Jeju jak zawsze powitało cię pięknym widokiem, zapierającym dech w piersi. To był twój dom. Od zawsze cieszyłaś się, że pochodzisz z wyspy. No tak, miasto kusiło swoim przepychem i ostatecznie zamieszkałaś w stolicy. Jednak skłamałabyś, mówiąc, że nie wolałaś pozostać w rodzinnej miejscowości.
Kochałaś morze, wschód i zachód słońca na plaży. Bryzę okalającą twoje policzki i niepowtarzalny zapach, jaki się tutaj unosił. Na wyspie każdy był życzliwy i chętny do pomocy. Zresztą wszyscy byli niczym jedna wielka rodzina.
Pan Ki Hyun pomógł ci z walizką, tłumacząc, że damie nie wypada dźwigać. Przez moment protestowałaś, wiedząc, że mężczyzna jest w podeszłym wieku i nie powinien się schylać. Jednak to była cecha osób zamieszkujących tę wyspę. Zawziętość i upór. Koniec końców podziękowałaś taksówkarzowi skinieniem głowy, ukłoniłaś się i stanęłaś przed domem. Natychmiast powitał cię Richie, rzucając praktycznie w ramiona. Przy jego wadze, cofnęłaś się do tyłu i upadłaś na tyłek. Pies natomiast nie przejął się i w amoku zaczął obsypywać twoje ciało psimi pocałunkami.
— Richie! — skarciła go matka, lecz sama zaczęła się śmiać.
— No już jestem — powiedziałaś do labradora, tuląc go do siebie.
— Nie zachowywałby się jak wariat, gdybyś częściej przyjeżdżała — rzuciła pani Kim.
— Zachowywał się tak nawet jak mieszkałam na wyspie — odbiłaś piłeczkę.
Po dziesięciu minutach labrador w końcu odpuścił i pognał za dom, do drugiego ogrodu. Podniosłaś się, otrzepałaś spodenki z drogowego pyłu i uścisnęłaś rodzicielkę. Kim Suli była wspaniałą osobą, która zawsze dawała ci potrzebne dla dziecka rzeczy. Pełniła funkcję matki i ojca, chwaliła, pchnęła do samorealizacji i ganiła, gdy coś przeskrobałaś.
— Zaparzyłam herbaty, jaśminowej — wtrąciła, odrywając się od ciebie. — Bardzo źle wyglądasz!
Przewróciłaś oczami. Jak zawsze dostanie ci się, a także usłyszysz z dziesięć razy, że masz anemię i powinnaś jeść więcej warzyw. Postanowiłaś zignorować kolejne z przykazań i bezceremonialnie wkroczyłaś do swojego pokoju na poddaszu. Przez lata nieobecności nic się tutaj nie zmieniło. Wciąż pod oknem znajdowało się pojedyncze łóżko, a zasłony były w kolorowym odcieniu, przypominając tęczę. Pokój był jasnoniebieski, miał szafę i komodę, a po lewej stronie od wejścia biurko. Oczywiście byłaś tutaj przed nieszczęsną przeprowadzką, jednak jakieś poczucie sentymentu nigdy nie pozwolił ci niczego w wystroju zmienić.
— Herbata jest gotowa. — Poczułaś za sobą mamę i odwróciłaś się w jej stronę. — Zawsze byłaś sentymentalna.
— Nigdy to się nie zmieni — odpowiedziałaś, unosząc kąciki ust do góry.
Razem z panią Kim skierowałaś się na dół i weszłaś do niewielkiej kuchni. Odkąd sięgałaś pamięcią, to miejsce było magiczne. Będąc dziewczynką, pomagałaś babci, a później mamie w przyrządzaniu tradycyjnych potraw i uwielbiałaś wypiekać słodkości. Pomieszczenie było koloru żółtego, a pod oknem znajdował się duży stół ze starą ceratą. Na nim zauważyłaś dwie szklanki i dzbanek z napojem.
CZYTASZ
Współlokator | Park Jimin
FanficKiedy Kim Jungmi poszukuje mieszkania do wynajęcia, natrafia na dość ciekawe ogłoszenie. Po zaakceptowaniu wszystkich warunków, wprowadza się do eleganckiego mieszkania. Swojego współlokatora poznaje dopiero po kilku dniach, gdy chłopak wraca z dele...