Szyszkowi dealerzy

85 11 0
                                    

Draco wracał późnym wieczorem ze szlabanu od Filcha. Miał, prawdę mówiąc, dość. Dość wszystkiego. Dość tej dziury. Dość tych ludzi którzy go tu otaczali w Hogwarckich murach. A między innymi swojego ojca, który nie dawał mu żyć. Młody Malfoy powinien się chyba cieszyć, że nie było go ostatnio na imprezie w jego domu...

Wyklinając tak wszystkich naokoło szedł samotnie w ciszy przez puste korytarze oświetlone jedynie słabym płomieniem wypalających się pochodni. "Pieprzeni gryfoni. Gdyby nie oni, teraz by mnie nie było na tym szlabanie!" myślał. Ech, pewnie jutro mu przejdzie. Wystarczy, że zje swoje ulubione zielone jabłuszko do śniadania i świat od razu stanie się piękniejszy. Nawet mógł by powiedzieć Potterowi, że jest świetnym kolegą...

W pewnym momencie stanął na czymś dziwnym.

-Co do kurwy... - wymamrotał do siebie.

Podniósł stopę i zerknął na... Zgniecioną szyszkę. Skąd tu się wzięła szyszka? Czyżby dyrektorowi znowu coś na łeb siadło? Zdenerwowany kopnął szyszkę, a ta gdzieś odskoczyła w kąt. Ruszył znowu przed siebie. Kilka kroków dalej ponownie zdeptał kolejną. Spojrzał w dal korytarza, na którym była 'ułożona' ścieżka z szyszek, jakby ktoś je niósł, lecz one się po prostu wysypały.

Blondyn zerwał się i pobiegł szlakiem usypanych szyszek. Nie mógł jednak znaleźć jego końca, ponieważ ich jakby było coraz więcej. Usłyszał nagle czyjeś kroki. Wyciągnął szybkim ruchem swoją różdżkę i zaczął się rozglądać dookoła.

-Kto tu jest?! - zapytał przerażony.

Jedyne co mu odpowiedziało, to echo jego głosu. Rozejrzał się jeszcze raz. Na korytarzu ni śladu po jakiejkolwiek duszy. Zrobił dwa kroki w tył i stanął obok drzwi do schowku na miotły. Zaczęły mu zachodzić mroczki przed oczami, a jego oddech był ciężki. Może jednak powinien był się zgodzić, kiedy ojciec mu proponował zmianę szkoły... W pewnym momencie drzwi się uchyliły. Draco nie zdążył wykonać żadnego ruchu, ponieważ został niespodziewanie oślepiony, a jego usta zakryte jakimś materiałem. Chwilę później, coś go wciągnęło do pokoju.

-MHMM! - próbował wydobyć z siebie jakiś dźwięk, jednak to było niestety na nic.

-Usta mu zasłoniłeś, jełopie - odezwał się głęboki, męski głos.

-Och! Faktycznie. Ale nie mogę przecież ich odsłonić, bo się zacznie przecież drzeć - pojawił się nagle kolejny głos.

-To mu wygryź tchawice.

-Pojebało cię? Jego to nawet kijem bym nie tknął!

Malfoy próbował rozpoznać te głosy, ponieważ był przekonany, że je kiedyś na pewno słyszał. Niestety, chłopak był tak roztrzęsiony tym wszystkim, że nawet jakby się go zapytać jak ma na imię, to prawdopodobnie by nie odpowiedział.

-Dobra cicho siedź ty... - mężczyzna znowu się odezwał. - A teraz posłuchaj mnie, zdejmę ci tę szmatę z ust, ale ty masz być cicho. Czy to jest jasne? Krzywdy ci nie zrobimy. Raczej...

Blondyn pokiwał głową. Następnie poczuł, jak materiał z jego twarzy znika. Jednak zaklęcie oślepiające wciąż pozostało.

-Czego... Czego ode mnie chcecie...? - Draco próbował podjąć rozmowę.

-Czy chcesz szyszki? - zapytał drugi głos z pomieszczenia.

Moment co. Jakie szyszki?

-Słucham? - zapytał zdziwiony ślizgon.

-Szyszki.

-Uhm... Czy mogę odmówić?

-Przyjmujemy tylko odpowiedzi twierdzące.

Harry Potter i cała prawda o Hogwarcie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz