Rozdział XI

111 9 1
                                    

Plan Władcy Ciem trochę nie poszedł po jego myśli. Mężczyzna stracił kontrolę nad ofiarą akumy, która szalała teraz po hotelu Grand Paris. Jednak to nie wszystko. Nagle część gości zaczęła się niepokoić gdzie się podział Gabriel Agreste i żeby ratować swoją tożsamość musiał zostawić zakumizowaną ofiarę bez opieki i kontroli i przejść przemianę zwrotną. Wmieszał się w gości nie mogąc się znów przemienić i jednocześnie tracąc kontakt ze złoczyńcą i szansę na zdobycie magicznej biżuterii. Nagle złoczyńca postanowił właśnie zrobić krzywdę akurat jemu. Wszyscy goście zdążyli już pouciekać i ukryć się w bezpiecznym miejscu czekając aż Biedronka i Czarny Kot dotrą wreszcie na miejsce. Gabriel był pewien, że to jego ostatnie chwile i że w mgnieniu oka ofiara akumy zmiecie go z powierzchni ziemi. Już żegnał się z życiem kiedy nagle między nim a złoczyńcą pojawiła się... Mayura. Nie myśląc zbyt wiele zaczęła walczyć ze zakumizowanym człowiekiem, a kiedy udało jej się go odepchnąć podbiegła do Gabriela.
-Nic się, Panu nie stało? - spytała pośpiesznie, jednak projektant patrzył na nią jak skamieniały i zaczarowany. - Proszę Pana, halo? - Mayura machała mu przed nosem swoją błękitną dłonią. - Proszę Pana? Halo, Gabriel!!! - wrzasnęła nagle na całe gardło, tak że skupiła się na niej cała uwaga szefa i to ta właściwa.
-Co...? O co pytałaś?
-Ehh... nieważne... - kobieta przekręciła oczami, po czym wzięła w ramiona projektanta i zmyli się z miejsca zbrodni. Resztę kobieta zostawiła Biedronce i Czarnemu Kotu. Biegła po budynkach niosąc projektanta na rękach, a on był tak zawstydzony, że nawet się słowem nie odezwał. Kiedy dotarli do rezydencji mężczyzna pomógł wycieńczonej kobiecie dojść do łóżka.
-Dlaczego to zrobiłaś? Naraziłaś po raz kolejny swoje zdrowie.
-A miałam jakiś wybór? - odparła łamiącym się głosem, głośno przy tym kaszląc.
-Tak czy inaczej, dziękuję Ci z całego serca. Uratowałaś mi dzisiaj życie.
-Wiedz... że możesz na mnie liczyć.

O poranku Adrien zastał Nathalie w kuchni. Kiedy wszedł dostrzegł akurat kobietę stojącą tyłem do niego. Była ubrana w swoje robocze ubrania i właśnie parzyła sobie kawę. Chłopak dostrzegł również, że przy okazji połyka jakieś tabletki, ale najbardziej zwróciło jego uwagę to, że asystentka ojca cała drżała. Adrien miał świadomość, że Nathalie jest chora i że często się przepracowuje, więc zamiast z nią rozmawiać po prostu wycofał się z kuchni i postanowił zgłosić to swojemu ojcu.
-Tato? - chłopak zagadnął niepewnie wchodząc do gabinetu. - Bo ja zauważyłem, że Nathalie cała się trzęsła... - Gabriel gwałtownie podniósł wzrok na syna.
-Jak to się trzęsła?! Gdzie ona jest?
-Poszła do kuchni zrobić sobie kawy.
-Ehh... idź już do szkoły a ja się nią zajmę. - westchnął i udał się we wskazanym przez syna kierunku. Podszedł ją od tyłu i objął w talii łapiąc delikatnie za brzuch.
-Może za dużo tych leków, hm? - szepnął jej do ucha.
-Taaa... Może i masz rację... - odparła mieszając sobie w kubku gorący napój.
-Kawy też. Trzęsiesz się. - rzekł łapiąc ją za drżącą dłoń.
-To jak ja wszystko zrobię, nie spałam od 2 w nocy... - odparła ospale łapiąc się za twarz.
-Dlaczego?
-Nie wiem, nie mogę zasnąć.
-Ledwo trzymasz się na nogach, wracasz natychmiast do łóżka.
Tym razem Nathalie nie protestowała, kiedy szef położył ją na pościeli wcześniej każąc jej się przebrać z powrotem w piżamę. Usiadł obok niej, rozpuścił włosy, wziął ją na siebie i po chwili zacząć przeczesywać jej włosy swoimi palcami. Minęła dłuższa chwila, aż w końcu mężczyzna poczuł jej spokojny oddech.
Kiedy Nathalie leżała na jego kolanach przypatrywała mu się słabym wzrokiem i myślała o swoim dotychczasowym życiu, które przecież za chwilę miało się zakończyć.
-Nie mogę tak, nie powinnam, ale nie mam siły, jestem tak bardzo słaba, a jego dotyk jest taki przyjemny. Tak bardzo go kocham, tak mi źle, że muszę odejść...
To dlatego chwilę po jej zaśnięciu Gabriel dostrzegł w kącikach jej oczu łzy.

Dni mijały a stan zdrowia Nathalie był tylko coraz gorszy. Była coraz słabsza, coraz więcej musiała leżeć w łóżku. Objawy się nasilały - pojawiały się o wiele częściej niż dotychczas i to ze zdwojoną siłą. Bóle głowy, zawroty, omdlenia, kaszel i gorączka to była codzienność. Gabriela bardzo to niepokoiło i już kilka razy zachęcał Nathalie by udała się z tym do lekarza, jednak ona doskonale wiedziała, że to nie ma sensu i odkładała wizytę na najdalszy termin. W końcu co ten lekarz mógł zrobić? Chyba jedyne co mógł to wyznać Gabrielowi prawdę, którą Nathalie tak dobrze zatajała przez nabliższe tygodnie. Jednak była świadoma, że śmierć jest już blisko. Ostatecznie pogodziła się z tym. Choć przez większość czasu myśl o jej odejściu nie umiała przejść jej przez głowę. To było trudne do zaakceptowania, szczególnie dla niej samej. Szczególnie że dla dobra tych ludzi, których ona nazywała swoją rodziną musiała to przed nimi zataić. Nie chciała, żeby się o nią martwili, żeby rozpaczali. Choć i tak już to robili. A gdyby dowiedzieli się o tej tragedii to pewnie robiliby to jeszcze bardziej. Z całą pewnością by się załamali. A Nathalie nie była w stanie patrzeć na ich smutek. Chciała uniknąć oglądania tego widoku, odpuścić sobie choć jedno cierpienie. W końcu nie ma dla człowieka kochającego większego bólu niż ból osób, które szczerze kocha.

"Miłość, Choroba i Śmierć" (Miraculous Gabenath) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz