XVIII - Killed with kindness

29 3 4
                                    

Stali przed wejściem do budynku, który jeszcze nie tak dawno stanowił jej dom, schronienie i najbezpieczniejsze miejsce pod słońce. Ich wzrok utkwiony był w mrok wyzierający z okien, a rzęsisty deszcz zacinał z takim uporem, że w chwilę ich przemokli do suchej nitki

- Dalej - burknął Grimmjow, wysuwając się do przodu. Stanął przy oknie i uniósł je, przepuszczając dziewczynę. Ślizgając się po mokrym parapecie wpadła w końcu do środka, lądując miękko na łóżku. Pokój był skąpany w mroku, chwila minęła nim jej oczy się przyzwyczaiły i były w stanie wychwycić kontury mebli. Wszystko było absolutnie nietknięte. Nic się nie zmieniło od momentu, kiedy zostałam stąd zabrana. 

Momentalnie poczuła ucisk w gardle a palce mimowolnie zacisnęły się na miękkiej pościeli. Grimmjow mrucząc z niezadowolenia pod nosem wszedł także do pokoju i zeskoczywszy z łóżka stanął obok. 

- To gdzie chcesz zacząć kopać? - jego zniecierpliwiony głos w chwilę skruszył ciszę jaka panowała. Wzdrygnąwszy się, spojrzała na niego.

- Nie wiem - wydusiła w końcu, dalej rozglądając się. Zmusiła swoje ciało do wstania, lecz nim zrobiła krok, ręka Arrancara przecięła jej drogę, gdy sięgnął do stolika obok łóżka. Jej wzrok podążył w tamtym kierunku i zobaczyła glinianą figurkę tygrysa. Nagłe wspomnienie z nocy, kiedy Grimmjow po nią przyszedł uderzyło w nią ze znaczną mocą. Obrazy z wtedy zaatakowały ją. 

- Co jest? - mruknął, widząc jej minę. Ujął jej podbródek i obrócił twarz w swoją stronę. Miała wrażenie, że spojrzenie jego intensywnie niebieskich oczu, które zdawały się niemalże świecić  w mroku wypali w niej dziury. Nie była jednak w stanie nic powiedzieć Gdy mężczyzna nachylił się do niej, zrównując poziom ich twarzy, Sayume ledwie przełknęła ślinę. - Halo? Bo wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. 

Opanowawszy się z trudem, odchrząknęła. 

- Nic... Po prostu dziwnie jest widzieć to miejsce. I to jeszcze z tobą obok.

- Sama mnie tu przytargałaś, więc w czym problem?

- Wiem, że to ja nalegałam - westchnęła ciężko. - Po prostu... Dziwnie mi.

- Łap - mówiąc to, rzucił w jej kierunku figurkę, jednak Sayume była tak bardzo zdekoncentrowana, że pocisk zamiast złapać od razu, to pocisk wpierw odbił się od jej głowy.

- Pojebało cię? - sapnęła rozmasowując miejsce uderzenia. Grimmjow, chichocząc cicho zbliżył się do niej. Obejmując ją, przyciągnął do siebie szybkim ruchem i złożył całusa na czubku jej głowy.

- Lepiej? - zaśmiał się, przytrzymując ją przy sobie, gdy oburzona próbowała się wyswobodzić. - To czego szukamy?

- Nie wiem - burknęła. Widząc, jak Grimmjow marszczy brwi, westchnęła ciężko. - Wybacz. Czuje jakiś jakiś niepokój, który podpełza do mnie. Nie wiem, czy to jest strach, że jednak nic nie znajdziemy i będę w punkcie wyjścia... Czy znajdziemy i skończy się równie... Interesująco, jak poprzednim razem. 

- Jestem obok - pogładził ją po włosach, odsuwając się. Wykrzywiła usta w sarkastycznym uśmieszku.

- Nie wiem, czy mam się cieszyć, czy płakać. 

Grimmjow uniósł nieznacznie brew, a jego oczy zwęziły się nieco. Nagle jego usta wygięły się w podstępnym uśmieszku.

- Oj, jestem w stanie zapewnić, że za moment zaczniesz płakać -szybkim ruchem jego palce zacisnęły się na ramieniu dziewczyny i nim ta mrugnęła, została posadzona na blacie swojego biurka. Grimmjow z nieschodzącym uśmieszkiem umiejscowił się pomiędzy jej nogami, ręce opierając po obydwu stronach jej bioder. Nagła zmiana pozycji sprawiła, że aż zaparło jej dech w piersi. Na bladych policzkach momentalnie pojawiły się intensywne rumieńce. 

Za wszystko, co utracone [GRIMMJOW X OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz