16
Kabe nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Koniec wojny, szczęśliwe zakończenie, ale co z jego bratem? Losy Sasuke były na razie nie znane, a on sam został uznany za niewinną ofiarę. Co z tego, że uciekł z własnej woli i szlajał się po świecie z psychopatą i mordercą! Jest dzieckiem i na pewno został zmanipulowany. Oczywiście to nie tak, że nie dostał jakiejkolwiek reprymendy. Jego bracia, suszyli mu o to głowę, codziennie odkąd nastał pokój.
Trzynastoletni już Kabe, przekroczył próg domu. Zdjął buty i pokierował się w stronę kuchni.
- Ohayo. Jak było na treningu? - spytał Nichi, nakładający właśnie smażoną rybe na talerz
- Dobrze... - odpowiedział mu smutno Uchiha.
- Nadal martwisz się co z Sasuke? - spytał, kładąc przed nim talerz.
- Ty się nie martwiasz? - odpowiedział, pytaniem na pytanie.
- Oczywiście, że się martwię. Ale musisz pamiętać, że to co zrobił Sasuke w większości przypadków, nikomu by nie uszło płazem. - powiedział Nichi, po czym nastała niezręczna dla obu cisza.
- Wiem... Jaaa, nie zdążyłem was przeprosić. Tyle się działo i dzieje... - wyszeptał chłopak. - Ja musiałem to zrobić. Chciałem być przy nim i...
Do oczu Uchihy zaczęły napływać łzy. Nie wiedząc czemu, przez kilka ostatnich tygodni, był oschły dla każdego, a teraz coś w nim po prostu pękło.
- Ja cię nie obwiniam. Martwiłem się o ciebie i uważam to co zrobiłeś za głupie, ale nie będę cie z tego powodu obwiniać. - mówił starszy. - Sam nie wiem, co bym w takiej sytuacji zrobił.
- Wiesz coś na temat Yoru? - spytał chłopak, wyczuwając alegorie w stronę biologicznego brata Nichi'ego.
- Nie. Wiem tylko, że jest przesłuchiwany już od miesiąca. - powiedział, wpatrując się w swój talerz.
- Przyjaźnisz się z naszym nowym Hokage, a nie wiesz takich rzeczy? - oburzył się chłopiec, wkładając sobie ryż do ust.
- To nie takie proste... Przecież wiesz. - pouczył go Ikimono.
- Yo! Przepraszam na spóźnienie! - zawołał Hoshi, wchodźąc do domu.
Yoru nasłuchiwał kroków, obiajacych się o ściany więzienia. Na jego głowie umiejscowione były słuchawki, z których, non stop były puszczane sygnały dziwiękowe. Na oczach natomiast miał grubą przepaskę, a całe jego ciało było owinięte w kaftan. To wszystko miało spowodować, że nie będzie w stanie skupić się na sworzeniu jakiegokolwiek hito. Nie wiedzieli tylko tego, że nic im to nie da. Gdyby chciał, mógłby zrobić i dziesięć takich, jednak coś go powstrzymywało przed ucieczką z tego miejsca.
- Wstawaj. - odezwał się mężczyna.
- Znowu, chcecie mi grzebać w mózgu? Tym biednym ludziom od klanu Yamanaka, nie znudziło się widzieć tych samych obrazów? - spytał uszczypliwe, gdy ktoś go szarpnął za ramię. - No już już, tatuśku nie tak agresywnie.
Nie wiedział jak długo szli. Wydawało mu się to wiecznością. Przetrzymywany cały czas za ramię, skupiał się na czakrze jego „opiekunów". Prowadziło go aktualnie sześciu, nie, siedmiu shinobi. Takiej eskorty w życiu by się nie spodziewał. Ciekawe co z Obito? On wszystko zapoczątkował, może on ma ich czternastu? Yoru zaśmiał się pod nosem.
- Z czego się śmiejesz? - spytał agresywnie jeden z nich.
- Nic, nic. Żarty sobie opowiadam. Słuchajcie tego: Przyszła baba do Kage a Kage to też baba. - pogrywał sobie z nimi Ikimono. - O albo to...
- Cicho bądź. - odezwał się głos, po czym ktoś otworzył jakieś drzwi.
- Dziękuję ci Ibiki. Możecie wyjść. - powiedział Hatake Kakashi.
- Nie wiem czy... - zaczął mężczyzna.
- Jest ze mną Naruto, spokojnie. Możecie odejść... - opowiedział mu białowłosy.
Yoru usłyszał kroki i zamykające się za nim drzwi. Czy to dziś, dodatnie wyrok śmieci i będzie mógł odejść? Wspaniale! Świat bezpieczny, chrabąszcze mogą nadal się rozmnażać a on umrze. Lepszego zakończenia chyba nie było.
- Mam do ciebie kilka pytań... - zaczął Hatake.
- Jak mam ci niby na nie odpowiadać? Nie widzę rozmówcy, a w uszach słyszę jakieś piski? - przerwał mu Yoru.
Poczuł jak ktoś do niego podchodzi. Pozbawia go słuchawek a następnie opaski. Jego oczy potrzebowały dłuższej chwili, aby przyzwyczaić się do jasności, jaka panowała w pomieszczeniu.
- Od razu lepiej. Witaj, blondas. - rozejrzał się po pomieszczeniu.
Wiedział, że za nim, mimo wyciszonej czakry, stał ktoś jeszcze. Nie chcąc robić gwałtownych ruchów, zostawił tego kogoś w swerze niewiedzy.
- Potraktuj tą rozmowę poważnie. - zaczął ponownie mężczyzna. - Czy nazywasz się Yoru Ikimono?
- Tak. Nazywam się Yoru Ikimono. - wyklepał, znaną mu już na pamięć regułkę.
- Czy na pewno nie wiesz, gdzie podziewa się reszta zwojów, skradziona przez organizację zwaną „brzaskiem"?
- Tak, nie mam pojęcia, gdzie się znajdują. Wszytsko co widziałem, już wam powiedziałem. - odpowiedział, zgodnie z prawdą.
- Jak dostałeś się do organizacji? - pytał dalej Hatake.
- Zwerbował mnie jej oficjalny lider. Nagato Uzumaki. Zrobił to po tym, jak zostałem wygnany z własnego klanu. - odpowiedział znudzony.
Te pytania były śmieszne. Wiedział, że to zwykła papierologia, której wymaga starszyzna lub daimio wszytskich krajów, ale nic więcej z niego nie wyciągnie. Przecież oboje zdawali sobie z tego sprawę.
- Czy w Czwartej, Wielkiej Wojnie Shinobi, opisałeś się po której ze stron? - kontynuował.
- Nie, obie były do dupy. Pokazałem to chyba atakując jedną i drugą. - odpowiadał, nie zważając jak potoczy się ta rozmowa.
Spojrzał na blondyna. Młody Uzumaki, spoglądał na niego zatroskanym wzrokiem? Yoru zdziwił się przez chwilę, ale szybko zignorował chłopaka.
- Czy pomogłeś zapieczętować Kaguyę Otsutsuki? - powiedział Kakashi, sam ewidentnie znudzony tymi pytaniami.
Yoru nawet się już nie zastanawiał nad odpowiedzią. Od tygodnia, nie zmieniła się nawet kolejność tych pytań. Już padło ostatnie pytanie, gdy Kakashi przemówił po raz ostatni.
- Czy żałujesz? - spytał, patrząc się mu głęboko w oczy.
To coś nowego. Czym on zasłużył na taki dzień pełen wrażeń? Nie myśląc nad tym długo, przeciągnął się, ziewając przy tym.
- Niezbyt. Mogę już wrócić do mojej kanciapy, bo inaczej tego nazwać nie mogę i poczekać na wyrok śmierci? Tak, mogę to dziękuję.- nie poczekał nawet na odpowiedź, od wracając się gwałtownie. - Obito?
Mężczyzna o onyksowych oczach stał w rogu pokoju, patrząc się na niego z wyraźnym smutkiem, wypisanym na twarzy. Yoru przelustrował całą jego sylwetkę. W lewej ręce trzymał mocno gruby, dość miękki materiał.
- Wracasz do wioski co? - Yoru uśmiechał się z wyraźnym zadowoleniem. - Gratuluje.
Mężczyzna wychodząc z eskortą shinobi, zauważył coś czego wcześniej nie dostrzegł. W jego dłoni mieściły się dwa ochraniacze. Liczył na to, że jego odpowiedź bedzie inna? Omówił sobie to z starym przyjacielem? Liczył na to, że odpowie „Tak, żałuję chce należeć do tej wioseczki."? Yoru stanął na chwilę, zatrzymując tym grupę joninów. Zaśmiał się cicho pod nosem i jak gdyby nigdy nic, poszedł dalej.
______________________________
Yo witam. Prawdobnie to jest koniec tej książki. Czemu? Bo Yoru nie ma szczęśliwego zakończenia.
Dziękuję wszystkim za czytanie i pisanie i gwiazdki i wszytsko kckckc kodeks cywilny
(Będzie ostatni rozdział dość nietypowy)
CZYTASZ
Klan Ikimono || NARUTO
Fanfiction„Klan pochodzący ze słońca" tak o nich mówili w całym kraju wiatru. „Przybysze" tak nazywali ich w Wiosce Ukrytej w Liściach. „Rodzina" tak nazywa ich najmłodszy z braci Uchiha. Jest to odpowieść, o wymyślonym przeze mnie klanie oraz kilku nowych p...