ᴄʜᴀᴘᴛᴇʀ 11

96 8 14
                                    

San zerwał się gwałtownie, starając się przypomnieć sobie co zaszło. Mało nie spojrzał w stronę łóżka szpitalnego, na szczęście w porę się zorientował. Musiał zasnąć na krześle obok Wooyounga, po tym jak przyszedł tu po spotkaniu z przyjaciółmi. Jako pierwsze poczuł zażenowanie, że zasnął w tak idiotycznym miejscu, zamiast wrócić do domu. Następnie zestresował się, że ktoś widział go w tym stanie. Martwił się, że być może Yeosang albo Jongho weszli do sali przed całkowitym wyjściem ze szpitala i Sana czeka opiernicz. Przesiedział tak chyba pół godziny, kompletnie zapominając o pracy. Wyrzucą go zanim sprawa się wyjaśni, jak tak bez zapowiedzi się spóźni i na dodatek nie będzie miał wytłumaczenia. Co powie? Że zasnął na krzesełku obok szpitalnego łóżka, bo przyszedł odwiedzić małolata, którym się opiekuje? Wtedy to już w ogóle uznają go za niepełnosprytnego. Po chwili rozległ się dźwięk otwieranych drzwi i w sali zawitał lekarz.

- Dzień dobry. Dobrze się spało? - zaśmiał się mężczyzna, a za nim weszła pielęgniarka, która uśmiechała się w stronę Choi'a.

- Pan to... Do mnie? - zdziwił się, bo pytanie jak widać było kierowane do niego. - Ja nie... Ja przepraszam najmocniej, nie mam pojęcia jak to się stało.

- Spokojnie. Mnie to tam nie przeszkadza, ale żebyśmy Panu kręgosłupa nie musieli składać - zaśmiał się ponownie, zarażając pozytywną energią zarówno Sana, jak i pielęgniarkę. Po chwili kazano mu wyjść, by zrobić Wooyoungowi badania, a on sam został zagadany przez pielęgniarkę.

- Wie Pan, co prawda nie minął jeszcze tydzień, ale... W przypadku Pana Junga śpiączka nie powinna być długa, zakładano, że obudzi się wczoraj, ale to nie nastąpiło... Zbroimy się w cierpliwość, ale musi być Pan przygotowany, że Pan Jung może się nie wybudzić. Owszem, czasami śpiączki trwają po kilka miesięcy, ale raczej nie po upadku ze schodów, po takich to tylko kilka dni, bardzo rzadko trwają dłużej. Jeśli czas się niebezpiecznie wydłuża, zazwyczaj oznacza to właśnie śmierć. Przykro mi, ale zrobimy co w naszej mocy, by utrzymać go przy życiu. Wierzę, że się uda.

- Na pewno się uda, Pani nawet nie mówi inaczej - pokręcił głową i zmierzył do wyjścia. Nie miał ochoty słuchać o tym więcej, plus sądził, że takie rzeczy powinny być mówione Yeosangowi, nie jemu.

❤︎𝄞❤︎

Od samego rana przesiadywał na posterunku policji razem z Yeosangiem, czekając na dalsze informacje. Kang był w nie za dobrym stanie, a San z kolei był słaby w pocieszaniu. Jongho tego dnia nie mógł się zjawić, co również psuło humor młodszemu. San był okropnie zestresowany, nie chodziło o policję, był przecież oczyszczony z zarzutów, ale tego właśnie dnia odbywało się zebranie nauczycieli na uniwersytecie i mieli obejrzeć nagrania z monitoringu. Wszystko zależało od nich i tego co zobaczą, czy San będzie miał pracę, czy nie. Jeśli ją straci, będzie musiał odejść również od Wooyounga i z całymi oszczędnościami zastanawiać się co dalej. Jeśli nie, być może zostanie lub poszuka miejsca, w którym będą płacić mu jeszcze lepiej.

- Yeosang - położył rękę na jego ramieniu, kiedy ten siedział na ławce pod drzwiami jednego z biur, do którego za chwilę mieli zostać zaproszeni. - Nie martw się.

- Łatwo ci mówić. Ty masz Wooyounga gdzieś, a ja nie - fuknął, odrzucając jego dłoń, jednak ten w zaparte położył ją z powrotem.

- Nie mam Wooyounga gdzieś, wypraszam sobie. Ja też się martwię. To, że mam inne rzeczy na głowie nie znaczy, że przychodzę na siłę i wolałbym siedzieć w domu.

- Po prostu ja... Boję się tego co usłyszę. Słyszałeś, oni już wiedzą, kto to zrobił. Teraz go szukają. Są na sto procent pewni - chłopak złapał się za głowę, a San zaczął delikatnie gładzić jego ramię.

Guardian | WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz