Zamawiał/a: Dioficus
No to robimy ludzie. Mam na imię Reader Worth. Urodziłam się i wychowałam w Kanadzie na ziemi 779 i wieku 14 lat zostałam ugryziona przez radioaktywnego pająka i od tamtej pory jestem jedną jedyną Spider-woman. No raczej byłam bo jakieś trzy lata później dostałam propozycje bycia częścią Spiderverse w którym inni Spider ludzie walczą z anomaliami. Zgodziłam się bo mówiąc szczerze w Kanadzie za dużo się nie dzieje a praca dorywcza dla 17 latki która chodzi do najnudniejszej szkoły w całym wszechświecie jest cudem.
I tak też poznałam mojego kolegę. Hobie Brown. Ciekawy człowiek. On jest takim fajnym zamiennikiem matek które nie wierzą w szczepionki. Tylko on ma więcej do powiedzenia też na inne tematy. Jest anarchistą, nie wierzy w konsystęcje i nie za bardzo lubi swój rząd. Ja jestem jego przeciwieństwem. Lubię nawet swój rząd, mam prawa z których mogę korzystać na przykład do aborcji czy innych rzeczy i myślę, że władza jest potrzebna. I właśnie przez te powody za bardzo się nie dogadujemy.
-Przez takich faszystów jak ty światy stają się gorsze.- powiedział Hobie a Pavitr nam się przyglądał. Biedaczek nie wie o co chodzi. Właśnie spotkałam ich w siedzibie po misji.
-Nie jestem faszystą. Myślę że po prostu władza jest potrzebna. Tak to by ludzie robili co chcieli.- odparłam. To chyba brzmiało nie tak jak chciałam.
-No właśnie. Wszyscy robią co chcą żyją ich sposobem życia.- powiedział Hobie i przybił żółwika z Pavitrem. Przyłożyłam rękę do twarzy z zawiedzeniem.
-A ja myślę, że byście razem dobrze wyglądali.- uśmiechnął się Pavitr patrząc na nas i ruszając brwiami.
-My? Nie!- zaprzeczyłam a Hobie tylko patrzył się na niego z szokiem na twarzy.
-Ja to widzę. Iskrzy między wami. Może wasze poglądy polityczne nie są podobne, ale płyniecie na tej samej fali.
-Pavitr, dziecko. Ile ty masz lat, że takie głupoty pleciesz?- spytałam go i położyłam ręce na moje biodra.
-Zaraz 14.- odpowiedział z głupim uśmiechem.
-Na serio? A niedługo będziesz może wyższy ode mnie. Posłuchaj. To że dwoje ludzi się kłuci o swoje poglądy nie znaczy, że się lubią czy coś.- wyjaśniłam mu podchodząc do niego.
-Wiem, ale wy nie tylko się kłócicie. Na przykład Hobie ma twoje zdjęcia w telefonie.- powiedział Pavitr.
-No jasne, że ma. Musi mieć chociaż jedno na przykład z misji.- wyjaśniłam a Pavitr potrząsną głową.
-On nie ma chociaż jednego. On ma ich chociaż trzydzieści.- powiedział Pavitr a ja popatrzyłam na Hobiego i wytrzeszczonymi oczami.
-A ty Reader zawsze namawiasz Miguela na dawanie ci misji z Hobim.- dodał Pav a teraz Hobie popatrzył na mnie z wielkimi oczami.
-No bo... Ja tak no. Wiecie. Masz fajną gitarę.- powiedziałam do Hobiego a on się uśmiechną.
-A twoje gadżety też są zajebiste.- przyznał Hobie.
-A teraz zostawię was z tymi informacjami z nadzieją że zostanę za kilka lat będę drużbą na waszym ślubie.- powiedział Pavitr i uciekł nie wiadomo gdzie.
-Wiesz nie wierzę w konsystencje, ale bycie twoim partnerem może nie oznaczać konsystencje.-oznajmił Hobie przybliżając się trochę.
-Mogę nie mieć nic do twojego rebeliowania się jeśli byśmy gadali częściej na inne tematy.- powiedziałam krzyżując ręce.
-To dasz się wziąć na randkę czy dwie?- spytał i wyciągnął do mnie rękę.
-Dam się wziąć nawet na milion.- odpowiedziałam i wzięłam jego rękę. Myślę ż będziemy ze sobą trochę czasu, ale jeśli kiedyś się zmieni i zagłosuje na PIS to blokuje go.
Tak na początek dałam coś małego.
CZYTASZ
Spiderman Poprzez Universum One shots.
RomanceDla dorosłych. Uwaga dla dorosłych mogą być przeznaczone niektóre rozdziały. Postacie nie są moje. Książka jest na podstawie filmu i każda postać oprócz Reader nie jest moja. Lesbijskie one shoty mile widziane.