Pov: Evelyn
Zstygłam w miejscu.
Od razu się napiełam i wyprostowałam jak na rozkaz. Najwyraźniej Victoria to zauważyła, bo cicho się zaśmiała. Usłyszałam za sobą jej kroki kiedy do mnie podeszła i stanęła obok nie odwracając wzroku od mojej osoby. Ja również odwzajemniłam spojrzenie lecz nie tak pewnie.
-Ktoś uczył cię strzelać? - zapytała Viktoria chyba nieświadomie.
Westchnęłam przeciągle na nagły przypływ nieprzyjemnych wspomnień, których nie zamierzałam pamiętać.
- Tak, ojciec - powiedziałam przez zaciśnięte zęby i z odrazą w głosie.
Chyba zrozumiała, że popełniła mały nietakt bo na chwilę zamilkła po czym znów się odezwała:
- Rozumiem...
Milczałam.
Chwila ciszy trwała krótko, bo kobieta ponownie się odezwała odchrząknowszy wcześniej:
- Musisz trochę się podszkolić. Najważniejsze jest skupienie się na celu.
- powiedziawszy to wskazała na tarczę. - Może w tym ci pomóc wyobrażenie sobie czegoś lub kogoś jako cel.
-Mhm - przytaknełam.
Nie ukrywam, spodobała mi się wizja zastrzelenia ojca nawet w wyobraźni...
- Skup się - powiedziawszy to skinęła głową do Roberto, by ponownie uruchomił mechanizm. Nałożyła słuchawki oraz okulary ochronne, które leżały na stanowisku obok.
- Skup się - powtórzyła.
Wyobraziłam sobie cel i strzeliłam raz a później następny i jeszcze jeden. W ten sposób wykorzystałam cały magazynek. Kiedy już skończyłam zabezpieczyłam pistolet odruchowo i odłożyłam na stanowisko. Przyjrzałam się tarczy, w którą przed chwilą jeszcze strzelałam i oniemiałam. Trafiłam bezbłędnie. Niemal cały magazynek (ponieważ z pistoletu strzelałam już wcześniej ) wystrzeliłam i trafiłam prosto w środek tarczy. Nie chybiłam ani razu. Zdumiona spojrzałam na twarze swoich towarzyszy.
One także wydawały się zaskoczone. Pierwszą i jedyną osoba, która się odezwała była Viktoria.
- Wspaniałe ci poszło. - powiedziała
- Dziękuję - odpowiedziałam nie pewnie.
Roberto natomiast się nie odezwał, lecz tylko się uśmiechał chtrze.***
Przez jeszcze około pół godziny ćwiczyłam strzelanie. Później Roberto zprowadził mnie do jednej z członkiń mafii. Zdziwiłam się, bo była to ta sama krupierka, z którą ostatnio przegrałam w Black Jack'a. Gdy tylko podeszliśmy do niej, Roberto skiną do głową na powitanie, a ona odwzajemniła gest. Mężczyzna szybko skierował się w innym kierunku niż tym, z którego tu przybyliśmy.
- Dzień dobry - powiedziałam nieśmiało.
- Witaj - odpowiedziała krupierka po czym dodała - Mów mi na ty. Ja mam na imię Taylor Collins. A ty zapewne jesteś Evelyn Evens, mam rację?
Nie spodobało mi się jak wymówiła moje nazwisko lecz wiedziałam, że mój ojciec ma niezłą "popularność" wśród takich ludzi. I mogłam się spodziewać, że nazwisko może wprowadzić do mojego życia pewne kontrowersje. Myślałam już kiedyś by je zmienić.
- Tak, to ja - odpowiedziałam z ostrożnością.
Nagle ucichłyśmy.
- Miło mi cię poznać. - powiedziała w końcu, po chwili milczenia.
- Mnie również ciebie miło poznać. - powiedziałam z uprzejmości.
Jeszcze chwilę utrzymywałyśmy tą niezręczną rozmowę dopóki klient nie podszedł do stanowiska. I zaczęła się gra. Z zaciekawieniem obserwowałam każdy ruch Taylor. Gra mnie tak zafascynowała, że zostałam do końca. Mężczyzna przegrał całkiem duży majątek i się tym przejął lecz odszedł kulturalnie od stanowiska i wyszedł z kasyna.
- Jak ty to robisz? - spytałam gdy z powrotem odwróciła się do mnie.
- Dokładniej? - dopytała.
-Jak ty to robisz, że ludzi zawsze przegrywają? - odpowiedziałam. -Nie patrz tak na mnie, widziałam co robiłaś przy stole.
Wzruszyła ramionami.
- Lata praktyki i sekrety krupiera - odpowiedziała z niegadnionym wyrazem twarzy.
Spędziłam z nią jeszcze trochę czasu zanim wyruszyłam z powrotem do domu.
Myślę że się polubiłyśmy.~_<Aiva#
CZYTASZ
Love in casino.
RomancePewnego razu do kasyna przychodzi młoda dziewczyna, która przykuwa uwagę wszystkich, na czele z szefową owego kasyna, stawiając sumę 50 tysięcy. Właścicielka postanawia zgłębić tą tajemniczą sprawę. Książka tworzona przez trzy osoby ( aguluniax, xw...