Rozdział 20

1.8K 80 6
                                    

Fallon

Przebudziłam się o poranku. Przeszklona sypialnia skąpana była w mroku. Czułam nagi tors bruneta za mną. Uśmiechnęłam się na uczucie ciepła, które mnie otaczało. Ramie Davida przerzucone było przez moje biodro i mocno przyciskało mnie do niego. Aż żal było wstawać z łóżka.

Chłopak kojąco mruczał, gdy chciałam wyswobodzić się z jego objęć. Chociaż w ten ostatni dzień, chciałam zrobić dla niego śniadanie. Przez ten czas, kiedy tu byliśmy, cały czas on gotował.

Nasza relacja przeszła na inny poziom. Sama nie potrafiłam tego nazwać, nie do końca wiedziałam, na czym stoimy, a powoli zbliżał się nasz powrót do Denver, do szarej rzeczywistości. Nie mogliśmy uciekać od obowiązków w nieskończoność.

Odblokowałam telefon, a stos wiadomości zaatakował mnie. Większość była od Liv. Streszczała mi, co działo się w naszym otoczeniu. Czekało na mnie kilka zaległych egzaminów, kilka nowinek z życia codziennego, jak ta, że Martin spotykał się z jakąś dziewczyną. No i oczywiście, najbardziej gorący temat – pobicie Harrisa.

Informacja, że wylądował w szpitalu, zaintrygowała Wood na tyle mocno, że chciała tam pojechać. Na szczęście Xavier trzymał rękę na pulsie i jej na to nie pozwolił. Nie mogła znów mu ulec, nie po tym, co zrobił. Przypadkowo pomyliłam nasze kurtki na feralnej imprezie, to ona miała być jego ofiarą.

Nie za wiele pamiętam z tamtej nocy. Za bardzo się bałam, a wszystko działo się zbyt szybko. Chociaż i tak najgorsze były koszmary, które mnie nawiedzały. Wiedziałam, że to okres przejściowy.

Przesuwałam wiadomości coraz niżej, aż lekko się zdziwiłam.

Will: Co się z tobą stało?

Will: Wszystko w porządku?

Will: Martwię się.

Will: Znaczy wszyscy się martwimy.

Will: Mam nadzieję, że u ciebie wszystko dobrze.

Poczułam się trochę dziwnie, bo gdyby to był Martin, czy Xavier to byłoby normalne, ale Will? Mieliśmy dobre relacje, ale nie wiedziałam, że aż tak.

Odrzuciłam telefon na szafkę nocną, podnosiłam się powoli, aby nie wybudzić chłopaka. Ucałowałam jego policzek, a z ziemi zgarnęłam jedną z jego koszulek, którą narzuciłam na siebie. David nie lubił sprzątać i rozrzucał wszędzie swoje rzeczy. W końcu musiał mieć jakieś wady...

Brunet odwrócił się plecami do mnie. Włosy miał rozwalone na wszystkie strony, a kołdra przykrywała jego nagie plecy do połowy. Wyglądał jak grecki bóg. Kąciki ust od razu powędrowały do góry. Czułam się przy nim swobodnie, był dla mnie ostoją spokoju, a co najważniejsze przy nim nie musiałam niczego obawiać, mogłam być po prostu sobą.

Miałam, tylko jedną obawę, która nawiedzała mój umysł – czy dla niego znaczyło to tak wiele, jak dla mnie? Wszystko wyglądało idealnie, ale... Zawsze musi być to pieprzone „ale". Raz odbyłam z Xavierem rozmowę na temat Lewisa. Ostrzegał mnie przed nim, że „nie wszystko złoto, co się świeci". Brunet miał dużo koleżanek, których nigdy nie traktował na poważnie. Według Hughesa dla Davida nie ma czegoś takiego jak związek, czy głębsze uczucia. Dla niego jest tylko przyjaźń z korzyściami.

Nie chciałam się nad tym zastanawiać. Tu żyliśmy chwilą i robiliśmy to, na co mamy ochotę. Żadnych ograniczeń, same przyjemności. To były zbyt dobre wspomnienia, żeby je zepsuć chwilą niepewności.

Postawiłam wodę na kawę i zabrałam się za robienie jajecznicy. Chciałam zrobić najprostsze danie, którego no nie da się popsuć. W wizji śniadania widziałam też grzanki z warzywami. Musiałam uważać, jak je kroję, bo Lewis miał na tym punkcie jakieś skrzywienie. Wszystko musiało być idealnie pokrojone. Przecież zbyt gruby kawałek pomidora mógłby stanąć mu w gardle i co wtedy?

Game Changer | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz