Pavitr x fem Reader

75 4 0
                                    

Piosenka: Bole Chudiyan.


Bole chudiyan, bole kangna. 

Haai main ho gayi teri saajna. 

Tere bin jiyo naiyo lag da main te margaiya.

Zaczęłam tańczyć do muzyki która grała z głośników. Może przyjście na to święto nie było złym pomysłem. A mój kulturalny strój też nie wygląda tak źle. Tańczyłam w tłumie pełnym różnych ludzi.

Aah aah aah aah, aah aah aah.

Bole chudiyan, bole kangna. 

Haai main ho gayi teri saajna. 

Bole chudiyan, bole kangna.

Haai main ho gayi teri saajna. 

Tere bin jiyo naiyo lag da main te margaiya.

Nagle w kogoś trafiłam plecami. Odwróciłam i zobaczyłam Pavitra który uśmiechnął się do mnie. Też był ubrany w kulturalny strój.

-Co ty tutaj robisz? Czy przypadkiem nie powinieneś ratować miasta?- spytałam go a on zrobił grymasa.

-Wyrwałem się. Przecież bycie kim jestem w nocy i czasem w dzień nie powinno mi przeszkodzić w świętowaniu mojego ulubionego święta.- powiedział i zaczął tańczyć do muzyki.

-Żebyś ty tak szanował nasze randki.- przyłączyłam się do tańca i się uśmiechnęłam. 

-Nie martw się. Więcej się takie coś nie powtórzy i nawet jeśli to znaczy, że ty przyszłaś wcześniej.- powiedział i kilka razy trząsną nogą w rytm muzyki.

Haai haai main marjaawa marjaawa tere bin.

Ab to meri raatein kat ti taare gin gin. 

Bas tujhko pukaara kare, meri bindiya ishaara kare.  

Hoye, lashkaara lashkaara teri bindiya ka lashkaara. 

Aise chamke jaise chamke chaand ke paas sitaara. 

Oh oh, oh oh oh, oh oh oh oh oh.

Meri paayal bulaaye tujhe, jo roothe manaaye tujhe. 

O sajan ji, haan sajan ji. 

Kuch socho, kuch samjho meri baat ko. 

Bole chudiyan, bole kangna. 

Haai main ho gaya tera saajna. 

Tere bin jiyo naiyo lag da main te marjaawa.

Miała właśnie być zwrotka piosenki, ale zamiast niej usłyszeliśmy wrzaski ludzi i spadające części budynków. Pavitr szybko wziął mnie za rękę i pobiegł do zaułka. Szybko zaczął zdejmować z siebie ciuchy pod którymi był kostium Spidermana kiedy ja patrzyłam co to jest z rogu.

-To jest jakiś zielony potwór. I to wielki.- powiedziałam a on już był w kostiumie. 

-Obiecuje ci, że następne święto spędzimy lepiej.- powiedział i pocałował mnie w policzek. Wystrzelił swoją pajęczynę i odchuśtał się w stronę potwora. 

Ludzi zaczęli się popychać i odpychać żeby zniknąć z pola widzenia mutanta. W tłumie zobaczyłam dziewczynę która próbowała uratować z gruzów swoją chyba rodzicielkę której noga utknęła. 

Pobiegłam tam i spróbowałam pomóc jej chociaż trochę podnieść głaz co się udało po tym jak mocno nadwyrężyłam sobie nadgarstek. 

-Dhanyavaad! (Dziekuje).- wykrzyknęła kobieta i zabrała swoją młodszą towarzyszkę.

Popatrzyłam w stronę walki. Pavitr dawał sobie radę i chyba potwór miał już upaść. Tak mocno się zapatrzyłam w walkę, że dopiero w ostatniej chwili zrealizowałam, że noga mutanta zaraz we mnie mocno uderzy.

-Reader!- usłyszałam krzyk i poczułam jakby każda kość w moim ciele została złamana. Została tylko ciemność.


-Tydzień temu nasze miasto zaatakował potwór znany jako zielony goblin. Na szczęście nikt nie umarł, ale zostały osoby które zostały poszkodowane czy mocno skrzywdzone.- pierwsze słowa kltóre usłyszałam. 

Otworzyłam oczy i zrealizowałam, że jestem w szpitalu. Przede mną był telewizor na którym pokazywane były wiadomości. 

-Reader! O mój Boże! Ty się obudziłaś!- wzięła mnie za ramiona osoba która to powiedziała. Po chwili zrealizowania mojej sytuacji popatrzyłam na tą osobę. 

-Pavitr? Jestem w szpitalu? Jak?- spytałam a on mnie przytulił.

-Zostałam popchnięta mocno na budynek przez zielonego goblina. I to ja tu jestem zapominalski. Już jest dobrze.- powiedział ostatnie zdanie jakby do siebie Pavitr. Czy on płacze?

-No tak. Jest już dobrze. Co cię nie zabije to cię wzmocni co nie?- spytałam z uśmiechem i poklepałam go po plecach.

-Ale to mogło cię zabić! A ja byłem bezsilny! Bałem się, że nie żyjesz gdy on cię kopnął.- powiedział i zakończył uścisk. Wziął moją rękę w swoje ręce.

-Wszystko będzie dobrze. Więcej razy nie dam się i ucieknę od razu.- odparłam i oparłam się o poduszkę.

-Obiecujesz?- spytał z zmartwieniem w oczach. 

-Obiecuje.- odpowiedziałam i pocałowałam go w czoło.


 

Spiderman Poprzez Universum One shots.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz