Rozdział 29

1.6K 71 0
                                    

Fallon

Siedem dni – właśnie tyle minęło od naszej ostatniej rozmowy. On cały czas zarzucał mnie wiadomościami, ale ignorowałam je. Przychodził pod drzwi naszego mieszkania, ale ani razu ich nie otworzyłam. To była nasza pierwsza poważna kłótnia, a on musiał odczuć jej skutki. Zbyt wiele informacji przede mną zatajał.

Wszyscy wiedzieli, dlaczego wróciłam wcześniej do akademika, nawet nie dałam się mu wytłumaczyć. Biegł za mną, ale na szczęście taksówka była pierwsza. Nie chciałam już płakać przez tę całą sytuację.

Gdy pytałam co mu leży na sercu, nigdy nic nie mówił. Musiał wszystko trzymać w sobie, ale przecież chciałam, żeby było mu po prostu lżej. Martwiłam się o tego człowieka. Nie lubiłam, gdy chodził zamyślony, albo wbijał wzrok w jeden punkt i całkowicie go odcinało od rzeczywistości.

W tym wszystkim był jeden problem.

Tęskniłam za nim.

Strasznie zabolały mnie słowa Willa, bo David zapierał się, że jej nie dotknął.

Susan pokazywała na każdym kroku, że jestem gorsza od niej i że nie zasługuje na niego. Zawsze, gdy przychodziłam do nich do pracy, patrzyła na mnie z góry, docinała mi, jak to fatalnie wyglądam i naśmiewała się, że David zakochał się dziecku, a nie kobiecie. Bolało, mimo że zawsze kazał jej zamknąć tę głupią mordę i bronił mnie na każdym kroku.

Tylko że jej słowa zawsze wbijały mi szpilkę w serce.

- Lecimy na kawę? – zapytała Olivia, gdy opuszczałyśmy salę. – Może humor ci się poprawi.

Uśmiechnęłam się niemrawo, ale zgodziłam się na jej pomysł. Był to nasz ostatni wykład tego dnia. Nie miałyśmy zbyt wiele nauki, więc dlaczego nie? Cameron z Martinem mieli dziś dość ważny trening, więc nie mogli nam potowarzyszyć.

Po ostatniej przegranej nie mieli łatwo, a intensywność ćwiczeń wzrosła dwukrotnie. Chodzili wypompowani z energii i jakiejkolwiek siły.

Od rana czułam ogromny niepokój. Takie przeczucie, które chodzi za tobą cały dzień i tylko czekasz na ten moment, aż coś się stanie.

I gdy tylko wyszłam na zewnątrz, już wiedziałam. Ten moment właśnie nadszedł.

- O kurwa – wyszeptała Liv.

On nie jest normalny. Przecież tu może parkować, tylko rektor.

Czarne BMW – nazywane przez niego „Bunia" – stało na samym środku dziedzińca. Czerwona bluza, którą miał na naszej pierwszej randce, opinała jego mięśnie. Czarne włosy były rozwalone przez lekki wietrzyk. Opierał się o samochód, ale gdy nasze spojrzenia się zetknęły, odbił się od karoserii i wyprostował. W ręce trzymał bukiet białych róż, a ja dokładnie wiedziałam, co one oznaczały.

- Wiesz co, może ja lepiej pójdę – oznajmiła Wood.

Chciała mnie zwinnie ominąć, ale ją zatrzymałam.

- Nie. Idziemy na kawę – powiedziałam na tyle głośno, aby usłyszał.

- Nie, motylku. Teraz porozmawiamy – odpowiedział, utrzymując pewny siebie ton głosu.

Nie byłam gotowa na to spotkanie.

Podniosłam wysoko głowę i pociągnęłam Liv za nadgarstek, aby ruszyła ze mną. Jego samochód zagradzał nam wyjście, więc musiałyśmy go ominąć.

- David, nie mamy o czym rozmawiać – rzuciłam, podchodząc coraz bliżej.

Chłopak jednym pewnym ruchem złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę. Wpadłam w jego tors, a zapach perfum od razu trafił do moich nozdrzy. Blondynka korzystając z chwili, wyrwała się z mojego uścisku i uciekła z pola widzenia.

Game Changer | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz