1. koniec i początek

925 36 24
                                    

                            ■■■
Stałam przed murem sierocińca chyba z pięć minut. Miasto Pannvile nie wyglądało za ciekawie i nie skrywało tego wrażenia. Na szczęście ciocia Chris cierpliwie czekała, aż w końcu przekroczę mury budynku.
-wiem, słońce, że nie jesteś szczęśliwa, ale na pewno znajdziesz sobie jakieś koleżanki. Hej, głowa do góry!
Tak, głowa do góry. Nie szkodzi, że twoja mama nie wybudziła się że śpiączki, a tata zginął przez raka. Głowa do góry, każde wujostwo ma cię gdzieś i nie przyjmie w swoje skromne progi. Wejdź z uśmiechem na twarzy do tego oto sierocińca i ciesz się...
- Katie, proszę, nie bądź zła, będę cię czasem odwiedzać z wujkiem Jackiem-powiedziała ciocia z udawanym współczuciem, przerywając moje ironiczne myśli.-To nie tak, że nie chcemy cię przyjąć, nie możemy.
- Możecie-mruknęłam.
- Nie, Katie, dobrze wiesz, że nie możemy.
- Możecie-powtórzyłam.-Po prostu wolisz swoje koty ode mnie.
Odkąd ciocia poznała wujka Jacka, opuściła okolice Downstrige, gdzie sąsiadowała że mną i mamą, która była jej siostrą. Mama opowiadała mi, że babcia Lucy zawsze mówiła im, że trzeba trzymać się razem. Nie poznałam babci. Mama mi opowiadała ze łzami w oczach, jak babcia Lucy zginęła na wojnie, ratując wtedy swoją córeczkę, Ruby, moją mamę. Ciocię Chris jednak nie obchodziła już żadna gatka o rodzinie i pojechała do Nowego Yorku tysiące kilometrów stąd, razem z tym swoim całym Jackiem, głównie dlatego, że był obrzydliwie bogaty. Od razu wzięli ślub, chociaż ciocia ma ledwo 21 lat. Nie mają dzieci, tylko chyba z 10 kotów, jeśli dobrze policzyłam.
- Katie, wybacz, nie damy rady cię utrzymać- powiedziała Chris, a po chwili się zerknęła na swój turkusowy zegarek, który moja mama jej kiedyś podarowała na urodziny i wybałuszyła oczy.-Katie, chodź, muszę jeszcze podpisać jakieś papierki i uciekam.-rzuciła ciocia i już ruszyła ciągnąc mnie za rękę, ale po chwili się zatrzymała.- Mam coś jeszcze dla ciebie.
Pogrzebała chwilę w swojej ogromnej turkusowej torebce, mrucząc coś pod nosem, a po chwili zadowolona wyłoniła z niej prostokątne opakowanie.
W ręku trzymała model najnowszego telefonu. Gdy mieszkałam u niej przez ten tydzień, podczas gdy wujek Jack wydzwaniał po sierocińcach z całej okolicy, słyszałam, jak ciocia mruczała coś o jakimś telefonie. Cóż, nie zdziwiło mnie, że komórka była z wyższej półki, ponieważ Chris i Jack mieli pieniędzy pod dostatkiem, z tego, co słyszałam kiedyś od mamy. Ciocia uśmiechnęła się kwaśno.
-Drobny prezencik na poprawę humoru- rzuciła.- Pilnuj go, bo wątpię, żebyś dostała jakikolwiek inny, tym bardziej taki.
-D-dziękuję-wyjąkałam, bo mama nigdy nie dawała mi telefonu, tylko czasem pożyczała mi swój i odpalała Subway Surfers.
-A teraz chodź, bo nie mogę dzisiaj przegapić samolotu do Nowego Yorku, a jeszcze muszę się spakować-powiedziała ciocia, wyraźnie zirytowana tym, że musi być punktualna, bo jest przyzwyczajona do luksusów i prywatnych limuzyn.
Budynek szkoły był ponury- podobny wewnątrz jak i zewnątrz. Ściany były bordowo-szare, dając ponury nastrój. Jedynie kolorowe gabloty z powywieszanymi informacjami dodawały nastroju.
Korytarzem szłyśmy chyba w nieskończoność, aż ciotka skierowała mnie do drzwi na prawo i niecierpliwie zapukała.
-To raczej tutaj- mruknęła.
Powitało nas ledwo słyszalne burknięcie że słowem ,,proszę" I ciocia w końcu odworzyła drzwi.
Powitał nas sekretarz. Był wysoki, w okularach, na sobie miał szarą, luźną bluzę. Kątem oka na nas spojrzał po czym rozłożył się na krześle i wrócił do swojej roboty, wlepiając wzrok w jakieś kartki i coś podpisywał.
-Przepraszam za spóźnienie- zaśpiewała wesoło Chris, jakby na jej liście miejsc do odwiedzenia numerem jeden był ten ponury gabinet dyrektorki.- Chris Hunter, ja zapisać Katie Trusttale na zajęcia i podpisać potrzebne papierki, wie pan.
-Mmh-mruknął niezbyt wesoły sekretarz- Jake Moondoor, proszę podpisać tutaj i tu- wskazał palcem na ciąg liter, z jakimś ubezpieczeniem czy coś- to może zająć dobre pół godzinki, więc tylko odprowadzę Katie na zajęcia, a pani w tym czasie poczeka i zaraz wszystko załatwimy-powiedział Jake, położył ramię na moim ramieniu i rzucił:- zaraz wracam, proszę usiąść i poczekać.
Tym razem poszliśmy w drugą stronę korytarza, ale ta część budynku też nie robiła na mnie wrażenia. W oczy rzuciły mi się kręcone schody, które pewnie prowadziły do pokoi.
Po chwili pan Jake otworzył drzwi i przed moimi oczami ukazała się w miarę duża salka- ławki były dwuosobowe, prawie wszystkie pozajmowane. Zostały tylko dwa miejsca- jedne obok pewnej rozpromienionej dziewczynki, której blond włosy miała związane w dwa urocze kucyki, które świetnie kontrastowały z jej miętową sukienką. Obok drugiego wolnego miejsca siedział rudowłosy chłopak, zgarbiony, a do tego dłubał w nosie. Fuj.
Nagle zauważyłam, że nie tylko ja jestem nowa, bo koło tablicy stał chłopak, który zawstydzony patrzył na sznurówki swoich tracków
-O, jest i Katie- powiedziała pani stojąca obok chłopca, podejrze-
wałam, że to moja przyszła wychowawczyni. Jake skinął głową, lekko popchął mnie w stronę tablicy i opuścił salę.- Klaso, powitajcie Katie i Conora!
Conor. Obok mnie stał Conor. Ciekawe.
-Cześć- rzuciłam nieśmiało w stronę klasy.Nikt nic nie powiedział.
Po chwili jednak usłyszałam szurnięcie krzesła i zobaczyłam, że blondwłosa dziewczynka zmierza w naszym kierunku.
-Cześć- powiedziała słodkim, rozpromienionym tonem i wyciągnęła mi rękę na powitanie.- jestem Lily.
Katie-rzyciłam, chociaż wiedziałam, że dopiero to słyszałam z ust wychowawczyni.
Po chwili podeszła do Conora i powtórzyła gest, uśmiechając się i przedstawiając przy tym.
-Dziękujemy, Lily.- powiedziała pani i się uśmiechnęła, a potem rzuciła wesoło- Katie, usiądź, proszę, z Lily, a ty, Conor, zajmij miejsce obok Henry'ego.
Posłusznie usiadłam obok Lily, a Conor obok tego chłopca. Po chwili jeszcze nasza nauczycielka dodała:
- Ach, i mówcie mi Diana, po imieniu- powiedziała i uśmiechnęła się.
-Spokojnie, Diana nie gryzie, ja też- szepnęła mi do ucha Lily, a ja się uśmiechnęłam.
Wiedziałam, że to był koniec mojego normalnego życia. Ale nie wiedziałam, że to początek jeszcze cudowniejszego.

Let's Start Search In Your Heart - Osierocone Książki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz