Moment zwątpienia

5K 93 34
                                    

Allison

Często nachodziły mnie dni, w które potrzebowałam kompletnej samotności. Odsuwałam od siebie osoby, które kocham tylko po to, by choć na chwilę poczuć się lepiej. Skoro przychodził ból, to musiało też przyjść szczęście, prawda? Musiałam uzbroić się w cierpliwość, choć ona nie należała do moich mocnych stron. Bo podczas oczekiwania zawsze musiało pójść coś nie tak.

- Jesteś pewna, że chcesz tam wracać? - zapytał, a ja założyłam na siebie bluzę. - Przecież wiesz, że możesz tu zostać.

- Nie chcę być ciężarem dla ciebie i twojego ojca. Chyba mnie nie polubił, więc będzie mu to na rękę. - wzruszyłam ramionami.

- Nie przejmuj się nim. - klęknął przy mnie i założył kosmyk moich włosów za ucho. - Nie ma go całymi dniami, a dom traktuje jak hotel. Mijałabyś się z nim.

- Nie mogę w nieskończoność u ciebie pomieszkiwać, Alex. Mam swój dom, a Jane na pewno się martwi. - złapałam jego dłoń. - Napisała mi, że go nie ma, więc musi mówić prawdę. - popatrzałam w jego oczy próbując odszukać pomocy, choć to był mój świadomy wybór.

- Może zrobiła to specjalnie, byś tylko się z nim spotkała. Przemyśl to. - wstał i upił łyk wody z butelki.

- Nie zrobiłaby czegoś takiego, bo wie z czym to się wiąże.

Zebrałam resztę swoich rzeczy i zarzuciłam czarną torbę na ramię. Chłopak przepuścił mnie w drzwiach na co lekko się uśmiechnęłam. Takie małe gesty wiele dla mnie znaczyły. Otworzyłam drzwi samochodu i wygodnie usadowiłam się na swoim miejscu, torbę wrzucając na tylne siedzenia.

***

Nie kłamała, faktycznie wyjechał i więcej go nie zobaczyłam. Gdy wróciłam tutaj kilka dni temu, byłam nastawiona na to, że będzie siedział na salonowej kanapie popijając kawę z Jane. Tymczasem on wyjechał bez słowa. Nie ubolewałam. Jednak zostawił mi długi list, w którym użalał się nad sobą i swoim życiem beze mnie. Jakby mnie to jeszcze obchodziło. Rozerwałam go na kawałeczki, a niektóre z nich leżą na mojej podłodze do dziś.

W tym wszystkim najbardziej było mi szkoda mojego przyjaciela. Odkąd wybiegłam z domu praktycznie nie miał ze mną kontaktu, choć cały czas pisał i dzwonił. Kiedy tylko dowiedział się o moim powrocie do rodzinnego domu, ten codziennie mnie odwiedzał, a ja codziennie przepraszałam go za swoje bezmyślne zachowanie.

Wakacje trwały w najlepsze, a ja jedynie leżałam i gniłam w swoim łóżku. Wyjątkiem od codzienności były spontaniczne wypady z Alexem, jednak nic nie wskazywało na to, że takowy się dzisiaj odbędzie. W spokoju przeglądałam media społecznościowe, aż usłyszałam dźwięk otwarcia drzwi. Przewróciłam się na drugi bok i zauważyłam w nich Thomasa, który w dłoniach trzymał paczkę żelek i sok jabłkowy. Jak ja go uwielbiam.

- Co tam? - zapytał i rozłożył się ma moim łóżku.

- Mam okres i umieram. - złapałam się za brzuch ciągle na niego patrząc.

Między nami nastała chwila ciszy, która robiła się niezręczna, więc chwyciłam za sok, który chwilę wcześniej położył na łóżku. Upiłam łyk i poczułam jak po moim gardle rozlewa się dobrze znany mi smak. Niebo w gębie.

- Jak się czujesz z tą całą sytuacją? - zapytał niepewnie, tak jakby nie wiedział czy powinien.

Złapałam za jego dłoń, by poczuł się lepiej i zaczęłam mówić.

Controlling My DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz