- Zawiało entuzjazmem – rzekła sarkastycznie - Gdzie mogę powiesić swoją sukienkę?
- U mnie na szafie – Maia kiwnęła głową na słowa przyjaciółki i wyszła z pomieszczenia – Co masz w tej walizce? - krzyknęła, aby ją dobrze usłyszała.
- Buty o różnych obcasach i kosmetyki – odkrzyknęła z sypialni, należącej do Nicole – Musisz się nauczyć chodzić w szpilkach, zapomniałaś? - kończąc to zdanie, Bailey z powrotem pojawiła się w kuchni.
- Czy to jest aż tak konieczne? Nie mogę założyć jakiś czerwonych trampek? Wyjdzie na to samo tylko bez obcasa – zrobiła kwaśną minę, wstając z pustą miską w ręku, a następnie włożyła ją do zlewu.
CZYTASZ
Better|M. Clifford
Fanfiction"A jednak mamy ze sobą coś wspólnego - uśmiechnął się tajemniczo. - To o niczym nie świadczy - siliła się na obojętny ton. - Ja mam inne zdanie na ten temat - jego uśmiech stawał się coraz bardziej tajemniczy. Po kilku sekundach odwrócił się i...