7. Hellsttron

217 12 3
                                    


Czas z panią Cloud i panem Cloud ciągnął się bardzo długo. Było tu nudno. Bardzo nudno. Znaczy się mieliśmy chociaż ogród, ale życie dwójki nastolatków bez telefonów i możliwości wychodzenia z tej dziwnej wioski- o ile nazwałabym to wioską, bo państwo Clouds nigdy nie zaprosili swoich znajomych- byłobyło w skrócie nudne. Chyba nikt nie wiedział o naszym przybyciu do Hellsttron, tylko Diana, Lil i kilka dziewczyn. To czasem przypomina bezludzie. Nawet ciotka Chris pewnie nie ma o tym pojęcia, bo jak zwykle w sierocińcu mnie zbyła i rzadko odpowiadała na moje wiadomości, które wysyłałam jej codziennie, a tej o adopcji mnie nawet nie odczytała. Pewnie jest teraz na jakiejś egzotycznej wyspie, na którą Jack ją zabrał.
Nie lubię Jacka. Mama też go nie lubiła. Już zdaję sobie sprawę, że Chris jest z Jackiem dla pieniędzy, a Jack z Chris dla sławy. To głupsze, niż myślałam.
  Minął miesiąc od naszej ,,wyprowadzki" z Pannvile i coraz bardziej z Conorem przyzwyczajamy się do reguł i zasad. Jednak ciągle nie mogę przestać myśleć o Lil...
  Jednego wieczoru zastanawiałam się, czy nie lepiej by było, gdybym została adoptowana razem z Lil. Ale ja kocham dwójkę moich przyjaciół. Nie potrafiłabym się rozstać z Conorem. Albo może potrafiłabym.... Bo wcześniej też nie wyobrażałam rozstania się z Lily. Sama już nie wiem... ale przecież wszystko dzieje się po coś, więc będzie dobrze.
  U państwa Clouds czuję się... dziwnie. Jakby cofnięto mnie co najmniej do 1980 roku. Nigdzie nie ma nic nowoczesnego. Nawet auta. Pan John ma po prostu konie. Z jednej strony fajnie, a z drugiej nie. Już kiedyś próbowaliśmy z Conorem znaleźć telefony, ale na marne. Ten dom jest bardzo duży. Zastanawiam się czasem, czy to nie wiem, rezydencja...
  Budynek ma aż trzy piętra, co mnie zaskoczyło. Przypomina po prostu stary, wielki dom. Założę się, że ma co najmniej ze sto lat. Drzwi są trochę zardzewiałe, w kątach są pajęczyny, stare obrazy... ale to dodaje temu domu uroku. Trochę przypomina hotel, co jest dziwne, bo nikt tu nie odwiedza Amber i Johna, no tylko pani Penelope, jedyna znajoma pani Cloud, przyszła raz ją odwiedzić. Była uradowana, że jesteśmy.
Penelope ma ciemne włosy i zielone oczu oraz mnóstwo zmarszczek. Gdy ją spotkałam, miała na sobie piękną zieloną sukienkę. Włosy upięła w ciasny kok. Szkoda, że to nie ona nas adaptowała. Wyglądała na sympatyczną i porządną kobietę. I taka jest.
-A jednak! Wiedziałam, że je zaadoptujesz- mówiła uśmiechnęła kobieta.- Oj Amber, ty jednak masz serce. Chociaż bym na twoim miejscu wzięła połowę domu dziecka tych dzieciaków, takie to słodzia...
-Myślisz, że John jest jakimś człowiekiem biznesu? Owszem, dla nas jest to bardzo dużo pieniędzy, ale nie przesadzajmy, jakbym miała wychować tyle dzieci, skoro ja ledwo z dwójką daję radę...- powiedziała oskarżycielsko Amber.
-To ty też byś się wzięła do roboty- prychnęła Penelope.
Najsłodsze w tym wszystkim było toż że one nie były skłócone. Tylko takie udawały. Były uśmiechnięte. Jak przyjaciółki. Tak jak kiedyś ja i Lil. Katie Trusttale i Lily Farks. Kiedyś.
K-i-e-d-y-ś.
                                ■■■
Zbliżał się już mroźny październik. A mnie z Conorem zaczęło się zwyczajnie nudzić. No to, chociaż to głupie i niemądre, bo zawsze trzymam się reguł, w końcu dzięki głupiej idei wyszliśmy poza teren państwa Clouds. Ale nie wiedzieliśmy, kogo tam spotkamy.
  Gdy po kilku kilometrach już myśleliśmy, że naprawdę to jest jakieś bezludzie, nagle zobaczyliśmy w oddali dziewczynę mniej więcej w naszym wieku, bujającą się na huśtawce przywiazanej do drzewa. Podbiegam bliżej. Blond włosy. Smukła sylwetka. Ten specyficzny uśmiech na twarzy.
Lil.
Lily Farks.
Lily Elizabeth Farks w Hellsttron.
 


Let's Start Search In Your Heart - Osierocone Książki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz