Rozdział 7

108 3 1
                                    

To się nie skończy dobrze. Pomyślałam. Mimo że wyglądam zupełnie inaczej może mnie rozpoznać. Zresztą co on tu robi? Dlaczego jest w kasynie innego gangu? Czy oni już wiedzą? To mój koniec? Tak szybko? Z rozmyślań wyrwał mnie głos Roberto.
- Zrób coś. - mruknął do mnie niezadowolony że jeszcze tu stoję.
Przełknęłam głośno ślinę i ruszyłam w stronę mojego brata, który siedział przy barze. Usiadłam obok niego i zamówiłam sobie cole z lodem. Po chwili blondyn odezwał sie.
- Przepraszam czy my sie znamy? Przypominasz mi kogoś.
- Oh, wątpie. Widzę cię pierwszy raz w życiu. - Starałam się mówić innym tonem, lecz nie do końca mi to wyszło.
Mężczyzna przyglądał mi się z zaciekawieniem. Barman postawił moją cole, a ja wypiłam łyk napoju. Mogę wykorzystać to, że on tu jest.
- Wiesz... wydaję mi się, że jesteś z jakiegoś innego gangu. Co robisz tutaj, jeśli mogę spytać?
- Oh... sprawy służbowe. - odpowiedział głębokim głosem. - Masz podobne rysy twarzy... - Głośno rozmyślał.
Kurwa. Gdzie jest Roberto?
- A kogo ci przypominam? Jakąś utraconą miłość? - Zachichotałam cicho. Boże, co ja robię? To brzmi jakbym flirtowała z nim.
- Nie, wyglądasz trochę jak jedna bliska mi osoba. Tak jakby. - Chciałam wybuchnąć śmiechem. Nigdy nie byliśmy blisko. Wręcz przeciwnie.
- Oh... rozumiem. - powiedziałam. Starałam sie teraz dobierać słowa bardziej rozważnie. - To... jakie sprawy biznesowe tu załatwiasz? Jeśli mogę spytać oczywiście.
- Niestety, nie mogę się podzielić tą informacją. - odpowiedział. Dalej mi sie przyglądał. Obok nas zauważyłam Roberto. Muszę grać na czas.
- A kogo ci przypominam?  - Odpowiedziałam, szybko zmieniając temat.
- Siostrę, której szukam. Zagineła. - zaśmiałam się w duszy. Zaginąć, a uciec i być gonionym przez ogromny gang ojca to dwie inne rzeczy.
- Musi ci być przykro... - Udawałam współczucie w głosie.
- Trochę mi jej brakuje. - powiedział sucho.
- Jak sie nazywasz? - Spytałam.
- William. - Skłamał. - A ty? - Na chwilę zamilkłam.
- Jestem Alison. - Nagle chwycił mnie mocno za nadgarstek i przysunął sie bliżej.
- Przestań udawać, Evelyn. Wiem, że to ty. - Jego słowa ociekały agresją. Postanowiłam grać głupią.
- Przepraszam?! O czym ty mówisz?!
- Wszędzie cię rozpoznam nawet gdybyś zmieniła akcent. Wracamy do ojca. - Wstał mocno ciągnąc mnie za nadgarstek. Nie chciałam dać za wygraną.
- Ja cię nie znam! Puść mnie! - Zaczełam się wyrywać.
- Przestań. - Warknął.
Zobaczyłam, że Roberto ukradł już to co musiał. Mój brat ciągnął mnie do wyjścia, jednak drogę zablokowała mu Victoria.
- Przepraszam, ale gdzie zabierasz moją pracownicę? - spytała, unosząc brew.
- Zaszło nieporozumienie. Ta dziewczyna nie jest tym za kogo się podaje.
- Och, chyba ja znam lepiej moją pracownicę. Puść Alison, chyba, że chcesz pożałować. -  zdziwiłam sie.
Skąd znała imię, które mu podałam?
- Droga pani. Nie chcę sprawiać problemów, jednak dziewczyna ta się podszywa.
- Powiedziałam, puść ją. - Jej ton stał sie ostrzejszy i groźniejszy. Mój brat puścił mój nadgarstek.
- Przepraszam, nie szukam kłopotów. - Odpowiedział spokojnie.
- A teraz wyjdź z mojego kasyna. - Victoria rozkazała wskazując na drzwi wyjściowe. Mój brat westchnął i skinął głową. Po chwili wyszedł.
- Dziękuję... - powiedziałam do dziewczyny.
- Nie ma za co. Teraz jesteś moją pracownicą. Muszę o ciebie dbać. - Odpowiedziała z uśmiechem. - Chodźmy do mojego biura. Wytłumaczysz mi kim był ten mężczyzna. - westchnelęłam cicho, jednak skinełam głową i poszłam wraz z nią w kierunku jej biura. Gdy już weszłyśmy do owego pomieszczenia przyjrzałam się mu dokładniej. Mimo, że byłam tu wcześniej nie rozglądałam się. Dwie ściany były szare, a kolejne dwie były w ciemnym drewnie. Na jednej z nich zauważyłam obraz w koty na ścianie. Był to dość szeroki i realistyczny malunek. Przedstawiał 2 czarne koty w białe plamy bawiące sie włóczką. Meble również były z ciemnego drewna. Na biurku stała figurka czarnego kota a obok niej brudny po kawie kubek. Też w koty. Ta kobieta ma obsesję... To trochę przerażające.
- Usiądź. - zażądała wskazując na krzesło naprzeciwko biurka. Wykonałam jej polecenie. Z tyłu na ścianie za biurkiem wisiał zegar w krztałcie kota.
Obsesja... to zdecydowanie obsesja...

~xwerskax

Love in casino.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz