Maverick
Siedziałem w mieszkaniu Nicole cierpliwie czekając na jej powrót. Po tym jak nie znalazłem jej w moim dawnym mieszkaniu pomyślałem, że wróciła do siebie. Zapewne była na mnie wściekła, więc fakt nie wypełnienia mojego polecenia ani trochę mnie nie zdziwił, dokładnie tego się po niej spodziewałem.
Niemniej nie sądziłem, iż nie będzie jej tak długo, pierwszy dzień roku prawie dobiegł końca, światło dnia powoli ustępowało szarości, która w ciągu kilkunastu następnych minut zamieni się w czerń, a jej nadal nie było. Co gorsza nie odbierała telefonu, ani nie odpowiadała na żadne wiadomości. Kazałem namierzyć jej telefon, ale albo się wyładował - i zdecydowanie lepiej dla niej, jeśli ten scenariusz okaże się prawdą – albo wyłączyła go naumyślnie wiedząc, że będę chciał się z nią skontaktować.
Roztarłem dłonie. Zdążyłem już zmyć z nich krew, ale rozerwana skóra na moich kostkach jasno świadczyła o tym do czego doszło w tamtym pokoju. Zająłem się sytuacją która wymagała mojej interwencji, ale Nicole z całą pewnością nie spojrzy na to w ten sposób. Dla niej świat zawsze był bardziej czarno-biały, podczas kiedy ja uważałem się za postać namalowaną odcieniami szarości. Czasem tej delikatnej, w której wiele jest bieli, ale zdecydowanie częściej tej ciemnej, prawie czarnej, której dzieła zawsze tworzone są brutalnymi liniami.
Świat nie mógłby istnieć gdyby wszyscy byli dobrzy, wychodziłem z założenia, że jestem złem koniecznym pozwalającym innym żyć w ich cudownej wyimaginowanej bańce.
Nie lubiłem wszystkiego co robiłem. Ale byłem dumny z tego kim się stałem, w końcu sam podniosłem się z czegoś co mogło, i pewnie powinno mnie zniszczyć. Nikt nie pytał dlaczego byłem taki, jaki byłem, zdecydowanie łatwiej było oceniać efekt końcowy. Całe szczęście miałem głęboko gdzieś to, co wszyscy o mnie myśleli.
Drzwi windy wreszcie się otworzyły, a ja zerwałem się z mojego miejsca na kanapie. Próbowałem ujarzmić furię która próbowała wyjść na powierzchnię wiedząc, że właśnie przez nią wpakowałem się w tą sytuację.
- Gdzieś ty była do jasnej cholery? – warknąłem przyglądając się Nicole kiedy ściągała ze stóp niebotyczne szpilki. Przecież nie mogła włóczyć się w nich po ulicy przez prawie dobę.
- Ciebie też miło widzieć – odpowiedziała zerkając na mnie przelotnie w drodze do kuchni. Musiała przytrzymywać przód sukienki żeby na nią nie nadepnąć. To, że nadal miała ją na sobie powinno mnie uspokoić? Zrzuciła z ramion płaszcz nie przejmując się tym, że spadł na marmurową posadzkę. – Chociaż tak w zasadzie to nie – odezwała się ponownie, oglądając się przez ramię. Lazłem za nią jak pies. – Tak się składa, że to moje mieszkanie, i sam fakt iż wlazłeś tu pod moją nieobecność jest mocno niepokojący.
- Dobrze wiesz, że mam zapasowy klucz, i do tej pory jakoś nie przeszkadzała ci moja obecność.
Nie odpowiedziała od razu, wyjęła z lodówki butelkę wody, odkręciła ją i wypiła kilka łyków, dopiero później zaszczyciła mnie spojrzeniem.
- To, że otwarcie nie zwracałam na coś uwagi nie oznacza wcale, że nie mam z tym problemu – odpowiedziała spokojnie przyszpilając mnie do miejsca swoim spojrzeniem. – Nie podoba mi się to, że wchodzisz do mojego mieszkania bez uprzedzenia i pozwolenia, nie podoba mi się, to, że naruszasz w ten sposób moją prywatność, a przede wszystkim nie podoba mi się to, że mi nie ufasz.
Jej wściekłe spojrzenie wyrażało zdecydowanie więcej niż chciała mi pokazać, zobaczyłem kryjący się za wyrzucanymi pod moim adresem wyrzutami zawód. Była rozczarowana tym, że nie wprowadzałem jej we wszystkie szczegóły projektów które w tym momencie prowadziłem. Prawdopodobnie nie miała pojęcia, że nie mogłem być tak otwartą księgą jak by tego ode mnie chciała, bo wtedy bym ją stracił. Nie byłem głupi, wiedziałem co mi się opłaca, ale ona... ona była czymś innym.
![](https://img.wattpad.com/cover/345133481-288-k734970.jpg)
CZYTASZ
In too deep [18+] Falling #2 (zakończone)
RomanceCzłowiek staje się najbardziej niebezpieczny kiedy straci wszystko na czym mu zależało. To właśnie spotkało Nicole. Po jej poukładanym życiu nie został już nawet ślad, straciła narzeczonego, ukochaną pracę, mieszkanie i dobre imię. Wszystko za wyją...