Pov: Skyler.
Pare tygodni minęło spokojnie. Mój kontakt z chłopakami się tak bardzo polepszył. Dzisiaj miałam po lekcjach iść do Kaulitzów. Jak lekcja się skończyła poszłam szybkim krokiem do nich.
-Hej. - powiedziałam wchodząc do salonu.
-Heja. - powiedział Bill.
Przytuliłam się do Toma oraz Billa i poszłam po wodę. Gdy wróciłam chłopacy siedzieli dziwnie. Ale nie tak że nogi do góry czy coś po prostu dziwnie.
-Jest coś nie tak. Co się stało? - zapytałam.
-O co ci chodzi? - zapytał Bill udając bardzo zdzwionego.
-Nie wiem co jest grane ale wolę wiedzieć to od was niż od jakiegoś wandoma. - powiedziałam biorąc łyk.
-Masz plany na jutro? - zapytał Tom.
-W zasadzie nie bardzo. Chciałam spędzić dzień na odpoczynku ale mogę z wami nawet lepiej. - powiedziałam kładąc szklankę na blat.
-Mamy plan z Tomem. On przyjedzie po ciebie i zawiezie cię w niezwykłe miejsce. - powiedział Bill.-Mam nadzieję że to nie jest zoo. Nie na widzę zoo źle mi się kojarzy. - odparłam ruszając w stronę chłopaków.
-Coś lepsze ale może wiedzieć o której kończysz lekcje. - powiedział Tom.
-O 17 ale zaczynam o 9 . - powiedziałam siadając pomiędzy chłopakami.
-Tyle wystarczy będe czekać pod salą. - powiedział zadowolony Tom.
Zaśmiałam się z niego jednak nie brałam jego słow na poważnie. Włączyli film jak chłopacy mówili jednak po jakimś czasie nam się znudził.
-Zgotowałabym coś. - odparłam.-Ja też. - dodał Bill.
-Wasze ostatnie gotowanie się kończyło że Skyler ma bliznę na brzuchu przez jebany makaron nie ma mowy że coś gotujecie. - powiedział zdecydowanie Tom.
-No Tomuś proszę. - powiedziałam błagalnie.
-Boże nie nawidze to że mam słabość do ciebie. - powiedział chłopak wdychając. - dobrze ale przy mnie.Pod skoczyłam zadowolona z Billem. Od razu poszliśmy do kuchni. Najpierw po szukaliśmy przepis na coś słodkiego w internecie.
-Jabłecznik? - zapytałam.
-Bill ma uczulenie na jabłka. - powiedział Tom.
-Fakt przepraszam. - powiedziałam krótko.
-Bezy z owocami! - wykrzyczał Bill.
-Okej. - powiedziałam.
Wzięłam miski a Bill wszystkie składniki potrzebne do tego. Podczas jak ja ubijałam jajka Bill w szykował owoce czyli koił je mył itp. Wszystko wymieszaliśmy i wstawiliśmy do piekarnika. Wyszło 6 takich średnich bez.
-Narazie nic nie spierdoliliście oby tak dalej zuchy. - powiedział Tom.Pokazałam mu środkowy palec siadając obok a Bill poszedł włożyć rzeczy do zmywarki.
-Smutno mi było bez was. - powiedziałam.
-Mi też było ciężko a co dopiero Tomowi. - powiedział Bill.-Nie mów jej. - powiedział stanowczo Tom.
-Ale taki słodki byłeś jak leżałeś na kanapie przykryty kocem. - powiedział Bill śmiejąc się.
-Serio musisz? - zapytał Tom.
-Albo znalazłeś bluzę Skyler i przybiegłeś do mnie krzycząc "To chyba moja szansa dam jej i mi wybaczy" a potem i tak płakałeś do niej. - dodał Bill.
Zaśmiałam się cicho z tego. W zasadzie bardzo słodkie to było. Jak bezy się uciekły i ostygły rozdzieliłam nam aby były po 2. Każdy swoją udekorował owocami jakimi chcą. Po jakimś czasie Tom poszedł do toalety.
-Ej trochę długo Tom jest w tym kiblu idziemy sprawdzić? - zapytałam.-No spoko. - powiedział Bill ruszając.
Poszliśmy do łazienki na górze czyli do tej najczęściej używanej przez toma ale go nie było. Jak bill otwierał drzwi do toalety na dole duży talerz z bitą śmietaną wylądował na jego głowie.
-Tom kurwa! - wykrzyczał Bill.
Starszy z braci uciekł na górę zamykając się. Ja tylko stałam obok dusząc się z śmiechu. W takich momentach żałuję że nie mam brata ani siostry. Jak już wszyscy się uspokoili to wróciliśmy do udekorowania bez.
-I pac. - powiedział Bill ściskając ręką kawałek bezy Toma.-No ej. - powiedział cicho Tom.
Wzięłam rękę i sama rozwaliłam swoją ale jednak aby dało radę zjeść. A bill zrobił to samo z swoją.
-Ale dziwni jesteśmy. - powiedziałam cicho.
-I to bardzo. - powiedział Bill.
-Widać że Niemcy przyjechali. - dodał Tom.
Wszyscy się za śmialiśmy z jego słow. Zjedliśmy swoją beze bo 2 byśmy nie zmieścili i wróciłam do siebie. Wykąpałam się oraz spakowałam na jutro. Popisałam chwile z Tomem i poszłam spać.