Czas mijał w zatrważająco szybkim tempie. Ostatni miesiąc do moich upragnionych wakacji. Poprawiłam swoje stopnie na tyle ile mogłam. Nawet można było powiedzieć, że byłam z nich zadowolona. Moje spotkania z Sheltonem były coraz częstsze, lecz żadne z nas nie wspominało o wydarzeniach tego jednego wieczoru. Czas, który z nim spędzałam był przyjemny i nie do zapomnienia. Sprawiał, że w jakimś stopniu czułam się wyjątkowa. Często wręczał mi kwiaty bez większej okazji oraz różne drobiazgi, które wiele dla mnie znaczyły. Rozumiał mnie jak nikt inny. Kiedy potrzebowałam porady lub rozmowy o życiu to zwracałam się do niego. Nigdy więcej nie użył na mnie przemocy. Tamten raz był pierwszym i zarazem ostatnim kiedy to zrobił. Thomas naturalnie z biegiem czasu odnowił z nim kontakt, co sprawiło, że czasami spędzaliśmy wolne chwile w trójkę. Mimo że chłopak dalej utrzymywał relację z Emily, to ta zawsze znajdowała wymówki na wspólne wyjście w czwórkę. Chyba mnie nie polubiła i z wzajemnością. Najbardziej w świecie nie lubiłam niedomówień ani niewyjaśnionych spraw, a ciągłe wymówki i unikanie z jej strony było uciążliwe. Blondynka nie wnosiła nic do mojego życia, więc nie przejmowałam się tym. Skoro mój przyjaciel był przy niej szczęśliwy to nie zamierzałam wchodzić im w drogę.
- Na koniec wstawiasz do lodówki na około trzy godziny, żeby dobrze się schłodziło i gotowe. - wychodziliśmy z klasy po skończonych zajęciach, a Thomas dokładnie tłumaczył mi przepis na truskawkowe tiramisu.
- Pomożesz mi z tym co nie? Wiesz, że Jane cię kocha, a kiedy zrobimy jej ciasto to pokocha cię sto razy bardziej. - uśmiechnęłam się do niego kiedy wychodziliśmy z budynku.
- Pomogę, bo sama to jeszcze utniesz swoje paluszki krojąc truskawki.
- Nie prawda! Zaraz tobie utnę palce i nie będziesz miał czym zadowalać Emily. - prychnęłam.
- Mój sprzęt na dole dalej w formie, więc raczej byłaby zadowolona. - dumny rzucił w moją stronę.
- Proszę cię o czym ty mówisz. Twój fiut wielkości wykałaczki raczej by jej nie usatysfakcjonował.
- Ale hamuj dziewczynko! - skrzyżował ręce na klatce. - Siema Shelton. - spojrzałam w stronę chłopaka, który stał oparty o maskę samochodu.
- Siema. Nie będziesz miał nic przeciwko jeśli porwę twoją przyjaciółkę? - zapytał.
- A zabieraj ją, bo już mi ubliża księżniczka. - gestykulował rękoma.
- Nie ubliżam ci tylko stwierdzam fakty.
Przewrócił oczami i przytulił się do mnie na pożegnanie. Odszedł, a ja zostałam sama z brunetem.
- Co tu robisz? - zapytałam otulając się swoimi ramionami.
- Zakładam, że nie masz ambitnych planów na dziś, więc zabieram cię na małą wycieczkę. - oparł dłonie o maskę.
- Oczywiście nie powiesz mi gdzie.
- Lubię zaskakiwać. - odebrał ode mnie torbę i wrzucił ją na tyły. - Wskakuj.
Wsiadłam do auta i szybko zapięłam pasy. Byłam okropnie zmęczona, ale również ciekawa co chłopak wymyślił tym razem. Często organizował spontaniczne wypady, które sprawiały mi ogrom radości. Czas spędzony z nim był przyjemny niezależnie od tego co robiliśmy. Jechaliśmy w ciszy jedynie z muzyką z rada w tle. Nie znałam tych dróg, więc odpuściłam sobie zgadywanie naszego celu. Trasa zajęła nam sześćdziesiąt długich minut, a podczas tego czasu pytanie "daleko jeszcze?" padło z moich ust setki razy. Z początku mi odpowiadał, a potem jedynie kręcił rozbawiony głową. Pojazd się zatrzymał, a ja lekko się rozciągnęłam.
- Boże w końcu! - rzuciłam po chwili.
- Spokojnie, jeszcze kawałek musimy przejść na nogach. - uśmiechnął się po czym wysiadł z auta.
CZYTASZ
Controlling My Destiny
RomanceSiedemnastoletnia Allison Riley prowadzi życie zwykłej nastolatki. Nigdy nie była fanką sportu, szczególnie koszykówki. Nagle podczas zajęć literatury ogłaszany jest mecz jej szkolnej drużyny z liceum Heartlands High School. Dziewczyna postanawia wy...