𝑪 𝑯 𝑨 𝑷 𝑻 𝑬 𝑹 𝟏𝟓

107 11 54
                                    

Judith

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Judith

—Nie przeszkadzam wam przypadkiem, słodziaczki?- zarzuciłam sarkazmem, stojąc obok nich.

—Judith?- zapytał, zdziwiony Neteyam.

—Nie kurwa, Święty Mikołaj.- warknęłam.

—Yy, hah, ale on istnieje.- odezwała się Tsireya.

—Nie odzywaj się!- syknęłam na dziewczynę.

—Judith, opanuj się...- odparł Neteyam.

—Ty siebie słyszysz? To ty się opanuj, Neteyam.- pogroziłam mu palcem.- Chwilę wcześniej, mi się oświadczasz, a teraz takie coś? I to jeszcze z nią?!

—Przytuliłem ją, bo wspólnie cieszymy się, szczęściem jej mamy.- powiedział, odziwo bardzo spokojnie.

—Co ty mi tu wciskasz?- zapytałam pretensjonalnie.

—Jej mama, właśnie rodzi.- odparł szybko.

Ale wypaliłam.

Moja zazdrość, jest jakaś chorobliwa.

—Wszystkiego dobrego dla mamy.- powiedziałam nieco speszona.

—To, że ty nie zostałaś obdarowana miłością, ani tak naprawdę nigdy nie poznałaś, swoich biologicznych rodziców, nie oznacza, że masz wyżywać się na mojej rodzinie.- warknął jakiś znany, męski głos za moimi plecami.

Obróciłam się i ujrzałam Aonunga.
Chłopak wziął zamach i uderzył mnie z zamkniętej pięści w twarz, przez co upadłam na ziemię.

Autentycznie mi zajebał.

—Odbiło ci?!- krzyknęłam, trzymając się za policzek.

—Aonung! Pojebało cię?!- krzyknął Neteyam.

Powoli się podniosłam.
Kiedy mój narzeczony do mnie podszedł, ja po prostu go odepchnęłam.

—Dajcie mi wszycy spokój.- warknęłam kompletnie rozwścieczona i szybko pobiegłam do swojego namiotu.

Po słowach wypowiedzianych przez Aonunga, łzy same cisnęły mi się do oczu.
Trafił w mój najczulszy punkt.

Może ten idiota ma rację?

Nie chciałam nawet dłużej o tym myśleć.
Wbiegłam do swojego namiotu, czym prędzej chwytając w ręce, misę z wodą.
Przejrzałam w jej odbiciu swój polik.
Strużka krwi, spływała aż pod mój podbródek.

The Mighty Warrior II ~ NeteyamxJudith || AvatarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz