2. Conor

573 21 16
                                    

Po pierwszych zajęciach Diana zaprowadziła mnie i Conora do skromnego pokoju. Na wprost znajdowały się dwa łóżka piętrowe, po prawej drzwi, prawdopodobnie prowadzące do łazienki. Razem z Conorem rozejrzeliśmy się po pomieszczeniu.

Dodatkowo po prawej mieściły się dwie spore szafy na ubrania, i dwie szafy do reszty- jedna  była sporym regałem, z pięcioma półkami, a druga w rodzaju gablotki, ze szklanymi drzwiczkami. Ściany było koloru zblakłego turkusu- mógł się wydawać ponury, ale mnie jakoś dziwnie podniósł na duchu. Podłoga była drewniana, deski trochę skrzypiały.
Po chwili weszłam do łazienki. Był tam niewielki prysznic, kran, toatela i mały grzejnik. Podłoga to były białe kafelki, w których można było zobaczyć swoje odbicie. Za to ściany miały morski, zielonkawy kolor. Uśmiechnęłam się. Przecież mama kochała turkus i zieleń. Jest tu że mną.

Tylko że było tu jakoś dziwnie pusto- jakby nikt tu nie mieszkał.

-To pokój dziewczyn czy chłopaków?- w końcu zapytałam. Nie chciałam być sama. Tym bardziej, że Lily nie była taka zła. Czułam, że się zaprzyjaźnimy.- Kto tu mieszka?
-Przykro mi, kotku, ale cała sypialnia dziewczyn i chłopaków jest zajęta. Mam nadzieję, że nie przeszkodzi wam fakt, że będziecie współlokatorami- uśmiechnęła się Diana, ale po chwili dodała: - zapytam się dziewczyn, czy któraś jest chętna zmienić pokój,- teraz popatrzyła na Conora- i chłopaków też.

Wtedy coś zaświeciło się w moim sercu. Taka malutka latarenka. Nadzieja. Conor nie wyglądał na kogoś, kto miał się śmiać z moich piegów i włosów w kolorze ciemnego blondu, tak jak Mike w trzeciej klasie. Wyglądał mi na przyszłego przyjaciela. Nie że się zakochałam, czy coś. Pomyślałam sobie.
-Mnie to nie przeszkadza- powiedziałam wreszcie. Jako dziewięciolatka chłopacy nie mieli dla mnie znaczenia. Tylko że on był inny.
-Mnie też- dodał Conor.
-Dobrze, rozpakujcie się i zapraszam na stołówkę.
    
                             ■■■
O dziewiętnastej ktoś zapukał do drzwi. Zdążyłam się rozpakować. Conor jednak tego jeszcze nie zrobił. Nie był skory do rozmowy. Trochę nieśmiały.
-Mogę otworzyć?- zapytałam.
-Dlaczego pytasz?- zdziwił się.
-Bo od teraz to twój i mój dom, więc nie wiem, czy czy chcesz mieć gości.
  To miało być powiedziane żartobliwie, ale oczy Conora się zaświeciły. Było w nich widać ból.
-To nie jest mój dom, nie może nim być. Dom jest tam, gdzie zawsze, i tam zostanie.
Zamyślił się i popatrzył w dal. Ktoś znowu zapukał do drzwi.

Podeszłam do drzwi. Zastałam tam Lily, która miała otwarte usta, jakby już chciała coś krzyknąć. Jednak gdy mnie zobaczyła, opuściła rękę, którą znowu chciała zapukać i zamknęła usta.

Dopiero teraz dostrzegłam, że w drugiej ręce taszczy walizkę.
-Przeprowadzka!- krzyknęła i weszła do pokoju.- Jak Diana mi powiedziała, to...- urwała- no, nie miałam tam za dużo znajomych, ale Clara i Dann się trochę zasmuciły. Ale spokojnie, wolę nawiązywać nowe przyjaźnie i mam nadzieję, że nie przeszkadza ci, że bedę twoją współlokatorką, nie jestem bałaganiarą. Dobra, to dzisiaj babski wieczór, jak się zgodzisz to przyjdą też Dann i Cla...-nie dokończyła, bo dopiero teraz zauważyła Conora.- A, nie jesteś tu sama, hej Conor...

Chłopak podniósł głowę z nad książki i pomachał. Małomówny. Do tego czyta książki.

Lily zajęła miejsce na górze piętrowego łóżka po lewej stronie, czyli nade mną. Conor był za to na drugim łóżku, tym niżej.
Potem Lily zaczęła paplaninę. Totalne przeciwieństwo Conora- pomyślałam sobie.
Lily ma 10 lat, jest o siedem miesięcy starsza ode mnie. Jej tata był pilotem samolotu, a mama stewardessą. Niestety, gdy jej rodzice lecieli do Włoch, cóż, pojawiły się takie turbulencje, że ojciec Lily sobie z nimi nie poradził. Nastała taka tragedia, że ponad 30 osób zginęło, w tym jej rodzice. Lily jest tu już od roku- od tamtego czasu jest sierotą. Rodzice zawsze izolowali ją od dziadków, więc ich nie znała. Jeśli chodzi o rodzeństwo, to tylko jej tata miał jedną siostrę, ale ona od dwóch lat nie żyje. Ma starszego brata, Percy'ego, który nawet niechętnie by ją przyjął, ale ona wolała sierociniec. A brat jej czasem wysyłał listy. Zresztą Percy mieszkał w Europie że swoją dziewczyną. Paranoja.

I tak spędziliśmy wieczór, oczywiście z paczką paluszków i zapasem pianek. No i potem Lil pomogła mi z moim nowym telefonem, oraz dodała mi jej numer do kontaktów. Poprosiłam ją, żeby mi zainstalowała Subway Surfers, co zrobiła ze śmiechem.

Gdy się położyłyśmy, mój zegarek  wskazywał dwudziestą trzecią.

Będzie dobrze. Nie jesteś w domu, to dom jest w tobie, w sercu. Pora na przeprowadzkę.

                            ■■■
Lata mijały. Nikt do naszego pokoju już nie dołączył, więc staliśmy się trójką przyjaciół. Conor nie szybko się przede mną otworzył. Zrobił to jako czternastolatek, gdy Lil robiła swoją pielęgnację w łazience.
Siedziałam na łóżku i czytałam książkę. Nagle mnie zagadnął:
-Co czytasz?
Wyrwałam się z transu, uśmiechnęłam się i powiedziałam:
-Różowe tygodnie. Mało popularna książka, pewnie nie znasz.
-Czytałem.
-Naprawdę? Myślałam, że jestem jedyna. Kocham historię Jodie i Luke'a, bardzo mnie wzrusza...
-Mnie też- rzucił.
Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale powiedziałam:
-Różnisz się od innych chłopaków.- gdy zobaczyłam, że się spiął dodałam:- Przepraszam. Źle to zabrzmiało.
-Nie zabrzmiało. Tylko ja to źle odebrałem- widocznie się wyluzował.- tylko źle mi się to kojarzy. Gdy zachowywałem się jak typowy dziesięciolatek, mój tata stracił życie...
Spoważniałam. A on kontynuował.
-Kiedyś wygłupiałem się na ulicy. Tato do mnie podbiegł. Odrzucił na bok. A to była ruchliwa ulica. Ktoś nas nie zauważył. I potrącił tatę. Ja tylko miałem zdarte kolano.- posmutniał- nie przeżył. Od tamtego czasu poprosiłem mamę o kontakt z psychologiem, czytałem, że pomaga to się uspokoić. Tylko nie chodziłem tam po to, by opłakiwać ojca. Chciałem się zmienić. Dla niego i dla mamy. A więc się wyciszyłem.  Nie wyróżniałem się. Tak było lepiej. Potem mama się rozchorowała. W szpitalu chemia i kroplówki tak ją wymęczyły, że też w końcu zginęła. Ale teraz nie pozwolę. Nikt już nie umrze.
-Nie ważne, jak mało albo jak bardzo się wyróżniasz, bądź sobą. Po prostu. Nie udawaj. Udawanie pogarsza sprawę. To tylko naiwna gra aktorska. Bądź sobą.- wycytowałam mamę.- to słowa mojej mamy. Zginęła w wypadku, gdy miałam dziewięć lat, a tata zmarł na raka, gdy byłam czterolatkiem. Więc w skrócie podziwiam moją mamę.
Popatrzyliśmy się ma siebie. Przyszła Lily i poszliśmy spać. Powiedziałam jej, że jutro zrobimy maseczki i zarwiemy nockę. Ale dzisiaj chcę spać.
Gdy zasnęła, zauważyłam, że Conor nie śpi. Miał otwarte oczy.
-Conor?
-Hm?
-Przyjaciele?
-Na zawsze.
I ja, i on, mieliśmy trudne dzieciństwo. Ale teraz musi być lepiej. Bo mamy siebie. 
Zasnęłam z uśmiechem na twarzy.
    

Let's Start Search In Your Heart - Osierocone Książki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz