Początek nicości

5.8K 114 69
                                    

Alexander

Odkąd położyłem dziewczynę do mojego łóżka, nie spuszczałem z niej oczu. Chciałem zapewnić jej bezpieczeństwo. Z podkulonymi nogami siedziałem na pufie znajdującej się na drugim końcu pokoju. Wiedziałem, że w tym momencie potrzebuje ona przestrzeni. Uszanowałem to, mimo wielkiej potrzeby zamknięcia jej w objęciach. W objęciach, z których bym jej nie wypuścił. Zapewniłem jej swego rodzaju komfort i przebrałem ją w moje luźniejsze ubrania. Zdawałem sobie sprawę z tego, że gdy się obudzi będzie miała do mnie pretensje z tego tytułu. Lecz gorsetowy top oraz spódniczka to zdecydowanie nie był wygodny strój do snu. Wyglądała w tym cholernie seksownie, jednak w moich ciuchach, które były za duże na nią o jakieś trzy razy, wyglądała o niebo lepiej. Była piękna w każdym możliwym wydaniu. Pierwsze promienie słoneczne przebijały się przez okno wprost na twarz brunetki. Chwyciłem telefon i sprawdziłem godzinę. Było parę minut po siódmej, co oznaczało, że Michael był już w drodze do biura. Zmęczony, bo przysnąłem na zaledwie godzinę, wlepiałem wzrok w jej leżące ciało. Niespokojnie przewracała się na boki, co oznaczało, że się przebudzała. Wziąłem trzy głębokie wdechy i usiadłem w normalny sposób. Muszę wyjaśnić jej wszystko. Bez kłamstw i tajemnic. Allison podniosła się do siadu i przetarła oczy. Była całkowicie zdezorientowana, jednak nie mogłem się jej dziwić. Chwilowo rozglądała się na boki, aż w końcu jej wzrok natrafił na mnie. Siedzącego na czarnej pufie. Wpatrywała się we mnie kompletnie pustym wzrokiem. Między nami panowała nieprzyjemna cisza, która obijała się o moje uszy.

- Jak się czujesz? - zmusiłem się, aby wypowiedzieć te trzy słowa.

- Jest okej. - rzuciła twardo i szybko wstała z łóżka.

Przez chwilę lustrowała swoje ciało wzrokiem i szukała swoich ubrań. Gdy je odnalazła chwyciła je w ręce i znów przeniosła wzrok na mnie.

- Gdzie masz łazienkę? - zapytała.

- Na przeciwko mojego pokoju.

Skierowała się do wyjścia i trzasnęła drzwiami. W tej chwili zostałem sam ze swoimi myślami. Była bezpieczna i do było dla mnie najważniejsze. Brunetka po niecałych piętnastu minutach wparowała do pomieszczenia. Ciuchy w których spała rzuciła na łóżko i zebrała resztę swoich rzeczy. W pośpiechu założyła buty i wstała z powrotem do wyjścia.

- Poczekaj! - delikatnie złapałem ją za nadgarstek. - Możemy porozmawiać?

- Nie mamy o czym. Nie sądzisz? - odburknęła.

- Daj mi to wyjaśnić. To dla mnie nic nie znaczyło. Nie chciałem tego, Allison.

- Nie chciałeś tego? Nie chciałeś tego?! - wyrwała rękę z mojego uścisku i zza etui wyciągnęła złożone na cztery zdjęcie. - Tak bardzo tutaj widać jak nie chciałeś! Wręcz nie miałeś innego wyjścia! Nie udawaj teraz ofiary. Nic dla ciebie nie znaczyło, lecz dla mnie znaczyło wiele. - rzuciła zdjęcie w powietrze.

- Wysłuchaj mnie, proszę. Chcę to wyjaśnić, a przynajmniej spróbować. - ponownie złapałem ją za nadgarstek. - Daj mi szansę.

- Tutaj nie ma co wyjaśniać. Wszystko już wiem. - uśmiechnęła się szyderczo. - I puść mnie, to boli.

Wpatrywałem się w jej twarz, która wyrażała jedynie urazę. Wypuściłem jej nadgarstek z uścisku i pozwoliłem, by wyszła. Obdarzyła mnie ostatnim spojrzeniem, po czym zamknęła drzwi. Zostałem zupełnie sam w pustym pokoju. W pokoju, który mieści każdą pojedynczą myśl. Usiadłem opierając się o łóżko i zmęczony przetarłem twarz dłońmi. Przegrałem. Chwyciłem zdjęcie, które leżało tuż przy mnie i zatrzymałem na nim wzrok. Jeden głupi wieczór, który wszystko rozpieprzył. Odwróciłem fotografię, na której napisane były dwa zdania.

Controlling My DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz