Rozdział 12

95 2 0
                                    

Pov. Narrator
Victoria Ross siedziała w swoim gabinecie ze zmarszczonym czołem i czekała na Roberto.
Stukała długim, pomalowanym na czarno paznokciem w swój kubek z kawą, zakłócając tym ciszę panującą w pomieszczeniu.
Stuk. Stuk. Stuk. Stuk.
Puk. Puk. Puk.
Poderwała gwałtownie głowę.
-Wejdź! -zawołała, przekonana, że wreszcie zjawił się Vázquez.
To jednak była Taylor.
No tak. -pomyślała gorzko Victoria. -On przecież nigdy nie puka.
Dziewczyna przyniosła jakieś dokumenty, ale Victoria odsunęła je na bok biurka i znowu zajeła się bębnieniem w kubek.
-Wszystko w porządku? -spytała Taylor, której nie spieszyło się do wyjścia, mimo że wykonała już swoje zadanie. -Coś się stało?
-Nie. -odparła Victoria, ale po chwili zmieniła zdanie. -Tak.
Collins uniosła brwi.
-Zdecyduj się. -powiedziała.
-Nie jest dobrze. -odparła Victoria i ruchem głowy wskazała krupierce krzesło.
Czerwonowłosa nie wahała się. Od razu usiadła i wbiła zaciekawiony wzrok w Victorię.
-O co chodzi? -ponagliła ją, gdy cisza zaczęła się przeciągać.
-Evelyn zniknęła. -oznajmiła grobowym głosem Victoria. -Nie przychodzi do pracy, nie odbiera telefonu, w mieszkaniu jej nie ma. I to trwa już trzy dni.
-Może gdzieś wyjechała? -zasugerowała spokojnie Taylor.
Victoria pokręciła głową.
-Powiedziałaby. Nie rzuciłaby wszystkiego ot tak.
Nagle przyszła jej do głowy straszna myśl. A co jeśli Evelyn uciekła?
Uciekła od kolejnej mafii, która próbowała ją wcielić w swoje szeregi?
Nie. Nie uciekła. W mieszkaniu zostawiła ubrania i inne rzeczy, które byłyby jej potrzebne. Na przykład pieniądze i kartę kredytową ( wydaną na fałszywe nazwisko - Michelle Wilson ).
Może miała drugą? Na Evelyn Evans?
Victoria potarła skronie opuszkami palców.
Muszę przestać to analizować i po prostu porozmawiać o tej sytuacji z Roberto. Do tej pory nie zdążyła tego zrobić, bo mężczyzna wyjechał do siostry i dopiero dzisiaj wrócił. Mimo że ten dzień miał jeszcze wolny zgodził się przyjść do Carmín Casino i porozmawiać z Victorią, również zaniepokojony niespodziewanym zniknięciem Evelyn.
-Halo, Ziemia do Victorii. -Taylor pstryknęła palcami przed nosem kobiety. -Nie panikuj. Ona na pewno wróci.
-Nie panikuję. -burknęła Victoria i podskoczyła kiedy otworzyły się drzwi.
Do gabinetu wmaszerował Roberto.
Szefowa obrzuciła go spojrzeniem i zdziwiła się w duchu widząc, że ma krzywo zapiętą kamizelkę i rozczochrane włosy, ale nie w taki ujmujący sposób jak zawsze.
-Taylor -Victoria popatrzyła teraz wymownie na dziewczynę, która błyskawicznie zrozumiała aluzję.
-Już wychodzę. Ale Victoria, musisz w końcu przenieść swoją kwaterę główną z kasyna, bo ludzie zaczynają się dziwnie gapić na Roberto, na ciebie i innych, którzy tu do ciebie przychodzą w interesach. Zwracacie za dużo uwagii.
Po tych słowach opuściła gabinet, zamykając za sobą drzwi.
-Chyba ma rację. -stwierdziła z zamyśleniem Victoria. -Siadaj Roberto.
Vázquez spełnił polecenie.
-No dobrze, jak już wiesz Evelyn nie daje oznak życia. -zaczęła Victoria. -Kiedy widziałeś ją po raz ostatni? Mów wszystko co wiesz, co widziałeś. -zażądała.
Roberto oblizał nerwowo wargi.
-Spotkałem się z nią cztery dni temu po pracy. Poszliśmy do kawiarnii, jeszcze przed moim wyjazdem.
Victoria zagryzła wargę. Nie spodziewała się tego i nie mogła wyjaśnić ukłucia zazdrości w swoim sercu.
-Ale wyszedłem szybciej niż Evelyn, bo... cóż... to nie była do końca... udana randka. -przyznał z zakłopotaniem.
-Poczekaj... Evelyn w takim razie zniknęła po waszej randce. Prawdopodobnie. Albo rano, następnego dnia. -Victoria zmrużyła oczy. -Roberto. -jej głos zabrzmiał lodowato. -Nie odprowadziłeś Evelyn do domu?
Roberto zamarł. Na jego twarzy odmalował się lekki strach.
-Nie. -odparł. -Ona wyszła po mnie.
Victoria wstała.
-Vázquez, ty kretynie! -wycedziła. -Po pierwsze, zawsze, ale to ZAWSZE, odprowadza się dziewczynę po randce do domu! Po drugie, Evelyn została porwana przez ciebie! Bo uciekłeś z randki i pozwoliłeś jej wracać samej!
-Co takiego? -oburzył się Roberto, ale pobladł.
-Mówiłam ci o jej bracie! Teraz jestem pewna, że zaginięcie Evelyn to jego sprawka! -Victoria zaczęła krzyczeć z emocji, co praktycznie nigdy jej się nie zdarzało.
Wyszła zza biurka i podeszła do Roberto, który nawet nie próbował się bronić. Dotarło do niego, że Victoria może mieć rację.
Uniósł brodę i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale nie udało mu się, bo Victoria trzasnęła go w twarz.
Głowa Roberto odleciała w bok tak gwałtownie, że wykręciła mu się do tyłu, niczym u sowy.
Jęknął z bólu, kiedy coś chrupnęło mu głośno w karku. Dodatkowo piekł go policzek. Jakby Victoria przyłożyła mu do niego rozżarzony węgiel.
-Zawiodłam się na tobie, Vázquez. -powiedziała. -I wiedz, że jeszcze zdążysz pożałować swojej lekkomyślenej decyzji. Już ja się o to postaram.
Roberto przeszedł po plecach dreszcz grozy.
Z wysiłkiem odwrócił głowę z powrotem na dobre miejsce.
-Wypad. -warknęła.
Roberto wstał pospiesznie i wybiegł z gabinetu.
Victoria wypuściła powietrze z nozdrzy.
Przysiadła na skraju blatu biurka.
-Oh Evelyn -szepnęła i zamknęła oczy. -Uratuję cię. Obiecuję.

~aguluniax

Love in casino.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz