Piękna, ciepła noc zawitała w Paryżu. Mimo później pory w powietrzu dało się wyczuć zapach świeżości. Było tak przyjemnie, o wiele bardziej orzeźwiająco niż za dnia. Spokój, cisza, harmonia. Nikt ani nic nie zakłócało już tej cudownej pory - Biedronka i Czarny Kot po raz kolejny ocalili Paryż. Ku niebu wznosił się następny biały motylek, który dołączył do pozostałych i teraz cała ich gromadka odleciała w dal.
Mayura weszła oknem balkonowym do swojego pokoju. Nie siliła się już nawet, by wejść głównymi drzwiami czy chociaż kryjówką - chciała od razu znaleźć się w łóżku. Była strasznie zmęczona. Tak jak stała padła na łóżko, twarzą do poduszki.
-Duusu, chowaj pióra... - rzekła stłumionym głosem, przez to, że usta wciśnięte miała w poduszkę. Znów była w swoich roboczych ubraniach. Ale nie miała w sobie nawet odrobiny energii, żeby chociaż się przebrać czy umyć. Znużona, zasnęła tak jak stała.Obudziła się rano w stanie kryzysowym. Leniwie się podniosła i podeszła do lustra. Nadal była w koku, ale teraz każdy włos sterczał jej w inny kierunku. Ubrania miała wygniecione - w końcu w nich spała a makijaż - ten temat lepiej było pominąć milczeniem. Czym prędzej udała się pod prysznic, by się nieco odświeżyć. Przebrała się, zmyła stary makijaż i zrobiła nowy. Poprawiła swoją fryzurę i teraz został jej jeden mały, ale niezwykle ważny szczegół.
-Gdzie ja dałam okulary? - zastanowiła się przez chwilę, ale nie była w stanie sobie przypomnieć gdzie one się znajdują. Zeszła na dół dalej pochłonięta rozmyślaniami, w którym miejscu je odstawiła. W końcu bez nich nie była w stanie pracować.Zmizerniała i pozbawiona sił do życia powlokła się do gabinetu. Tam natknęła się oczywiście na szefa. On jakby rozwiązał jej mały kłopot.
-Proszę. - rzekł wręczając jej okulary, zanim kobieta zdążyła jeszcze cokolwiek powiedzieć czy choćby nawet się przywitać. - Zostawiłaś je wczoraj u mnie. Chciałem Ci je oddać, ale zobaczyłem, że śpisz, więc postanowiłem Cię nie budzić. - rzekł. Lecz zamiast podać jej przedmiot do dłoni, on samodzielnie założył jej okulary na nos. To był pewnie powód, dla którego nie zostawił ich przykładowo na stoliku nocnym Nathalie, a całą noc trzymał je u siebie. Nathalie się zaczerwieniła, lecz zamiast coś odpowiedzieć, ona zagapiła się w jego jasne, błyszczące oczy. Po chwili jednak doszła do siebie.Postanowiła zająć się pracą, Gabriel również. Lecz chyba teraz to on trochę się zagapił. Cały swój wzrok skupił na Nathalie. Uważnie obserwował każdy jej ruch. Kobieta wzięła w rękę długopis i zaczęła kreślić coś z wielką uwagę na jednym z dokumentów.
-Jaka ona jest śliczna... - rozmarzył się. - Taka profesjonalna i skupiona. I jest też taka wyjątkowa. To jedyna osoba, którą znam pisząca lewą ręką. To jej dodaje niezwykłości... - nagle wśród jego marzeń rozległ się delikatny huk, który teoretycznie nie należał do najgłośniejszych hałasów, lecz przy ciszy jaka panowała w gabinecie był niezwykle dezorientujący. Gabrielowi spadł rysik, którym miał rysować po swoim ekranie graficznym. Mężczyzna schylił się, żeby go podnieść, lecz kiedy uniósł głowę, wciąż kucając, w kierunku asystentki, żeby sprawdzić czy ten dźwięk zwrócił jej uwagę, okazało się, że jej stanowisko jest puste.
-Gdzie ona się podziała? Jakim cudem wyszła tak, że nic nie słyszałem? - zastanowił się wciąż wpatrując się w jej biurko i macając dłonią po podłodze w poszukiwaniu rysika. Jednak jego tam nie było. Odwrócił głowę i spojrzał na ziemię - rzeczywiście długopis zniknął.
-Dlaczego wszystko znika mi sprzed oczu? - zastanowił się poprawiając okulary. Zdezorientowany uniósł się do góry i nagle dotarło do niego, że stoi nad nim Nathalie.
-Rysik Ci wypadł, proszę. - powiedziała, podając mu podłużny przedmiot. Jej obecność wywołała u Gabriela szok. Nie spodziewał się, że zaraz znajdzie się swoją twarzą milimetr od jej twarzy. Chciał się cofnąć kilka kroków, ale wtedy wszedł na schody, które się za nim znajdowały i prawie się wywrócił, gdyby nie to, że asystentka złapała go w ostatniej chwili i pociągnęła w swoją stronę.
-Wszystko w porządku? - spytała zdziwiona zachowaniem szefa. Zwykle był oschły, poważny i poruszał się z gracją, a dziś jakby przed Nathalie stało jego przeciwieństwo.
-Tak. - odrzekł szybko i spojrzał na dłoń Nathalie - w lewej dłoni trzymała rysik i mu go podawała. Gabriel pochwycił długopis szybkim ruchem, po czym równie energicznie ucałował dłoń Nathalie.
-A... nie powinno się całować w prawą dłoń? - spytała lekko zdezorientowana.
-Tak, ale ja robię wyjątek dla wyjątkowej kobiety. - szepnął, a twarz Nathalie przybrała odcień czerwieni, porównywalny z barwą spodni projektanta.
-Tak właściwie - zaczęła kobieta zmieniając temat - to czy mogę wyjść parę minut wcześniej? Boję się, że będą korki i potem nie zdążę.
-A przypomnij mi, gdzie Ty wychodzisz?
-No do lekarza.
-Ah, tak. Zapomniałem. To, może ja Cię zawiozę? - zaproponował.
-Ja... nie chcę Ci robić kłopotu.
-Żaden problem. - rzekł projektant i pochwycił kluczyki od samochodu. Udali się, więc razem w drogę, jednak lekarz nie miał zbyt dobrych wieści dla Nathalie...

CZYTASZ
"Miłość, Choroba i Śmierć" (Miraculous Gabenath)
Teen FictionNathalie dowiaduje się, że zapadła na nieuleczalną chorobę, spowodowaną używaniem uszkodzonego miraculum pawia i zostało jej zaledwie kilka tygodni życia. Postanawia ukryć to przed Agrestami. Wraz z mijającymi dniami jej stan się pogarsza, lecz zmie...