-5- Work

564 32 12
                                    

Przez dłuższy czas myślałem o wiadomości od Hyunjina. Niby świadomość, że dostałem ofertę do wejścia do jednej z najlepszych drużyn koszykarskich w Seulu to zachęcająca wieść, ale to, że przez dłuższy czas nie grałem jest bardziej zniechęcająca. Przyniósłbym im porażkę..

-Felix, jesteś?- Mama wróciła.

Zszedłem ze schodów i przywitałem się z nią.

-Zjadłeś obiad?

-Taa, a ty? Jadłaś coś?- Pomogłem jej wypakowywać zakupy na blat.

-Nie zdąrzyłam.- Zaśmiała się nie co przecierając czoło. -Ale to nic, zaraz zrobię nam kolację.- Dodała z większym uśmiechem.

-Mamo, ty też potrzebujesz posiłków, wiesz o tym.- Westchnąłem. -Jesteś chirurgiem, potrzebujesz bardziej jedzenia niż ja.

-Lixie słonko, spokojnie.- Wyjęła ostatnie opakowanie z torby i rozpoczęła przygotowywanie jedzenia. -Zrobiłeś lekcje?

-Ta.- Mruknąłem.

-Pomożesz mi w kolacji?- Spytała odwracając się do mnie, na co kiwnąłem głową.

********

Podczas jedzenia trwała zupełna cisza, żadne z nas się nie odezwało. Mama co chwilę spoglądała na papiery i jednocześnie coś zapisywała.

Ostatnio nasza relacja wyglądała słabo. Nie gadaliśmy tak bardzo od kiedy tata od nas odszedł. Oboje za nim tęskniliśmy, ale to nie znaczy, że mamy się od siebie odizolowywać.

-Mamo?- Zapytałem.

-Hm?- Dalej spoglądała na papiery.

-Ostatnio dostałem propozycję i nie wiem, co mam z nią zrobić. Jest dla mnie dość stresująca, ponie- Przerwał mi dzwoniący telefon mamy.

-Muszę odebrać, to ważne.- Oderwała wzrok od kartek i odeszła od stołu rozpoczynając rozmowę przez telefon.

Zrobiło mi się cholernie przykro. Miałem wrażenie, że momentami całkowicie o mnie zapominała. Ostatnio wydaję mi się, że w jej głowie krąży jedno słowo: „Praca." Powoli czuję, że ją tracę..

Odłożyłem widelec na talerz z jedzeniem i wstałem, aby go odnieść. Gdy postawiłem go na blacie przy zmywarce mama weszła do kuchni.

-Już nie jesz?- Kiwnąłem głową. -Przepraszam, że tak odeszłam, ale to z pracy.- Lekko parsknęła. -Muszę zaraz jechać, o czym chciałeś pogadać?- Skrzyżowała ręce i oparła się o framugę drzwi.

Znowu?

-Już nie ważne, serio.- Machnąłem ręką czując, że prowadzenie dalszej konwersacji poprostu nie miałoby za bardzo sensu.

-No dobrze, pewnie wrócę późno. Jak coś to-

-To mam dzwonić, wiem.- Posłałem jej lekki, wymuszony uśmiech.

Żebyś jeszcze kiedyś odebrała.

-Cieszę się. Dokończę jeść i zmykam.- Wróciła do jadalni.

Westchnąłem i wróciłem do pokoju. Spakowałem wszystkie książki na jutrzejszy dzień. W między czasie przyszły do mnie ponowne powiadomienia. Wziąłem telefon do ręki i rzuciłem się na łóżko.

Ten, przez którego wiewiór stracił nos:
Żyjesz?
Jutro znowu mamy łączone lekcje
I znowu będziemy grać
Zagrasz?

Felix:
Raczej nie

Ten, przez którego wiewiór stracił nos:
Dawaj

Felix:
Han zagra jutro pewnie

Ten, przez którego wiewiór stracił nos:
Nie denerwuj mnie nawet xd

Felix:
Nie przesadzaj

Ten, przez którego wiewiór stracił nos:
Mnie nie interesuje on, a ty.

Przez chwilę wgapiałem się w wiadomość jak zahipnotyzowany.

Dawno tego nie słyszałem..

Jednak zaraz wróciłem do racjonalnego myślenia, mu chodzi o sport, o koszykówkę, a nie o mnie tak dosłownie.. Co nie?

Ten, przez którego wiewiór stracił nos:
Żyjesz?

Felix:
No

Ten, przez którego wiewiór stracił nos:
Zagrasz jutro i nie chce słyszeć sprzeciwu

Felix:
Nie zagram

Ten, przez którego wiewiór stracił nos:
Mam nadzieję, że mam zwidy

Przekręciłem oczami i wziąłem głębszy wdech.

Felix:
Niech ci będzie

Ten, przez którego wiewiór stracił nos:
Cieszę się

Odłożyłem telefon i przewróciłem się na plecy.

-Wychodzę!- Usłyszałem z dołu krzyk mojej mamy.

Westchnąłem i przewróciłem się na bok z widokiem na okno. Było już co raz ciemniej, a gwiazdy większymi grupami zaczęły się pojawiać i to one w tym momencie zwróciły na siebie moją uwagę.

A gdyby by tak..

Wziąłem telefon i ponownie zacząłem czytać moją konwersacje z Hwangiem.

Raz się żyje

Wstałem energicznie z łóżka i przebrałem się w jakieś luźniejsze ciuchy. Nie zwracając uwagi na porę, wziąłem kluczyki od garażu i wyszedłem z domu. Otworzyłem drzwi kluczem i podszedłem do pudeł, które były już nie co zakurzone. Obok nich był włącznik, więc zapaliłem światło w metalowym pomieszczeniu.

Odkopałem ze sterty kartonów ten jeden, dla którego poświęciłem się w poszukiwaniach. Czarny napis „tata" wywołał u mnie lekkie zaszklenie się oczu.

Cóż, wspomnienia wróciły..

Otarłem kórzz pudła i otworzyłem je ukazując zawartość. Jako pierwszy wyciągnąłem stary aparat.

Zawsze lubił robić zdjęcia

Następnie piłki.. Od koszykówki. Odłożyłem urządzenie i wziąłem jedną piłkę. Posprzątałem wszystko i ponowiłem poszukiwania. Tym razem w celu poszukiwania pompki. Po kilku dłuższych minutach ją znalazłem i dopompowałem pomarańczową piłkę z czarnymi szlaczkami.

Pamiętam jak w wolnym czasie zawsze grałem z tatą

Wziąłem głębszy wdech i wyszedłem z pomieszczenia zgaszając światło. Udałem się na tył domu gdzie znajdował się ogród, a w nim metalowa rura, na której dalej stał wysoko powieszony kosz do gry.

Jednak mama dobrze mówiła, że jeszcze mi się na coś przyda..

Zrobiłem więcej miejsca i zacząłem od przypomnienia sobie podstaw, potem działo się to, za czym chyba najbardziej tęskniłem.

********

Padnięty wróciłem do domu. Powoli gwiazdy zaczęły znikać, co świadczyło o tym, że jest bardzo wcześnie. Chwyciłem po drodze butelkę z wodą i wziąłem prysznic.

Przebrałem się w piżamy i zerknąłem na zegarek. Wskazywał drugą trzydzieści..
Byłem tak zmęczony, że od razu po padnięciu na łóżko przymknąłem oczy i odleciałem.

***************

Cóż, nie za bardzo podoba mi się ten rozdział..

𝐖𝐡𝐢𝐭𝐞 𝐑𝐨𝐬𝐞𝐬. || ℋ𝓎𝓊𝓃𝓁𝒾𝓍Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz