17. Przęminęło z ogniem

7 0 0
                                    



  - Kate?
    Śpiesznie rzuciłam komórką w bok łóżka, która na szczęście trafnie skończyła za poduszką. Wyprostowałam się i próbowałam podbiec do drzwi łazienki, by chociaż zimitować sytuację, którą wcześniej wymyśliłam, jednak zastygłam w połowie, zatrzymując wzrok na Dominicu.
    Westchnęłam. Nie do końca ufałam Trójcy Radersów, ale mimo tego ani trochę nie zawahałam się przyjąć gestu otwartych ramion chłopaka. Potrzebowałam czegoś takiego, niezależnie od kogo.
Chociaż w głębi serca wiedziałam, że to Conor spisałby się najlepiej w tej roli.
  - Aż tak jesteśmy irytujący, że nasza dziewczynka musiała uciec na górę? - spytał kpiąco, jednak można było dosłyszeć nutę zmartwienia w jego głosie. Taki właśnie byl Dominic - tak jak reszta potrafił mnie wyśmiewać, zaczepiać, doprowadzając przy tym Conora do nerwicy, wpadać na głupie pomysły - jednak zawsze ukazywał się choć cień jego odpowiedzialności czy empatii.
  - Chciałam po prostu pobyć sama... - zaczęłam, jednak się spięłam.
To o Dominicu Mad potrafiła paplać całymi dniami i w takim przypadku nawet grzechem w tej przyjaźni było zbyt długie popatrzenie się na niego.
    Błyskawicznie się odsunęłam sprawiając, że Dom z osoby zmartwionej przeistoczył się w zdesperowaną. Źle rozpoczęłam sytuację, więc nie widziałam wyjścia uratowania jej. Dlatego w pełni opowiedziałam chłopakowi, jakim obiektem zainteresowania był dla mojej przyjaciółki.
    Wiercąc się na łóżku Cind i wbijając sobie paznokcie w skórę widziałam, jak poważnie widział sytuację Dominic. Ledwo nie wybuchając śmiechem.
  - Ale Kate, co ty mówisz - przemówił rozbawiony chłopak, gdy ochłonął z niezrozumiałych dla mnie emocji. - Nie ma jebanej opcji, by Made miała mnie za kogoś więcej niż brata przyjaciółki lub co najwyżej kolegę. - pierwszy raz usłyszałam, że ktoś nazwał wspomnianą dziewczynę Made, jednak można było przyznać, że jak najbardziej jej to przezwisko pasowało. - przed czasami nauczania domowego Mad nienawidziła mnie w szkole wraz z jej koleżankami, a u nas z chłopakami działało to w drugą stronę. Dogryzaliśmy sobie, mierzyliśmy spojrzeniami, toczyliśmy małą wojnę. Z czasem po prostu zrobiło się to na tyle komiczne, że w wakacje wypadło nam kilka wspólnych spotkań w grupie. Od razu po wakacjach nauczyciele zastrajkowali, Made przychodziła dość często do Cind razem się uczyć i jakoś tak wyszło. Zawsze jednak po prostu będziemy się pamiętać jako znajomi, bo Made nigdy nie robiła przede mną maślanych oczek.
  - Nie zauważyłeś nawet tego, jak się przy tobie jąka?
  - Mały glonojad - parsknął. - Nienawidziłem przemówień publicznych, a z powodu roli przewodniczącego szkoły w siódmej klasie musiałem wygłosić dość długą rozprawkę. Mad nadal chyba zamierza mi wypominać zapomnienie tekstu i bezefektywne improwizowanie. Zebrało jej się na udawanki.
  - To czemu jest taka nieśmiała przy tobie? - nie dawałam za wygraną.
  - Błagam cię, czy kiedykolwiek widziałaś wersję odważnej Made bez alkoholu?
  - Byłam prawie pewna, że ma cię za kogoś innego - mruknęłam zrezygnowana.
  - Zawsze łatwo jest się dać wprowadzić w błąd, jednak dostrzeżenie go pozwala ci odnaleźć schody, z których ostrożnie możesz zejść. - wypowiedział, po chwili przytulając mnie na chwilę po raz ostatni. - to legalny uścisk - dopowiedział, po czym skierował się w stronę schodów. - wracaj powoli, bo albo bez ciebie zanudzimy się na śmierć, albo zaczniemy temat o twojej poważnej biegunce.
    Parsknęłam, a gdy upewniłam się, że Dominic wrócił do reszty, odnalazłam telefon i ponownie wróciłam do zajęcia się tajemniczym albumem w głębi mojej komórki.
                                        xxx
    Katie Trusttale dostała zapewne dość poważnych rewolucji żołądkowych, więc wolałem jej nie przeszkadzać. Zresztą Dom przed chwilą to zrobił, przedrzeźniając ją przez drzwi łazienki po drodze do własnego pokoju. Żabce gości wystarczy.
    Miałem przynajmniej czas dogadać obiecany element urodzin Kate, który planowałem już dość dłuższy czas - ciężko można było personalizować fajerwerki oraz napisy, które mają z nich powstać. Chwilę jednak później po powrocie Dominica zjawiła się też Kate - spędziliśmy jeszcze troche czasu całą paczką po czym uznałem, że już pora.
    Plan był prosty - mieliśmy wyjść razem z Mase'm na dwór, a Kate chwilę później powinna była usłyszeć dzwonek do drzwi. Otwierając je, na niebie ukazały by się przed nią tysiące iskierek skierowanych wyłącznie do niej i dla niej. Bardzo chciałem jej przez to pokazać, jak ważna dla mnie była.
  - Mase, posprzątałeś te narzędzia którymi naprawialiśmy auto, nie?
    Mina Masona na pewno nabrałaby wszystkich, gdyby nie znali planu. Byłby dobrym aktorem.
- Kurczę. Skoczysz ze mną?
Podniosłem się z kanapy, by przejść się z Masonem po rzekome narzędzia. Po ustawieniu skrzyni z fajerwerkami coś mnie jednak powstrzymało.
  - Cholera - mruknąłem. - wracaj do środka i coś wymyśl. Graj na czas. Muszę się wrócić po zapalniczkę.
  - Mogę poszukać u nas jakieś jak chcesz, ale trochę to zajmie - zaproponował chłopak.
  - Chwila i będę - rzuciłem i zacząłem biec w kierunku Clouds'ów.
    Życie stanęło mi w dość niewyraźny sposób przed oczami gdy zobaczyłem, jak naprzeciwko mnie zamiast gospodarstwa mogłem ujrzeć wyłącznie ognień.
Moje dzieciństwo po raz kolejny przeminęło. Tym razem przeminęło z ogniem.
                                        xxx
  - Znowu odwiedzam łazienkę. Życzcie wytrwałości.
    Conor nie wracał, a gadka Mase'a o zagubionym śrubokręcie nie do końca mnie przekonywała. Opuściłam mieszkanie i zaczęłam rozglądać się za przyjacielem.
  - Conor! - nawoływałam, bezskutecznie wypatrując chłopaka. Zamiast zmysłu wzroku bardzo przydał mi się jednak ten słuchu, bo zastygłam po tym, jak do moich uszu dotarł krzyk.
     Krzyk Conora Felsaya.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 26 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Let's Start Search In Your Heart - Osierocone Książki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz