ᴘᴏᴅᴢɪᴇʟᴇɴɪᴇ ɪ ᴅʀᴏɢᴀ ʙᴏ́ʟᴜ

48 9 4
                                    

2


Yoru patrzył na bezwładne ciało ojca. Nie mógł uwierzyć, w to co usłyszał.

- Miesiąc temu zabili naszą matkę, zabierając jej oczy! Teraz zabili ojca oraz wielu bliskich nam ludzi. - wskazał na siebie i członków klanu stojących dookoła nich. - I ty śmiesz, nazywać się następcą przywódcy!?

Yoru był wściekły przez wspomnienia oraz daną sytuację. Miał dość, jego bliscy ginęli a jego brat, nie wiadomo czemu wybrany na przywódcę, nadal chciał wybierać pokojową drogę rozwiązania problemu. Shinobi różnych wiosek od lat tropili klan Ikimono. Zawsze większość z napastników, była zostawiana przy życiu. Yoru od wielu lat już kwestionował czy bycie pacyfistą w takim przypadku to dobry pomysł.

- Yoru. Przestań zachowywać się jak dziecko. Polują na nas dosłownie wszystkie wioski, mogą się zjednoczyć tylko po to by nas wyeliminować. Lepiej spotkać się z Kage którejś z wiosek i dołączyć do niej. Nie jesteśmy tak licznym klanem, aby walczyć z tyloma przeciwnikami. Pamiętaj co mówił... - Nichi nie dokończył wypowiedzi.

- J-Jebie mnie, co mówił nasz ojciec! Wszyscy chcą się nas pozbyć, nawet jak wstąpimy do jakiejś wioski, to i tak będziemy musieli zabijać. Jeśli nie chcesz dobra dla naszego klanu, ja będę musiał dać je siłą - po tych słowach 13-latek wytworzył kamiennego 2 metrowego stwora.

- Yoru nie chcę z tobą walczyć. Proszę uspokój się. - powiedział mocno zdziwiony Nichi. Po tych słowach hito Yoru, zaatakował.

Chłopak wiedział, że nie ma z nim szans, ale czuł, że musi spróbować. Udało mu się w końcu, po raz pierwszy stworzyć, takiej wielkości hito. (To zdanie brzmi dwuznaczne, ale jest zostawię ~>) Był tak samo wielki jak jego brata, tej nocy, gdy jego matka zmarła. Za nim chłopak zdarzył zaatakować, jego brat wytworzył kilka podobnych. Były owiele dokładniejsze i wyglądały bardziej na ludzkie istoty, niż ten który stworzył Yoru. Chłopak lekko się zawahał, ale teraz nie było odwrotu. Rozpoczęła się walka, przerażeni członkowie klanu otoczyli ich, niczym arena. Kobiety piszczały a dzieci płakały, w tym i ich najmłodszy brat, Hoshi. Trzymany właśnie na rękach, przez jedną z kobiet, wykrzykiwał, mało zrozumiałe słowa.

Yoru był tak skupiony na walce, że popełnił ogromny błąd. Zapomniał pilnować swojej własnej osoby. W tamtym momencie, poczuł ból w okolicy karku, upadł na ziemię. Ostatnie co widział, był to Nichi, łapiący go w ramiona z zmartwioną miną.

Obudził się w mało przytulnym pomieszczeniu. Było w nim dość zimno a on sam, był przykryty cienkim kocem. Rozejrzał się i zobaczył siedzącą na fotelu, fioletowowłosą kobietę. Usiadł na łóżku, podpierając się rękoma. Wtedy pomarańczowo oka piękność, zauważyła go.

- Obudziłeś się. - stwierdziła chłodno. - Na stoliku masz wodę. Możesz się napić. Ja zaraz wrócę, nie rób nic głupiego.

Kobieta wyszła, a Yoru ponownie rozejrzał się po pomieszczeniu. Gdzie on jest? Gdzie są jego bracia? Gdzie jego klan? Chłopak przypomniał sobie ostatnie wydarzenia. No tak, pewnie to nawet już nie jest jego klan. Został wygnany, jak wszyscy Ci, którzy zagrażali ładowi, jaki znał klan Ikimono. Musieli to przegłosować. Zawsze większość głosów, decydowała co robić w takich sytuacjach. Przywódca był tylko od realizowania i zarządzania. Po co on w ogóle to zaczął?

Do pokoju ponownie weszła fioletowowłosa kobieta, a za nią rudowłosy mężczyzna z dziwną biżuterią na całej twarzy.

- Kim jesteś?- zapytał Yoru, olewając kobietę.

Chłopak był zachwycony nową postacią. Wydawał się silny oraz groza jaka od niego biła, powodowała przyjemne dreszcze u chłopca.

- Jestem Bogiem. - odrzekł z powagą.

Klan Ikimono || NARUTOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz