Rozdział 12- Perły

2.3K 60 58
                                    

-JEZUS MARIA! HELEN?!?

-Adrien?

-COŚ TY SOBIE ZROBIŁA? JESTEŚ CAŁA BLADA! MYŚLAŁEM PRZEZ CHWILĘ ŻE SPOTKAŁEM DUCHA!

-Nic ja tylko......taką...emmm dietę mam.

-No to nieźle działa jeżeli chcesz zostać szkieletem. Chodź zrobię Ci herbatę czy coś.....

-Nie chce-odpowiedziałam.

-Z tego co wiem gustujesz w herbatkach.....-powiedział zmieszany.

-Lubię herbaty, ale nie chce wychodzić z pokoju...

     Chwilę się na mnie patrzył, aż otworzył szeroko oczy  zawołał;

-Kiedy ostatnio wychodziłaś z pokoju?!?- Zapytał

-No wtedy, kiedy poszłam po twój telefon..... potem już nie wychodziłam....

-CO?!? Nic a nic?Nie jadłaś? To dlatego jesteś taka blada...... Helen nie możesz tak robić....O jezu-przerwał na chwilę.

-Co?- Zapytałam przestraszona, ale zignorował to pytanie.

- Idziemy do kuchni, TERAZ!- Po tym podszedł do drzwi i je otworzył na całą szerokość- Zapraszam, idziemy.

-Ale ja nie chcę, nie jestem głodna....-próbowałam brzmieć przekonująco, ale mi to niezbyt wychodziło i brzmiałam jak bachor.

-Nie pytam czy chcesz. Pójdziesz zjeść albo wezmę cię do kuchni siłą.- Teraz brzmiał zupełnie jak Vincent, czego bardzo nie chciałam. Mój pobyt u Adriena miał być wakacjami od życia z braćmi, mimo że spędziłam u nich zaledwie dzień. Ciekawe jak będzie, gdy będę u ich dłużej.....

-I co mi niby zrobisz? Nie ma mowy, nie idę!

-Ok no to nie idziesz-Ucieszyłam się na te słowa, ale trochę zmartwiłam potem, bo zrobił parę kroków w moją stronę, i....

     Podniósł mnie, i trzymał tak, jakbym była jakąś leciusią laleczką, a ja ważyłam czterdzieści osiem kilo i miałam sto sześćdziesiąt pięć centymetrów. Niby mam niedowagę dwudziestu dwóch kilogramów, ale jak dla mnie mogę mieć niedowagę nawet i stu a wciąż być gruba i ciężka.

     W każdym bądź razie młodszy Santan niósł mnie teraz do kuchni, a ja tylko siedziałam naburmuszona w jego ramionach. Dopiero teraz zauważyłam, jaki on jest umięśniony. Żeby tak bez problemu mnie nieść ponad pięćdziesiąt metrów? Szacun.

     Nie chciałam całą drogę milczeć, to nie w moim stylu, dlatego odezwałam się do niego;

-Strasznie często mówisz Jezu jak na diabła.-Zażartowałam. Nie odpowiedział, ale widziałam jak uśmiecha się pod nosem.

     W końcu jednak dotarliśmy do kuchni. On mnie postawił na stołku barowym, sam zaś wszedł za blat i zaczął coś przygotowywać. Czułam się nieswojo tak po prostu siedząc i patrząc jak ktoś, tak ważny jak Adrien, gotuje coś dla mnie.

     Gdy on coś akurat ciął, (chyba cebulę, bo zaczął pociągać nosem) pomyślałam, że mogłabym teraz przemknąć niezauważenie obok, jednak gdy postawiłam jedną nogę na ziemi, stołek skrzypnął, a Adrien odwrócił się i powiedział;

-Ani mi się waż.-Po tych słowach, wróciłam na krzesło.

     Adrien przypatrywał mi się, by upewnić się, że nigdzie nie idę. Chwilkę zanim się odwrócił z powrotem do cebuli, zauważyłam, jak bardzo ma podrażnione oczy, i niepewnie zeszłam ze stolika, na co Adrien od razu się odwrócił, gotowy dosłownie rozpocząć pościg po willi. Obserwował mnie uważnie, gdy przechodziłam przez przerwę w blacie i jak biorę z opakowania chusteczkę. Patrzył na mnie cały czas, a ja niewzruszenie podeszłam do niego, i wytarłam mu rąbkiem chusteczki kąciki oczu.

Hailie Monet- Królowa MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz