13 - Przeprosiny takie jak lubisz

378 21 13
                                    

Jeju jak zawsze powitało cię pięknym widokiem, zapierającym dech w piersi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jeju jak zawsze powitało cię pięknym widokiem, zapierającym dech w piersi. To był twój dom. Od zawsze cieszyłaś się, że pochodzisz z wyspy. No tak, miasto kusiło swoim przepychem i ostatecznie zamieszkałaś w stolicy. Jednak skłamałabyś, mówiąc, że nie wolałaś pozostać w rodzinnej miejscowości.

Kochałaś morze, wschód i zachód słońca na plaży. Bryzę okalającą twoje policzki i niepowtarzalny zapach, jaki się tutaj unosił. Na wyspie każdy był życzliwy i chętny do pomocy. Zresztą wszyscy byli niczym jedna wielka rodzina.

Pan Ki Hyun pomógł ci z walizką, tłumacząc, że damie nie wypada dźwigać. Przez moment protestowałaś, wiedząc, że mężczyzna jest w podeszłym wieku i nie powinien się schylać. Jednak to była cecha osób zamieszkujących tę wyspę. Zawziętość i upór. Koniec końców podziękowałaś taksówkarzowi skinieniem głowy, ukłoniłaś się i stanęłaś przed domem. Natychmiast powitał cię Richie, rzucając praktycznie w ramiona. Przy jego wadze, cofnęłaś się do tyłu i upadłaś na tyłek. Pies natomiast nie przejął się i w amoku zaczął obsypywać twoje ciało psimi pocałunkami.

— Richie! — skarciła go matka, lecz sama zaczęła się śmiać.

— No już jestem — powiedziałaś do labradora, tuląc go do siebie.

— Nie zachowywałby się jak wariat, gdybyś częściej przyjeżdżała — rzuciła pani Kim.

— Zachowywał się tak nawet jak mieszkałam na wyspie — odbiłaś piłeczkę.

Po dziesięciu minutach labrador w końcu odpuścił i pognał za dom, do drugiego ogrodu. Podniosłaś się, otrzepałaś spodenki z drogowego pyłu i uścisnęłaś rodzicielkę. Kim Suli była wspaniałą osobą, która zawsze dawała ci potrzebne dla dziecka rzeczy. Pełniła funkcję matki i ojca, chwaliła, pchnęła do samorealizacji i ganiła, gdy coś przeskrobałaś.

— Zaparzyłam herbaty, jaśminowej — wtrąciła, odrywając się od ciebie. — Bardzo źle wyglądasz!

Przewróciłaś oczami. Jak zawsze dostanie ci się, a także usłyszysz z dziesięć razy, że masz anemię i powinnaś jeść więcej warzyw. Postanowiłaś zignorować kolejne z przykazań i bezceremonialnie wkroczyłaś do swojego pokoju na poddaszu. Przez lata nieobecności nic się tutaj nie zmieniło. Wciąż pod oknem znajdowało się pojedyncze łóżko, a zasłony były w kolorowym odcieniu, przypominając tęczę. Pokój był jasnoniebieski, miał szafę i komodę, a po lewej stronie od wejścia biurko. Oczywiście byłaś tutaj przed nieszczęsną przeprowadzką, jednak jakieś poczucie sentymentu nigdy nie pozwolił ci niczego w wystroju zmienić.

— Herbata jest gotowa. — Poczułaś za sobą mamę i odwróciłaś się w jej stronę. — Zawsze byłaś sentymentalna.

— Nigdy to się nie zmieni — odpowiedziałaś, unosząc kąciki ust do góry.

Razem z panią Kim skierowałaś się na dół i weszłaś do niewielkiej kuchni. Odkąd sięgałaś pamięcią, to miejsce było magiczne. Będąc dziewczynką, pomagałaś babci, a później mamie w przyrządzaniu tradycyjnych potraw i uwielbiałaś wypiekać słodkości. Pomieszczenie było koloru żółtego, a pod oknem znajdował się duży stół ze starą ceratą. Na nim zauważyłaś dwie szklanki i dzbanek z napojem.

Współlokator | Park JiminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz