VI - Espada

58 2 1
                                    


Obcy Espada szedł niespiesznie jako pierwszy, kilka metrów za nim snuła się Sayume. Idąc labiryntem korytarzy usiłowała spamiętać drogę, lecz po każdym kolejnym zakręcie wydawało się być to dużo trudniejsze. W końcu doszli do ogromnej komnaty pośrodku której stał długi stół z dziesięcioma krzesłami. Po drugiej stronie od wejścia było zaś ogromne białe krzesło. Arrancar, który ją doprowadził zasiadł na swoim miejscu, zaś stanęła z boku, nie bardzo wiedząc, gdzie ma się podziać. W końcu znalazła idealne miejsce w rogu, żeby sobie przycupnąć i spokojnie obserwować każdego, który wchodził.

Chwilę zabrało zanim wszyscy się zebrali. Wśród całej dziesiątki dostrzegła tylko jedną kobietę, która zasiadła praktycznie u szczytu stołu. Blond włosy splecione były w kilka warkoczy, zaś większość jej twarzy schowana była za wysokim kołnierzem kurtki, która mimo długich rękawów sięgała jej zaledwie do połowy obfitego biustu. Sayume nigdzie nie mogła dostrzec choćby kawałka maski. Jako ostatni do sali wszedł gigantyczny Arrancar o opalonej skórze. Nie licząc niewielkiej kitki z tyłu głowy i bujnych bokobrodów, był łysy. Pozostałością po masce była zaś szczęka z ośmioma zębami na jego dolnym podbródku. Z ulgą przyjęła fakt, że absolutnie nikt nie zwracał na nią uwagi, ba cała Espada albo była pochłonięta rozmową między sobą albo własnymi myślami. Rozglądała się dookoła, próbując wypatrzyć Grimmjowa, lecz ten się nie pojawił.

 Lekki harmider ucichł dopiero w momencie, gdy pojawił się Aizen w towarzystwie dwóch innych mężczyzn. Jeden, stojący po jego prawej z twarzy przywodził jej na myśl lisa. Miał wąskie, zmrużone oczy, pociągła twarz i usta wygięte stale w lekkim, drwiącym uśmiechu. Srebrne włosy opadały na jego czoło. Drugi zaś o ciemnej karnacji i ciemnych włosach stał nieco z boku. W pierwszej chwili Sayume pomyślała, że po prostu obserwuje zgromadzonych, jednak po chwili zdała sobie sprawę, że mężczyzna nie widzi. Zdaje się, że tam samo jak i Aizen, nie byli Arrancarami. Gdy przywódca wszystkich tu zebranych zasiadł na swoim krześle, wszyscy momentalnie zwrócili się w jego stronę.

- Witam was, moja droga Espado – jego głos, choć spokojny i delikatny, sprawiał że Sayume czuła uciążliwy niepokój. Za każdym razem. Niespodziewanie jednak mężczyzna wskazał dłonią w jej kierunku. – Zanim jednak przejdziemy do omawiania rzeczy bieżących, pragnę przedstawić wam nowego członka.

Wzdrygnęła się na dźwięk jego słów, a dodatkowy dreszcz przebiegł wzdłuż jej kręgosłupa, gdy zdała sobie sprawę, że spojrzenia wszystkich skierowały się w jej stronę. Wśród zgromadzonych rozległ się szmer niezadowolonych głosów. Dziewczyna niemalże od razu wyczuła, jak atmosfera zgęstniała i stała się przytłaczająca. Miała ochotę wcisnąć się jeszcze bardziej widząc jak wbijają się w nią spojrzenia dziewięciu par oczu.

- To chuchro ma należeć do Espady? Za kogo niby? Zgniotę tego śmiecia jednym palcem– odezwał się gigant, marszcząc z obrzydzeniem pomarańczowe brwi. Zarówno ton jego głosu jak i wzrok przepełnione były pogardą. Szmer stał się jeszcze głośniejszy. Sayume zacisnęła usta w cienką linię, czując jak jej mięśnie powoli zaczynają się spinać. Szum krwi w żyłach zaczynał powoli zagłuszać wszystkie inne dźwięki. Nagłe pojawienie się Grimmjowa w sali na moment rozproszyło wszystkich.

- Z chęcią zobaczę, jak próbujesz zrobić coś więcej niż tylko mielenie mordą – Grimmjow uderzył otwartą dłonią w stół, skupiając na sobie uwagę giganta, który jeszcze bardziej zmarszczył brwi i wstał.

- A ty co? Masz jakiś problem z tym? – burknął w stronę niebieskowłosego.

- Nie, po prostu rzygać mi się chce, ilekroć jakieś dźwięki wydobywają się z twojej parszywej mordy. No, Yammy, pokaż nam, do czego jesteś zdolny, bo ostatnimi czasy, częściej pierdolisz od rzeczy, niż jesteś do czegokolwiek przydatny – Grimmjow usiadł i odchylił się na krześle, mierząc lodowatym spojrzeniem Yammy'iego. Sayume nie wiedziała, czy reakcję Grimmjowa powinna traktować jako próbę stanięcia w jej obronie, czy jedynie chęć sprowokowania wielkoluda. Olbrzym splunął i kładąc dłoń na rękojeści swojego Zanpakto ruszył ciężkim krokiem w stronę Sayume. Dziewczyna chcąc nie chcąc zmusiła się do wstania, również chwytając za miecz.

Za wszystko, co utracone [GRIMMJOW X OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz