Troche gejuwą wali ale nie mój problem, ja lubię.
______________________________9
Yoru bacznie obserwował ciało lidera. Z każdym dniem było co raz gorzej. Jego prawdziwe oblicze, nie przypominało wielkiego boga a raczej wygłodzonego starca.
- Nie jest dobrze. - odezwał się Kame.
- Na pewno nie da się nic zrobić? - spytał Yoru, wstając na równe nogi.
- Przykro mi. Ale ja na pewno nic tu nie wskóram. - odpowiedział Kame, wyłączając byakugana.
Yoru nawet nie wiedział, gdy został z czerwonowłosym sam. Patrzył się w podłogę, szukając panicznie rozwiązania.
- Yoru. - wyrwał go zmęczony głos Paina. - Jeśli coś pójdzie nie tak, przeszczep sobie moje oczy i dokończ to za mnie.
Mężczyzna spojrzał się na niego jak na debila. Gada głupoty. Przecież on nie odejdzie tak łatwo. A może? Do nie dawna myślał, że nikt go nie pokona, ale widząc teraz jego stan, zaczynał w to wątpić.
- Jak sobie życzysz. - odpowiedział, podchodząc do niego.
- Jestem pewien, że dasz rade udźwignąć ciężar Rinengana. - mówił, łapiąc za jego biały kosmyk.
Yoru wszedł do głównej bazy. Był zmęczony po po drużyny. Kame jak zwykle od razu powędrował pod prysznic, zostawiając mężczyznę samego. Ikimono rozejrzał się i spojrzał na Hidana leżącego na kanapie.
- A ty nie powinieneś właśnie dźgać jakieś dziewicy? - zapytał z obrzydzeniem.
- A ty nie powinieneś zaspokajać zachcianek Paina? - odwarknął mu fioletowooki.
Śniady mężczyzna ze spokojem poszedł do kuchni. Po chwili wrócił i szybkim ruchem pozbawił irytującego mężczyzny głowy.
- Znowu, kurwa!? KAKUZU! POMOCY! ZNOWU ODPIERDALA! - zawołał, gdy Yoru wsadzał go do zlewu w kuchni.
- Nie drzyj się tak. - powiedział i nalał wody do zatkanej korkiem umywalki.
Gdy był już pełny i Yoru upewnił się, że cała głową mężczyzny jest zanurzona, pokierował się w stronę swojego pokoju. Położył się na łóżku.
Dziś ma poznać nowego członka. Od śmierci Sasori-sama, on i Kame jako jedyni musieli zajmować się medycznymi sprawami organizacji. Może będzie to ktoś, kto im pomoże? Może będzie przekraczał ich możliwości?
Mężczyzna wstał, słysząc jakiś krzyk w salonie. Pokierował się w tamtą stronę a jego oczom ukazał się pomarańczowy człowiek cukierek. Mówił tak szybko, że nie był wstanie nic zrozumieć. Piszczał co jakiś czas i przytulał po kolei członków organizacji, dając im kamienie z narysowanymi buźkami.
- Haha! Kolejny szaleniec. - Yoru zaśmiał się na głos, gdy ten wręczył mu kamień.
- Ty się śmiejesz a to ja mam z nim pracować. - narzekał Deidara.
- Przynajmniej będziesz miał ciekawie na misjach. Kisame na przykład bardzo się nudzi, z panem czerwone oczko. - powiedział i podszedł do Tobiego.
- Ha!? Co się tak przyglądasz, Tobiemu!?. - odskoczył mężczyna w masce
- Ciekawe co masz pod maską. Jakąś fajną blizę? A może masz poparzenia? - dopytywał Yoru.
Tak naprawdę, białowłosy miał wrażenie, że już kiedyś ją widział. Pomimo starań, nie mógł sobie przypomnieć gdzie. Już prawie jej dotknął, gdy jego ręka przeleciała przez nią i całą głowę na wylot.
CZYTASZ
Klan Ikimono || NARUTO
Fanfiction„Klan pochodzący ze słońca" tak o nich mówili w całym kraju wiatru. „Przybysze" tak nazywali ich w Wiosce Ukrytej w Liściach. „Rodzina" tak nazywa ich najmłodszy z braci Uchiha. Jest to odpowieść, o wymyślonym przeze mnie klanie oraz kilku nowych p...