ᴄʜᴀᴘᴛᴇʀ 1

321 13 39
                                    

Dwudziestopięciolatek szedł właśnie na spotkanie w sprawie nowej pracy. Choi San, gdyż tak właśnie się nazywał, chciał jedynie dorobić do tego, co już miał. Nie nastawiał się na to, że uda mu się tę robotę zdobyć, jego "pracodawca" sam mu powiedział, że jest zainteresowany kimś odpowiedzialnym, ale nie tyle starszym. Chwytał się tak naprawdę czegokolwiek, byle tylko mieć więcej pieniędzy. Nie był typem osoby, która przywiązuje się do swojego zawodu, robił co robił, najważniejsze, że miał z czego żyć. Ogłoszenie, które znalazł, nie było zbyt estetyczne ani w żadnym wypadku zachęcające, więc wskakiwał od razu na głęboką wodę. Stwierdził, że efekty uboczne nie będą aż tak złe, jakie mogą być. Adres, który dostał, to prawie całkowite pustkowie. Oprócz domu, do którego już za moment miał wejść, stał tylko jeden mniejszy domek. Uliczka kończyła się w całkiem przypadkowym miejscu, widać było z tego miejsca jedynie las i kawałek miasta poniżej. Nie miał pojęcia, jakim cudem wszedł tam o własnych nogach, ale mężczyzna, z którym rozmawiał ostrzegał go, że samochodem tam nie wjedzie. I miał rację, bo ulica była na tyle wąska, że nie dałoby się tam przejechać.

- Teraz będziesz widoki podziwiał? - San odwrócił głowę w stronę uchylonych drzwi, w których stał blondyn. Rozpoznał go jedynie po głosie, to z nim rozmawiał przez telefon i umawiał się na spotkanie. Zdziwił go jego brakiem kultury, zdawało mu się, że jest od niego młodszy.

- Dzień dobry - uśmiechnął się i ukłonił grzecznościowo, podchodząc bliżej. Wszedł razem z chłopakiem do środka i zajęli miejsca. Nie zapytał go nawet, czy by czegoś chciał, na stole stała już kawa i herbaciane ciastka.

- Więc co cię tu sprowadza?

- Żartuje Pan? Praca.

- Który ty jesteś - zajrzał w notatnik, szukając w nim czegoś. Po chwili zmrużył oczy i wyczytał - Choi San?

- Tak, to ja.

- Nie muszę się chyba przedstawiać, ale spoko, bo widzę, że kulturka przystaje. Kang Yeosang. I ty uważasz, że się nadajesz?

- Dlaczego nie? Jestem opiekuńczy, odpowiedzialny, umiem gotować, prać, prasować, zmywać naczynia.

- Masz jakieś doświadczenia?

- Nie...

- Chyba się nie dogadamy - młodszy wstał z kanapy i wskazał na drzwi.

- Nie, nie, nie, chwila. A...

- To ty wiesz w końcu o co mi chodzi czy nie? Bo przez telefon brzmiałeś, jakbyś dzwonił na losowy numer.

- No tak. Twój przyjaciel potrzebuje pomocy, bo jest niepełno-

- Spróbuj go nazwać niepełnosprawnym, a gwarantuję ci, że nie dostaniesz tej roboty.

- Jak on ma na imię?

- Wooyoung. Resztę historii już znasz.

- Spadł ze sceny, tak...?

- Jakby spadł ze sceny, to by się tak nie potłukł. On jeździ na wózku, idioto, jakbyś zapomniał.

- Hej, ale jeśli będziesz mnie wyzywał, to sam wyjdę.

- Drzwi otwarte, proszę bardzo.

Guardian | WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz