Obraz Afrodyty

5.4K 99 11
                                    

Allison

Z każdym dniem gubię coraz to kolejne części mojego serca. Lecz nie mogę się poddać i ciągle biegnę. Nawet jeśli gdzieś po drodze miałabym upaść z powodu jego braku. Biegnę szukając drogi powrotnej, bo zagubiłam się w tym świecie pełnym zakłamanych ludzi. Nie pasuję tu.

Dzisiejszy poranek był inny niż wszystkie, bo dane mi było obudzić się tuż obok przystojnego bruneta, z którym dzieliłam to jedno uczucie. Miłość. Chłopak przewracał się ma boki, a chwilę później otworzył swoje oczy, wciąż obejmując mnie swoją silną ręką. Przyglądałam się jego twarzy, tak jakby dane mi było zobaczyć ją po raz ostatni. Codziennie zachwycałam się każdym nowym elementem w jego wyglądzie, który dostrzegałam. Nie mogłam zaprzeczać, był przystojny.

- Dzień dobry, pani Shelton. - powiedział zaspanym głosem, po czym ucałował moje czoło.

- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się w stronę chłopaka.

- Wyspana? - zapytał zakładając kosmyk włosów za moje ucho.

- Wiesz, że najchętniej zostałabym tutaj do końca życia. - powiedziałam, a on jedynie pokręcił głową zdecydowanie rozbawiony moimi słowami.

- Lecz to nie dzisiaj. - podniósł się do siadu i chciał wstać z łóżka, jednak uniemożliwiłam mu jego zamiary chwytając go mocno za biceps.

Również podniosłam się do siadu i przytuliłam go od tyłu, a po chwili wyszeptałam wprost do jego ucha.

- Zostańmy jeszcze chwilę.

- Zdecydowanie uwielbiasz moje towarzystwo. - zaśmiał się pod nosem.

- Nie, po prostu te łóżko jest za duże na jedną osobę. - opadłam na poduszki. - W dodatku jesteś całkiem przyjemną przytulanką.

Brunet również się położył, a ja wygodnie oparłam się o jego klatkę piersiową. Delikatnie zaczęłam rysować na niej kółka moim paznokciem. Robiłam to bardzo powoli, tak aby chłopak odczuł przyjemność z mojego dotyku. Widziałam, że uważnie obserwował każdy mój ruch. Wygodnie usiadłam na nim okrakiem i tym razem obiema dłońmi masowałam jego klatkę. Po jego twarzy mogłam stwierdzić, że podobało mu się to co robiłam, więc nie zamierzałam przestawać. Intuicyjnie pochyliłam się, by następnie całować miejsca, które chwilę wcześniej naznaczałam swoim dotykiem. Robiłam to bez pośpiechu wspinając się ku górze. Dotarłam do jego tatuażu, który miałam okazję już zobaczyć. Jednak teraz mogłam się mu dokładnie przyjrzeć. Przejechałam po nim palcami i spojrzałam w jego oczy.

- Co oznacza? - zapytałam cicho.

Chłopak cały się spiął, a ja poczułam, że nie powinnam była o to pytać.

- Kiedyś przyjdzie moment, abym ci o tym opowiedział.

Przez chwilę patrzałam w jego oczy w kompletnym milczeniu, jednak on przerwał ten moment.

- Możemy wrócić do tego co robiliśmy chwilę wcześniej? - uśmiechnął się cynicznie.

Pokręciłam głową i pocałowałam jego tatuaż. Zassałam lekko skórę zostawiając w tym miejscu malinkę. Moje ruchy były powolne, co widocznie zdenerwowało Sheltona, bo ten jedną ręką przyciągnął mnie do siebie tym samym skracając dystans między naszymi twarzami. Pogładził mój policzek, a kciukiem zahaczył o dolną wargę. Jego spojrzenie stale błądziło po moich ustach, a ja wiedziałam, że nie wygram tego pojedynku. Całkowicie oddałam się brunetowi, który nazywał się Alexander Shelton. Chłopak momentalnie znalazł się nade mną, jednocześnie przejmując inicjatywę. Lekko rozchylił moje wargi językiem i drażnił moje podniebienie. W odpowiedzi na jego zachowanie wydałam z siebie jęk rozkoszy. Nasze pocałunki nie były łapczywe. Były delikatne i powolne, co w połączeniu z jego zapachem sprawiało, że miałam ochotę zachłysnąć się powietrzem. Nie przestawajmy i róbmy to aż do śmierci, pomyślałam. Jego dłoń zjechała wprost na mój pośladek lekko go ściskając. Chciałam więcej i więcej, jednak on zakończył tą ekstazę i wstał z łóżka. Byłam niezadowolona z tego faktu.

Controlling My DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz