9. Klucz do wolności

1.9K 65 5
                                    

Nicole

Obudziłam się z wrażeniem jakbym przez całą noc próbowała jeść piasek, w ustach zupełnie mi wyschło, a w głowie kręciło się jakbym siedziała na karuzeli kręcącej się z pełną prędkością. Przekręciłam się próbując nie zwymiotować na łóżko. Zaczęłam kaszleć, ale nic się nie stało. Najwyraźniej mój żołądek nie miał już czego się pozbyć. Wróciłam na poduszkę ze zrezygnowanym jęknięciem.

- Dzień dobry Nicole – głos Ricka nieprzyjemnie wibrował w moim umyśle.

Uchyliłam oczy spoglądając na jego sylwetkę kiedy górował nade mną stojąc obok łóżka.

- Nieźle się wczoraj urządziłeś – stwierdził przysiadając na brzegu materaca. – Jak się czujesz? – jego głos był tak łagodny jakby wiedział, że dzwoni mi w uszach. Prawie uwierzyłabym, że się o mnie martwił. Naprawdę niewiele brakowało żebym nabrała się na jego grę aktorską.

- Chyba w życiu nie czułam się gorzej – przyznałam zachrypniętym głosem. Uśmiechnął się nieznacznie, i podał mi butelkę z szafki nocnej. Wzięłam ją mając nadzieję, że moja twarz wyraża wystarczającą wdzięczność, żebym nie musiała nic więcej mówić. Wypiłam duszkiem kilka łyków, chciałam więcej, ale dłoń Ricka stanowczo odsunęła butelkę.

- Powoli, twój żołądek musi się przyzwyczaić do normalnego funkcjonowania – ostrzegł.

Oblizałam wargi nadal czując pragnienie.

- Boże, co oni dodają do tych drinków – jęknęłam przekręcając się na bok.

- Nic nie dodają, tak się kończy mieszanie pięciu różnych rodzajów alkoholu – odpowiedział ciągnąc za mój prawy nadgarstek, żebym wyprostowała rękę. Dopiero wtedy zauważyłam rurkę od kroplówki prowadzącą do zgięcia mojego łokcia.

- Co to jest? – zapytałam wskazując na pojemnik wiszący na lampie wysoko ponad moją głową. Powoli skapywały z niego kolejne krople. – Próbujesz mnie czymś odurzyć? – zapytałam zastanawiając się nad konsekwencjami wyrwania igły z mojej żyły. Powinnam była to zrobić, ale moje mięśnie wydawały się nienawidzić samego pomysłu.

- Uspokój się dziewczyno – poprosił łagodnie, ale jego dłonie zacisnęły się na moich nadgarstkach bardzo stanowczo. Zadarłam głowę spoglądając na niego wymownie. – To tylko elektrolity.

- Elektrolity? – powtórzyłam obracając dłońmi. Puścił je, odsuwając się na bezpieczną odległość.

- Rano był u ciebie lekarz.

- Lekarz? – Kąciki jego ust drgnęły kiedy powtarzałam wszystko jak głupiutkie dziecko które nie rozumiało tego co się wokół niego dzieje.

- Nicole wystraszyłaś mnie, pierwsze zniknęłaś na całą noc, później musiałem wyciągać cię z klubu w którym na raz dobierało się do ciebie trzech facetów, tylko po to, żebyś wymiotowała przez resztę nocy. – Westchnął ze zrezygnowaniem. – Zrobiłaś sobie krzywdę – powiedział miękko – musiałem jakoś zareagować.

Przełknęłam ślinę.

- Nie musiałeś mnie ratować – oznajmiłam.

- Musiałem.

- No tak, jestem twoją inwestycją – przypomniałam. – Już twoja w tym głowa żebym przez najbliższe dwa tygodnie nie zeszła z tego świata.

- No właśnie. – Odsunął kosmyki włosów które przykleiły mi się do czoła. – Wiem jak zadbać o to na czym mi zależy.

Słowo „dziękuję" ugrzęzło w moim gardle. Nie wiedziałam, czy powinnam dziękować za coś czego nie robił bezinteresownie. Nie był dla mnie miły, po prostu wiedział co mu się opłaca, to wszystko.

- Jak w ogóle udało ci się wejść do tego klubu? – zapytał kiedy odsunęłam się od jego dłoni.

- Wychodząc wzięłam twój portfel, liczyłam na jakieś drobne na jedzenie. Później zobaczyłam kartę członkowską jakiegoś klubu...

- I myślałaś, że w nim też można oglądać seks na żywo? – zapytał przerywając mi.

Zmarszczyłam brwi.

- Nie – odpowiedziałam trochę głośniej niż powinnam. – Liczyłam na drinki które zostaną zapisane na twój rachunek.

- I dostałaś je? – zapytał poprawiając rękaw koszuli który podwinął na wysokość łokcia.

- Twoje nazwisko naprawdę otwiera wiele drzwi – przyznałam.

- Uwierz mi dokładnie tyle samo zamyka. – Stwierdził niejasno nieznacznie odwracając ode mnie wzrok. Już miałam zapytać co oznaczała ta dziwna nostalgia w jego głosie. Jednak zdążył mnie uprzedzić wypowiadając zdanie które zupełnie odwróciło moją uwagę. – Dzwoniłem do prokuratora. - Wyłapałam jego spojrzenie unosząc się nieznacznie. Zawroty głowy zeszły na drugi plan. – Michael jest wolny – powiedział spokojnie, chociaż jego słowa brzmiały jakby z trudem przeciskał je przez gardło. – Wycofałem zarzuty wobec niego.

Za moją impulsywną reakcję winiłam alkohol który jeszcze zupełnie nie wywietrzał z mojego organizmu. Moje ramiona zacisnęły się na ciele Mavericka kiedy wtuliłam się w niego z całej siły.

- Dlaczego to zrobiłeś? – zapytałam opadając ostrożnie na poduszki. Prawdopodobnie nie powinnam ruszać się tak szybko dopóki to coś spływa do moich żył.

- To właśnie dlatego doprowadziłaś się do takiego stanu. – Przeczesał włosy palcami próbując doprowadzić je do ładu. Dopiero teraz zauważyłam że nie wyglądał jak zazwyczaj, jego koszula była pomięta, spojrzenie przekrwione, a oczy podkrążone jakby nie przespał ostatniej nocy nawet minuty. – Nie mogłem pozwolić żebyś się rozpraszała.

- A czy teraz ty nie będziesz się rozpraszał? – zapytałam próbując nie wzbudzać jego podejrzeń. Nie to, żebym miała zamiar go zdradzić, wiedziałam, że to nie byłoby rozsądne posunięcie z mojej strony, Rick zawsze zabezpieczał się na kilka różnych sposobów, tak, żeby mieć pewność władzy nad sytuacją. – Wiesz właśnie straciłeś zabezpieczenie które trzymało mnie przy twoim boku, teraz mogłabym po prostu...

- Wsiąść w samolot i uciec stąd? – skończył za mnie. Jego spojrzenie stało się trochę chłodniejsze kiedy przesuwał nim po mojej twarzy. – Wiem, że w tym momencie się wystawiłem. – Sposób w jaki wypowiadał te słowa wcale nie sugerował, że nie tym przejmuje. – Niemniej w tym momencie wyciągnąłem do ciebie rękę w geście dobrzej woli, liczę na to, że będziesz w stanie docenić mój gest i odwdzięczyć się tym samym. – Jego palce musnęły delikatnie skórę na moim przedramieniu, jakby bał się dotknąć mnie gdziekolwiek indziej. – Twoja lojalność naprawdę wiele dla mnie znaczy – oświadczył.

Oblizałam wargi nie wiedząc czy powinnam coś na to odpowiadać. Nie byłam lojalna dlatego, że on cokolwiek dla mnie znaczył, nie robiłam tego dlatego, że podziwiałam go jako osobę, albo podobały mi się metody jego działania. Nie tylko z jego strony wszystko było wykalkulowane, sam nauczył mnie tego, że czasami warto być miłym nawet dla kogoś, kogo w samej głębi serca darzy się czystą nienawiścią. Interesy były miejscem w którym emocje powinno odkładać się na boczny tor.

To właśnie miałam zamiar zrobić, uśpić jego czujność będąc wszystkim czego w tym momencie potrzebował. Bo miał klucz do mojej wolności. Nie liczyłam na to, że będę w stanie go zniszczyć, nie chciałam babrać się w jego bagnie, pragnęłam tylko odcięcia się od tego wszystkiego raz na zawsze. Jego brudny świat w którym nie istniały żadne pozytywne uczucia, a wszystko musiało się opłacać, był przerażającym miejscem. A on był jego dumnym władcą.

In too deep [18+] Falling #2 (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz