12
Dziewczyna o czarnych włosach przemierzała las. Odrzucała myśl o ślubie i tym, że ktoś inny miałby decydować o jej losie. Nie chciała takiego życia. Pomimo opadających sił, czuła, że musi kontynuować bieg. Z trudem łapiąc oddech, upadła, rozcierając skórę o szorstkie leśne runo. Rozejrzała się niespokojnie, spostrzegając jednak, że wokół niej nie ma ani żywej duszy. Liście szumiały nad jej głową, a księżyc przeciskał się między gałęziami drzew, malując srebrne plamy na ziemi.- Wszystko w porządku? - przywitał ją miły chłopięcy głos.
Spojrzała niespokojna w jego stronę. Ukazał się jej śniady chłopak, o niebieskich a wręcz turkusowych oczach, krótko ściętych białych włosach i przepięknym uśmiechu.Jego cały ubiór był nietypowy jak na świat, który ona znała.
Na szyi miał złoty wisiorek z znakiem mającym imitować głowę oraz ramiona człowieka. Złoto jednak nie znajdowało się tylko na wisiorku. Jego nos, uczy a nawet drobne akcenty ubioru posiadały ten kruszec.- Nie zrobię ci krzywdy. Jestem pacyfistą. - powiedział, widząc jej przerażenie na twarzy.
Dziewczyna wiedziała, że mówił prawdę. Słyszała o tym klanie w starych podaniach. Nadal zachowując czujność, pozwoliła chłopakowi na pomoc ze wstaniem.
- Co tu robisz? - spytał, nie dając za wygraną.
- Ja... Uciekłam z wioski. Członkowie mojego klanu, w tym moja najbliższa rodzina, chciała mnie zeswatać z wnukiem, dawno zmarłego założyciela mojej wioski. - powiedziała gorzko.
- Rozumiem, ja uważam, że każdy powinien mieć własną ścieżkę i wybór, aby ją móc wybrać samodzielnie. - stwierdził, domyślając się tego, że cała ta sytuacja była jej nie w smak.
- Dla tego uciekłam. Nie cierpię typa. - spróbowała zażartować.
- Wiesz, poproszę ojca, aby pozwolił ci zostać w naszym obozie do jutra, aż nie wydobrzejesz. - powiedział, widząc jej stan.
- Nie... Dziękuję ale ja już pójdę. - odmówiła z zamiarem odejścia, gdy ten złapał ją za rękę.
- Nie pozwolę ci odejść w takim stanie. Jesteś wycieńczona, zostań z nami tylko do jutra i za rana odejdź jeśli będziesz chciała. - przekonywał ją patrząc jej prosto w oczy.
- Ja... No dobrze. - zgodziła się i w ciszy poszła za chłopakiem, upewniającym go, za obóz jest nie daleko.
Po chwili marszu usłyszała skoczną muzykę i śmiechy ludzi. Przechodząc przez gęstwiny, dotarli do rzeki, przy której rozłożone były namioty a w środku ich ustawione było sporej wielkości ognisko.
- Tato! - zawołał z oddali jakiegoś mężczyznę.
- Haha! Kin, gdzieś ty był? - zawołał uradowany ojciec, wyrwany z wiru zabawy.
- To jest... - zaczął, gdy zbliżyli się do siebie. - Właśnie jak masz na imię?
- Uchiha Tsurai. - odpowiedziała nieśmiało.
- Więc, to jest Tsurai. Musiała uciec z swojej wioski... Może z nami zostać do jutra? - powiedział szybko, aby dziewczyna nie czuła się niekomfortowo.
- Dobrze, ale porozmawiajmy na osobności, Tsurai. - powiedział z nagła nieprzewidywaną powagą.
Kin kiwnął tylko głową i odszedł od nich. Wiedział, że ojciec musiał zrobić to dla ich bezpieczeństwa ale nie chciał zostawiać wystraszonej dziewczyny samej. Więc odszedł na tyle daleko, aby dziewczyna cały czas go widziała. Patrzył się na nich przez chwilę, gdy jego ojciec posłał mu ciepły uśmiech.
![](https://img.wattpad.com/cover/345443414-288-k646550.jpg)
CZYTASZ
Klan Ikimono || NARUTO
Fanfiction„Klan pochodzący ze słońca" tak o nich mówili w całym kraju wiatru. „Przybysze" tak nazywali ich w Wiosce Ukrytej w Liściach. „Rodzina" tak nazywa ich najmłodszy z braci Uchiha. Jest to odpowieść, o wymyślonym przeze mnie klanie oraz kilku nowych p...