Rozdział 8

33 5 1
                                    

- Ja muszę im powiedzieć - powiedziałam załamana.
- Komu? - zapytał Carter.
- Moim przyjaciołom - powiedziałam, biegnąc do sali i szukając ich. Załamana, znalazłam ich po chwili. Świetnie się bawili. Szkoda, że ja nie.
- Stephanie. Co tam? Jak się bawisz? - zapytał Diego. Jednak w moich oczach już zauważył samopoczucie. - Steph, co się stało?
- M,m,m - próbowałam powiedzieć, ale nie umiałam. Po prosiłam oczami Cartera, aby on to zrobił. 
- Chodź, wyjdziemy, tylko Diego weź Adeline, Ashera i Karen.
- Okej. Chodźcie - powiedział Diego, zwracając się do reszty ekipy. Gdy wyszliśmy Carter zaczął tłumaczyć powód mojego płaczu.
- Chodzi o mamę Stephanie. Bo ona została zamordowana - powiedział, a ich zamurowało. Adeline do mnie podeszła i zaczęła mnie przytulać i pocieszać. Nadal nie mogłam w to uwierzyć. Moja mama umarła i mnie zostawiła samą. Ktoś chciał jej śmierci? Ale kto? Przecież była najcudowniejszą kobietą na świecie i każdy ją uwielbiał. Była najlepszym architektem w mieście. Chciałam zniknąć.
- Przykro mi - rzekła Karen, która również mnie przytuliła.
- Chcę do domu - powiedziałam zapłakana.
- Dobrze, choć odprowadzę cię do domu - zaproponował Carter.
- Okej - mruknęłam. Szybko wyszliśmy razem ze szkoły. 
- Carter? - powiedziałam pytająco.
- Tak, Steph? - zadał pytanie.
- Przytulisz mnie? - spytałam.
- Oczywiście - odpowiedział, otwierając swoje silne ramiona. Podeszłam do niego, po czym zamknął swoje ramiona i trzymał mnie w uścisku. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Jednak zawsze nie trwa wiecznie. Chwilę się przytulaliśmy, stojąc na środku chodnika, przy wejściu do szkoły i potem Carter podprowadził mnie do domu. Trwało to kilka minut, ale dla mnie leciało jak dwie godziny. Straciłam jedną z czterech najważniejszych osób w moim życiu. Od tamtej pory wiedziałam, że jej odejście zaburzy całą resztę. Nadal płakałam. Ale miałam wsparcie. Podziękowałam piwnookiemu chłopakowi, który był miłością mojego życia za podprowadzenie. Przytuliłam go i weszłam do swojego domu. Ale gdy weszłam znowu kontynuowałam płacz. W domu czułam obecność mamy. Czułam, że tu była. Chciałam, aby ten dzień w końcu się skończyć, więc bez wahania poszłam do swojego pokoju i zasnęłam.

[...]

Minęły cztery dni od śmierci mojej ukochanej osoby. Od tego czasu nie byłam w szkole. Nie umiałam tak. Nie dałam rady. Nie byłam silna. Tylko płakałam. Otworzyłam swój pamiętnik i napisałam: 

"31 października 2023r.
Wybacz mamo, że nie dałam rady, po twoim odejściu

Kocham cię, Twoja Stephanie!"

Tego dnia miało odbyć się wystawienie ciała, abyśmy mogli się z nią pożegnać, pogrzeb, pochowanie i stypa. Ale nie chciałam tam iść. Nie chciałam się z nią żegnać. Przypomniał mi się pogrzeb babci. To była tortura. Więc skoro jej śmierć była tym, to jak będzie wyglądał pogrzeb mojej matki. Masakra. Pamiętam, jak mama płakała. Przyszedł mój tata do pokoju, ubrany w czarne ubrania:

- Hej kochanie. Ubierz się proszę na czarno. Zaraz jedziemy do domu pogrzebowego - powiedział tata.
- Okej - powiedziałam, pokazując nadgarstkiem, aby podszedł. Gdy podszedł, przytuliłam go. Chciałam, aby mnie przytulił. Potrzebowałam tego.
- Będzie dobrze - powiedział, a ja w to wierzyłam. Puściłam go z uścisku, a on wyszedł z mojego pokoju. Domyślił się, że chciałam się przebrać i miał rację. Ubrałam się w czarne, szerokie spodnie dżinsowe oraz zwykły, czarny T-shirt. Dołożyłam ozdobny pasek do spodni z kryształkami górskimi oraz pierścionek od mamy na palcu. Zeszłam po schodach na dół i zobaczyłam tatę, który siedział na kanapie, pił wodę, czekając na mnie aż zejdę. Założyłam czarne Nike i poszłam z tatą do samochodu.

Po dziesięciu minutach byliśmy już w domu pogrzebowym. Było masakrycznie dużo ludzi. Wszyscy przyjechali pożegnać się z mamą. Ale ja nie chciałam tutaj być. Nienawidziłam tego miejsca. Ujrzałam tutaj wszystkich moich przyjaciół. Ale nie tylko ich. Bo również chłopaka, który był moim przyjacielem, jednak dla mnie miłością mojego życia. Zobaczyłam Karen, Adeline, Diego i Ashera. Ale też Cartera. Zdziwiona ich przyjściem, podeszłam do nich, aby się przywitać.
- Hej - powiedziałam tonem, jakbym była wyssana z wszystkich uczuć, poza smutkiem. 
- Cześć, hej, hej, cześć, hej - powiedzieli wszyscy takim samym tonem. Karen trzymała duży bukiet kwiatów, który był zapewne na pogrzeb mamy. Przytuliłam się do nich wszystkich jednocześnie - Jak się czujesz? - zapytał Asher.
- Tragicznie - odpowiedziałam, drapiąc się po głowie i starając się powstrzymując napływające łzy.
- Rozumiem cię - rzekła Karen.
- A jak Karen z twoją mamą? - spytałam.
- Dobrze. Poszła na 2-miesięczny odwyk. Przekonałam ją, że musi iść - odrzekła, na co ją przytuliłam.
- No to świetnie - powiedziałam zauważając pana, który miał nam odtworzyć kaplicę. Weszłam przerażona i zauważyłam otwartą trumnę, a w niej mamę. Miała widoczne nacięcia na brzuchu. Uklękłam razem ze wszystkimi i się pomodliłam, mając łzy w oczach. To był koszmarny widok. Usiadłam na krzesłach z tatą i dziadkiem, które znajdowały się naprzeciwko trumny mamy. Najgorsze miejsce jakie mogłam wybrać, doprawdy. Ale już nie zmieniałam. Dziadek był cały we łzach. A tata siedział i patrzył. Nie płakał. Jedyne co czuł to pustka.

Everything will be fine | Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz