24. Nigdzie nie pójdziesz

1.4K 66 2
                                    

Nicole

- Ile razy mam ci powtarzać, że nic mi nie jest i mogę chodzić sama? – zapytałam nadal tkwiąc w jego ramionach z których za nic w świecie nie chciał mnie wypuścić, chociaż wierciłam się na wszystkie strony jak rozkapryszone dziecko. – Wcale nie jestem pijana – oświadczyłam zgodnie z prawdą. Nie udało mi się przekonać go do tego, że wcale nie potrzebujemy świętować podpisania przeze mnie umowy skazującej mnie na współpracę z nim przez co najmniej kolejne dwa lata. Mówienie do niego kiedy podjął już jakąś decyzję było jak gadanie do ściany, zupełnie bezcelowe.

Właśnie dlatego ostatnią godzinę spędziliśmy w prywatnej loży jednego z bardziej ekskluzywnych klubów w mieście. Kilka drogich drinków i blisko trzy godziny tańca faktycznie mnie wykończyły, ale wcale nie czułam się pijana.

- I pewnie właśnie dlatego, że nie jesteś pijana prawie przewróciłaś się wysiadając z mojego samochodu – zakpił spoglądając na mnie wymownie.

- Potknęłam się na chodniku – sprostowałam. – Alkohol nie ma nic wspólnego z moją niezdarnością.

- Na parkiecie wcale nie byłaś niezdarna – zauważył trochę mocniej zaciskając dłoń którą trzymał mnie pod kolanami. Nie musiał wcale wypowiadać tego na głos, żebym wiedziała co myślał. Przez cały wieczór jego spojrzenie podążało za mną krok w krok, uważnie skanowało każdy centymetr mojego ciała i zdawało się mówić: jestem cholernym szczęściarzem, że coś takiego należy tylko i wyłącznie do mnie. Nie należałam do niego, ani teraz ani nigdy, moje serce nie było gotowe na moją miłość, a nawet gdyby było inaczej, z całą pewnością nie wybrałabym jego.

- Bo na parkiecie nie było cholernej kostki brukowej o którą mógłby zawadzić mój obcas. – Kiedy delikatnie odłożył mnie na łóżko w pokoju gościnnym swojego mieszkania od razu zabrałam się za ściąganie butów. – Próbowałeś kiedyś nosić obcasy? – zapytałam spoglądając na niego kiedy rozpinał kolejne dwa guziki czarnej koszuli. Jak na władcę wszystkich upiorów tego świata przystało, wyglądał zabójczo w czerni. W dodatku zmierzwione włosy sterczały w każdym kierunku, a kilka kosmyków opadło luźno na czoło.

Zmrużył oczy jakby próbował ocenić czy aby na pewno nie straciłam właśnie resztek rozumu.

- No właśnie, więc nie powinieneś wypowiadać się na temat na który nie masz kompletnie żadnej wiedzy – zaatakowałam wymierzając w niego swoją czerwoną szpilką. - Dopóki nie przetańczysz w dziesięciocentymetrowych obcasach kilku godzin nie odzywaj się na temat mojej niezdarności.

Tak jak tego chciałam nie powiedział więcej żadnego słowa. Uznając tę potyczkę za wygraną zabrałam się za zdejmowanie sukienki, a raczej próbę dosięgnięcia zamka który uparcie uciekał mi spomiędzy palców. Rick wycofał się z sypialni, więc teraz stał w jej drzwiach przyglądając się moim nieporadnym próbom wydostania się z niewygodnego ubrania.

- Mógłbyś mi wreszcie pomóc, czy będziesz tak po prostu stał i się przyglądał? – fuknęłam zirytowana.

- Czekałem tylko na twoją prośbę – oświadczył. Znowu znalazł się przy łóżku pokonując odległość która nas dzieliła w zaledwie kilku krokach swoich długich nóg. – W końcu nie chciałbym znowu zostać oskarżony o jakieś złe zamiary – ciągnął rozpinając zamek, jego zwinne palce uporały się z nim naprawdę szybko, nie omieszkał jednak przesunąć knykciami wzdłuż mojego kręgosłupa przez co dreszcz rozszedł się po całym moim ciele. – Mogę? – zapytał chwytając za szerokie szelki mojej sukienki. Przytaknęłam ruchem głowy i uniosłam ręce, materiał który do tej pory dość ściśle opinał moje ciało wreszcie się z niego zsunął, a ja odetchnęłam pełną piersią. Całe szczęście miałam na sobie bieliznę.

In too deep [18+] Falling #2 (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz