Rozdział 18

106 3 0
                                    

Pov. Narrator
Victoria potrząsnęła głową.
-Nie mamy czasu do stracenia. Valentine już wie gdzie jesteśmy. -powiedziała. -Musimy się natychmiast przenieść.
Taylor zacisnęła do tej pory otwarte ze zdumienia usta, odwróciła się i wybiegła z gabinetu, nie pytając o nic więcej.
-Czym uciekamy? -zapytał Roberto napiętym głosem.
Victoria zmarszczyła brwi w skupieniu.
-Samolot za długo by się wyprawiało, więc pojedziemy samochodem. -zadecydowała. -Przygotuj je i wróć tu, żeby zabrać Evelyn. Pojedziecie razem. Sam wiesz gdzie.
Vázquez zasalutował krótko i puścił się sprintem przez korytarz w ślad za Taylor.
-Już wszystko dobrze. -Victoria podeszła do Evelyn i delikatnie wyjęła z jej dłoni nożyczki.
Odłożyła je na biurko i objęła ciasno dziewczynę.
-Świetnie sobie poradziłaś. Dziękuję. -szepnęła.
Evelyn oparła brodę na jej ramieniu i zamknęła oczy. Czuła się przytłoczona. Ostatnio ciągle musiała walczyć, choć w swoim życiu przyzwyczaiła się do ukrywania się. Mimo to, dzisiaj nie chciała uciekać. Chciała stawić czoła Valentine'owi.
Otworzyła usta, żeby powiedzieć to Victorii, ale w tym samym momencie wrócił zdyszany Roberto.
Victoria puściła Evelyn.
-Chcę zostać z tobą! -powiedziała Evans, ale jej następne słowa zagłuszyły wystrzały.
Victoria podniosła gwałtownie głowę i wepchnęła Evelyn w ręce Vázqueza, który chwycił ją i zaczął ciągnąć do wyjścia.
-Nie! Victoria! Nie zostawię cię samej! -krzyknęła Evelyn i spróbowała się uwolnić, ale uścisk Roberto był żelazny.
-Uspokój się! -syknął jej do ucha. -Rozpraszając ją możesz doprowadzić do jej śmierci.
Po policzkach Evelyn spłynęły łzy.
Szarpnęła się jeszcze raz i następny, ale potem Roberto stracił cierpliwość i przerzucił ją sobie przez ramię. Victoria zniknęła jej z pola widzenia.

***

Evelyn słyszała serie strzałów z karabinów maszynowych, krzyki i wydawane polecenia, ale to wszystko dochodziło do niej tak, jakby stała za szklaną ścianą, albo była w bańce.
Z tego błogiego stanu nieświadomości wyrwała się, gdy Roberto puścił ją i odstawił ( niezbyt delikatnie ) na ziemię.
Otworzył tylne drzwi samochodu i spojrzał wyczekująco na Evelyn, czekając na jej reakcję.
Dziewczyna zawahała się i westchnęła, ale wgramoliła się na tylne siedzenie.
Roberto usiadł za kierownicą, zablokował drzwi, które dopiero co zamknęła za sobą Evelyn i wcisnął kluczyki do stacyjki.
-Szybko, szybko... -mamrotał nerwowo pod nosem.
Nagle rozległ się ogłuszający huk i Evelyn zaczęło piszczeć w uszach. Zsunęła się z fotela i klęcząła teraz w przestrzeni między siedzeniami.
-Bomby! -wrzasnął Roberto. -Trzymaj się, Eve!
Wcisnął z całej siły pedał gazu, a Evelyn poleciała do tyłu, wyginając sobie przy tym boleśnie nogę.
Auto jechało tak szybko, że Evelyn miała trudność z powrotem na swoje miejsce. Z trudem dźwignęła się i usiadła, ale zaraz wgniotło ją w oparcie, bo Roberto przyspieszył jeszcze bardziej.
Po paru minutach skręcił z głównej ulicy i wjechał na gorzej utrzymaną, wyboistą drogę, którą z obu stron otaczał las.
Roberto zwolnił, a Evelyn wreszcie mogła zapiąć pas.
-Gdzie jedziemy? -zapytała słabo.
Czuła lekkie mdłości po szalonej jeździe na pełnej prędkości.
-Do nowej bazy. -odparł Roberto. -Mamy szczęście, bo skończyliśmy ją przygotowywać parę dni temu i jest gotowa, żeby nas przyjąć.
Evelyn skinęła głową i przymknęła powieki.
Napięcie powoli uchodziło z jej ciała, ale stres i obawa o Victorię pozostały.
Tik-tak. Tik-tak. Tik-tak.
Chyba zasypiam. -pomyślała.
Tik-tak. Tik-tak. Tik-tak.
Ułożyła się wygodniej, czując jak nadchodzi sen.
Odgłosy w jej głowie stawały się coraz głośniejsze i bardziej natarczywe, ale równocześnie już śniła.
Tik-tak. TIK-TAK. TIK-TAK.
-EVELYN! WYSIADAJ! JUŻ!
Evelyn otworzyła gwałownie oczy, ale było już za późno. Rozległ się przeraźliwy huk i nastała ciemność.

~aguluniax

Love in casino.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz