Przypowieść o wazelinie

116 12 12
                                    

Dzisiejszy dzień zaczął się doskonale. Choć, nie dla wszystkich. A w tym między innymi dla Severusa. Nasz ślizgon z samego rana tuż po śniadaniu został wezwany z niewiadomo jakiego powodu do gabineta dyrektora. Wolałby w tym momencie leżeć w swoim wygodnym łóżku zagrzebany pod jakimiś ciepłymi kocami i poduszkami. Jeszcze Potter by się mógł tam znaleźć. Nie ważne. Miał nadzieję, że Albus zadławił się dropsem i dlatego biedny teraz potrzebuje pomocy bo się dusi. Nie ma huja. Dla Snape'a ten starzec mógł się tam udusić prawdę mówiąc... No, jak to on by teraz powiedział, "O jeden problem mniej". Modlił się również, że to nie będzie kolejna opowieść, której autorem będzie sam Dumbledore. Następnym razem, nie wymierzy mu takiej delikatnej kary. Jednakże, trochę podziwiał go za sam pomysł, ponieważ on by na to nie wpadł. Szczerze, to najlepiej by rzucił to wszystko w pizdu i wyjechał na hawaje żeby tam zostać może mnichem. Służyłby w jakimś zakonie pisząc księgi, czy coś takiego. Z pewnością, wychodziłoby mu to lepiej, niż Albusowi. A tak przynajmniej sądziło jego ego.

Przechodząc przez szkolne korytarze w swojej ulubionej pelerynie, która powiewała za nim jakby był jakimś supermanem, nie wiadomo z jakich przyczyn wpadł na Harrego.

-Dokąd idziesz? - pyta chłopak.

-Widzisz, dyrektorkowi zachciało się mojej wizyty. Z resztą, co ty tu robisz?

-Stoję.

-Widzę. Po co?

-Czekam.

-Potter, czy z tobą komunikacja zawsze jest tak popaprana, czy naćpałeś się czegoś i teraz boisz się normalnie mówić, bo może to wyjść na jaw?

-Czekam na Rona. Zadowolony?

-Jak cholera - odpowiada naburmuszony Severus.

-Uważaj tylko na tego dziadka. Słyszałem, że ostatnio znowu coś odjebał...

-Mam się bać?

-Nie wiem, nie wiem. Mówię tylko tak na wszelki wypadek.

-A czy ja kiedykolwiek nie uważam? - zaśmiał się. - W takim razie, do później.

-Taa, do zobaczenia.

Czarnowłosy, idąc dalej, dotarł wreszcie do znajomych korytarzy prowadzących prosto do gabinetu dyrektora. Stanął przed gargulcem. Ostatnio, Dumbledorowi zachciało się zmienić hasło na 'czarny ser'. Skąd on bierze takie pomysły?... I co one znaczą? Brzmi ono, jakby szwajcarski mu nie wystarczał, dlatego trzeba się nawpierdalać czarnego, który nawet zapewne nie istnieje. Chyba, że ma na myśli ten ser, który jest tak spleśniały, że aż zrobił się czarny. Merlinie, strzeż nas wszystkich. Wypowiedział słowa, a następnie wgramolił po schodach.

Puk. Puk.

-Wejść - rozmbrzmiała się głośna wypowiedź starca.

Severus otworzył drzwi i wszedł do środka.

-Mogłeś się zapytać, kto tam, Albusie - zamknął drzwi.

-Po co, skoro wiedziałem, że to ty?

-Bo ja wiem? Słyszałem, że mnie oczekiwałeś.

-Mam do ciebie sprawę, Severusie.

-W takim razie, słucham cię - podszedł do wolnego fotela naprzeciwko dyrektora i w nim zasiadł.

-Cóż, wiesz że Himera ma niesamowitą srakę.

-I?

-I cóż, byłem z tym u weterynarza. Okazało się, że odbyt jej się rozerwał, bo był tak wysuszony od tego srania.

Harry Potter i cała prawda o Hogwarcie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz