Rozdział 18 Ja

1.6K 50 29
                                    

W ROZDZIALE JEST MOWA O ZŁAMANIU OTWARTYM GŁÓWNEJ BOHATERKI. OSOBY WRAŻLIWE NA TAKIE TYPU RZECZY, MOGĄ OMINĄĆ ROZDZIAŁ.
===================================

-Emilio?!?-Wyszeptałam, a ten jak tylko mnie zobaczył, podbiegł i kucnął przy mnie.

- Panno Lame, nic pani nie jest?!? -zapytał zmartwiony

-No jak widać- odpowiedziałam niezbyt uprzejmie. Emilio jak zwykle to ignorował, i zaczął oglądać moją nogę, która delikatnie mówiąc nie wyglądała najlepiej. Była dosłownie cała we krwi, i wystawała z niej kość, a na dodatek, marynarka szkolna mi się o tę kość zaczepiła, gdy przytulałam nogę. Emilio szybko zlustrował nogę, i zaczął podejmować działania. Najpierw,odciągał moje ręce od nogi. Gdy ja z nim nie współpracowałam, posłał mi groźne spojrzenie.

Gdy odczepił moje ręce, ja je od razu zawiesiłam mu na szyi, i wtuliłam w niego głowę. On zaś, objął mnie ramieniem, i zapytał szeptem;

-panno Lame, to przez Monetów? - powiedział, na co ja pokręciłam głową.

Gdy to dotarło do niego, podniósł mnie i zaczął wynosić do któregoś z naszych vanów, których teraz na podjeździe stało z pięć.

Zaniósł mnie do najbliższego, i posadził na siedzeniu pasażera tak, że nogi miałam skierowane w stronę otwartych drzwi.

-Załatw mi apteczkę- powiedział, po czym pokazał palcem jednego z agentów- A ty mi przynieś dwie butelki z wodą- pokazał na drugiego. Potem spojrzał na mnie- Panno Lame, jak to się stało, że ma pani złamanie otwarte?!?- zapytała moja wierna prawa ręka.

- Bo...ja..- jąkałam się- Bo ja u Santana.. z dachu z lotnią zeskoczyłam, i gdy lądowałam.... lądowałam... wylądowałam na dach bloku...kamienicy... I ..ja... Na balkon zeskoczyłam.... A z balkonu na co myślałam....na kolejny balkon... Ale tego drugiego balkonu nie było i zeskoczyłam z trzeciego.... Nie czwartego piętra na beton... Ale ja ....ja miałam misję, więc musiałam dopiero u Monetów sobię to opatrzyć, i na...na balu Santana miałam już zła...złamane...i nie czułam nóg.. aż aż do...t-teraz- wyjąkałam Emilio całą prawdę.

Po chwili do Emilio podszedł agent, i coś wyszeptał, po czym Emilio się mnie zapytał;

-Czy Vincent Monet, może do pani podejść?- zapytał

-T-takk w-wpuścić go- Jak tylko to powiedziałam, zobaczyłam jak dwójka agentów sprowadza mojego najstarszego brata do mnie, który jak tylko mnie zobaczył, podbiegł do mnie.

-Co to wszystko ma znaczyć?- zapytał poirytowany, ale gdy zobaczył moją nogę, zrobił oczy jak pięć złotych, co jak na niego było dziwne i niespotykane, bo Vince stronił od wszelkiego okazywania emocji. Vince chciał podejść bliżej, jednak Emilio się nie odsunął, tylko wysłał do mnie pytające spojrzenie, na co gdy ja mu kiwnęłam głową, on się odsunął i dał bratu przejść.

- Czas i okoliczności zdarzenia- zażądał Vince. Emilio znowu spojrzał się na mnie, ja kiwnęłam głową, a on mu wszystko wyśpiewał.

-Pojadę teraz z panną Lame do znajomego lekarza, pan zaś może czekać na telefon. Powiadomię pana co z pana współpracownicą. Do widzenia.- powiedział, po czym przesunął delikatnie moje nogi na odpowiednie miejsce i zamknął drzwi. Ja patrzyłam, jak okrąża samochód i siada na miejscu kierowcy. Vince zaś stał na podjeździe, i odprowadzał nasz samochód wzrokiem. Reszta braci zaś stała w drzwiach, i przyglądała się temu wszystkiemu z otwartymi buziami.

Pojechaliśmy do......Santana?!?

-Co robisz?!?- zapytałam

-Pan Santan skończył medycynę na Oksfordzie, a poza tym jest naszym przyjacielem. Na pewno pani pomoże.

-EMILIO on mnie prędzej zabijeeee- jęknęłam i rozłożyłam się na fotelu, na co on się zaśmiał.- To nie śmieszne! Dlatego musimy jechać akurat do NIEGO. Dlaczego nie pojedziemy do zwykłego lekarza???- zapytałam.

-Dlatego, bo oni nie znają Helen Lame. Jeżeli pani wykorzysta swój dowód z tym nazwiskiem, staną się podejrzliwi, i wezwą policję, a tego nie chcemy, prawda?

-Prawda- odfuknęłam.

Po chwili dojechaliśmy już pod znajomą willę. Poza naszym wanem, były jeszcze trzy. Gdy zaparkowaliśmy, Emilio wyszedł rozmawiać z Santanem, a ja siedziałam obrażona na miejscu pasażera, i patrzyłam na przerażonego znajomego w drzwiach. Emilio wszedł do środka, i drzwi się za nim zamknęły. Po paru minutach wyszedł z nich, w obecności Adriena. Na balkonie zaś, stał Egbert i się wszystkiemu przypatrywał z zagadkowym wyrazem twarzy.

Tak się zapatrzyłam na tajemniczego ojca Adriena, że nie zauważyłam, gdy Emilio wraz z młodszym Santanem do mnie podeszli.

-Witam, Helen Lame- na te słowa wręcz podskoczyłam, i walnęłam się w ramę drzwi.

-Ała.... Witam młodszego Santana- powiedziałam.

- Z tego co widzę, masz talent do....hmm jak to nazwać...

- Pakowania się w kłopoty?- podpowiedział Emilio, na co ja posłałam mu mordercze spojrzenie.

-EJ! A ty nie masz być przypadkiem po mojej stronie?- zapytałam z wyrzutem.

-Oboje jesteśmy po twojej stronie.- Odpowiedział Adrien- A teraz powiesz mi jakim cudem tańczyłaś ze mną na balu mając dwie złamane nogi?

- Miałam zadanie, które wykonałam.

-Jakbym się dowiedział, że masz dwie złamane nogi, wymyśliłbym coś innego. Wiesz że twoje zdrowie jest najważniejsze?

- Nie, najważniejsze jest wykonanie misji, a ty się nie dowiedziałeś, i jesteśmy kwita, tak?

-Nie. Helen, będę miał przez ciebie wyrzuty sumienia. Mogę ci to opatrzyć?- zapytał, po czym wskazał ręką moją nogę.- Muszę zapytać o pozwolenie, zanim cię dotknę.

-Wcześniej się nie pytałeś.

-Wcześniej nie wiedziałem, że jesteś prawą ręką Riddicka, a tym samym zaliczasz się do grona osób nietykalnych.

-I?!?- zapytałam trochę poirytowana jego strachem- To tylko zasady organizacji.

-Tylko?! Kobieto, ty wiesz, że nie ma mocy potężniejszej od organizacji?!? Nie możemy ot tak sobie łamać jej zasady.

- HAHAHAHA. To było dobre. Powiem ci teraz coś, co zapamiętasz na zawsze. Jest jedna rzecz, potężniejsza od organizacji. Wiesz, co to?

-Nie ma czegoś takiego- odparł z przekonaniem.

-Jest.

-Co?

-Ja.

===================================  900 słów

Jutro next, a przynajmniej się postaram. Miłego dzionka :)

XOXO

Hailie Monet- Królowa MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz